Przejdź do głównej zawartości

Bieganie to mój sposób na zdrowie - wywiad z Tomaszem Waszczukiem

Tomasz Waszczuk. Szczecinianin. Amator biegania. Jak sam mówi, swoje biegowe pięć minut miał już dość dawno, ale nie zamierza przestać - przeciwnie, myśli o nowych wyzwaniach. Biega, bo nie chce chodzić...po lekarzach.

„ZNAKI CZASU”: Opowiedz o swoim ostatnim biegu.

Ostatni bieg odbył się w ostatnią niedzielę 20 października nad szczecińskim Jeziorem Szmaragdowym na dystansie pięciu kilometrów. Był to zarazem I Bieg Grand Prix CITY TRAIL (cykl sześciu biegów w największych miastach w Polsce). Już samo słowo „trial” — bieg przełajowy — oznacza, że trasa nie należała do łatwych. Takie biegi to moje największe biegowe wyzwanie. Lubię biegać w terenie, w naturalnych warunkach. To zmaganie się ze swoimi słabościami. Na starcie stanęło 344 biegaczy z różnych rejonów Polski. Do mety nie dobiegły tylko dwie osoby. Frekwencja rekordowa, pogoda dopisała jak na październik, bo było i słońce, i około 18-19 stopni. Zająłem szóste miejsce w kategorii Open. Cieszę się, bo w tygodniach poprzedzających bieg brakowało mi czasu na bardziej systematyczny trening. Po biegu przebrałem się w strój treningowy i zaliczyłem raz jeszcze tę pięciokilometrową pętlę szybszym truchtem. Trasa nad Jeziorem Szmaragdowym jest znakomita.

Brałeś udział w maratonie?

Maratonu w pełni tego słowa znaczeniu jeszcze nie biegałem i prawdę mówiąc, nie wiem, czy kiedykolwiek zdecyduję się na taki wyczyn. Biegam głównie dystanse do 10 kilometrów. Ukończyłem wiele półmaratonów, czyli 21,1 kilometra. Mój rekord życiowy z 2003 roku w półmaratonie to 1 godzina 13 minut i 28 sekund.

Skąd w ogóle wziął się pomysł na bieganie?

Zacząłem w szkole podstawowej od reprezentowania szkoły na zawodach międzyszkolnych na bieżni na 1000 metrów i w biegach przełajowych. Bieganie to sport indywidualny, wymagający nie lada dyscypliny i cierpliwości. A w ogóle to do sportu przekonał mnie mój nieżyjący już tata, który woził mnie i brata na różne biegi ogólnopolskie na dystansach 800-5000 metrów. Wszczepił we mnie wiele cech charakteru, które mogę wykorzystać także w sporcie.

Który z twoich biegów zapadł ci w pamięci i dlaczego?

Zapamiętałem wiele biegów. Może jeden z moich pierwszych startów. Miałem 15 lat i startowałem w Policach na 1600 metrów z Tomkiem Lewandowskim, późniejszym trenerem Marcina Lewandowskiego, światowej klasy zawodnika na dystansach 800 i 1500 metrów. Zająłem drugie miejsce, nieznacznie ulegając Tomkowi na finiszu. Pomyślałem wtedy, że może gdzieś kiedyś wygram. Te pierwsze starty były dla mnie motywacją, aby być jeszcze szybszym i wytrzymalszym.

Marzenia się spełniły i często wygrywałem. Szczególnie pamiętam zwycięstwo z  2003 roku w jedenastu biegach z rzędu. Przez prawie cztery miesiące zwyciężałem w każdym biegu, w którym startowałem. Zdobyłem wtedy tytuł Przełajowego Mistrza Szczecina. Było to moje przysłowiowe pięć minut.

Czyżbyś niczego lepszego się już nie spodziewał?

Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa i ciągle mam przed sobą kilka wyzwań. Myślę o startach w mistrzostwach Polski, Europy, a może nawet świata. Czas pokaże. Chciałbym wrócić do biegania na bieżni. Moja kariera biegowa na bieżni trwała bardzo krótko, gdyż większość zawodów odbywa się w sobotę, a ja ze względu na swoje przekonania religijne właśnie w sobotę odpoczywam i dzień ten poświęcam tylko Panu Bogu. Sobota to dla mnie pamiątka stworzenia świata i święty dzień odpoczynku.

Wydaje się, że w Polsce mamy obecnie boom na bieganie. Zgodzisz się z tym? Jak ludzie reagowali na ciebie, gdy zaczynałeś swoją przygodę z bieganiem?

O tak, mamy boom. Jak zaczynałem biegać 19 lat temu, to w biegach startowało najczęściej 40-50 osób, a w ogólnopolskich około 100-150. Teraz biega kilka, a nawet kilkadziesiąt razy więcej uczestników. Kiedyś, jak biegałem w obcisłych spodniach do biegania, byłem wytykany palcem. Teraz jeden od drugiego bierze przykład i tak ubrany idzie truchtać kilka kilometrów.

O czym może świadczyć ta zmiana nastawienia Polaków do biegania?

Myślę, że może być podyktowana tym, iż bieganie pomaga w utrzymaniu dobrego zdrowia i zapobiega... chodzeniu po lekarzach. Bieganie to bardzo prosty sport, wystarczy mieć sportowe buty i dres, i troszkę chęci i można zacząć. Polacy doszli do przekonania, że bierny odpoczynek po pracy nie sprzyja zdrowiu. Z doświadczenia wiem, że praca siedząca przez 8-9 godzin w biurze nie pomogłaby mi utrzymać zdrowia. Czegoś by mi brakowało. 30-60 minut biegu na świeżym powietrzu w połączeniu z gimnastyką przyniesie wiele korzyści i dla zdrowia fizycznego, i psychicznego.

Przyznaję, że preferuję inne sporty, a bieganie jest dla mnie zbyt monotonne, a nawet nudne. Rozumiem, że dla Ciebie jest inaczej.

Bieganie to wspaniały czas na przemyślenia, na przeanalizowanie wielu życiowych spraw. Często jak wychodzę po pracy pobiegać, jestem zmęczony psychicznie, ale gdy wracam, czuję się wewnętrznie jak nowo narodzony. Podczas biegu często rozmawiam z Bogiem — zwierzam Mu się i rozmawiam z Nim jak ze swoim najlepszym przyjacielem. Minimum raz w tygodniu trenuję z żoną, z którą często wyjeżdżam na biegi ogólnopolskie. Nawet jeśli żona nie zawsze startuje, to jest moim wiernym kibicem.

Jak wygląda twój trening?

W swoich najbardziej wyczynowych biegowych latach trenowałem 6-7 razy w tygodniu, niekiedy nawet po dwa razy dziennie. Zawsze przed zawodami starałem się robić sobie albo dzień wolny, albo lekki trzy-, czterokilometrowy rozruch polegający na piętnasto-, dwudziestominutowym truchcie połączonym z 10-15 minutami gimnastyki w ruchu i w miejscu. Obecnie trenuje dwa do czterech razy w tygodniu.

Podstawowym moim treningiem jest rozbieganie 5-15 kilometrów w tempie 4:40-5:30/ km. Staram się na każdym treningu zarezerwować minimum 5-10 minut na gimnastykę i ćwiczenia rozciągające. Jeśli startuję w danym tygodniu w zawodach, to albo w środę, albo w czwartek staram się robić trening wytrzymałości tempowej, aby w zawodach mieć możliwość nie tylko biec równym tempem, ale i przyspieszyć. Od miesiąca mieszkam w pobliżu stadionu tartanowego z czterema torami i często właśnie taki trening staram się robić na stadionie. Ważnym elementem treningowym był i będzie zawsze dla mnie cross w terenie o profilu zróżnicowanym, a także siła biegowa pod górkę.

Siła biegowa?

Czyli wieloskoki, skipy, podskoki na jednej nodze i podbiegi.

I to wszystko?

Aby być dobrym biegaczem, trzeba też zadbać o regenerację i odżywianie. Bez tych elementów sam trening biegowy nie przyniesie efektów. W zasadzie mięso spożywam od święta – raz, dwa razy na kwartał. Jeść należy regularnie i nie zapominać o płynach. Najlepszym elektrolitem dla mnie jest czysta niegazowana woda, a także świeżo wyciskany sok z marchwi, selera i pietruszki. Nigdy też nie spożywałem alkoholu i żadnych używek. Pomaga mi to utrzymywać przez tak długi czas biegową formę na wysokim poziomie.

Co radziłbyś początkującym?

Początki nigdy nie należą do łatwych. Nikt w parę tygodni czy nawet miesięcy nie zostanie mistrzem. Ale regularne bieganie połączone ze zdrowym odżywianiem przyniesie na pewno wiele korzyści. Dla tych bardziej otyłych na początek sugerowałbym trzydziesto-, czterdziestominutowe marszobiegi połączone z gimnastyką. Ważne jest, aby biegać po miękkim, w miarę równym podłożu, żeby uniknąć niepotrzebnych urazów i kontuzji. Forma biegowa to wspinanie się stopień po stopniu, dokładanie sobie coraz wyższych celów i ich realizowanie, oczywiście z umiarem, stosownie do swoich możliwości.

Czy są jakieś błędy, których początkujący adepci biegania powinni unikać?

Błędy popełniają nie tylko początkujący biegacze, ale także ci zaawansowani, a nawet profesjonalni zawodnicy. W biegu trzeba nauczyć się oceniać swoje możliwości. Trzeba nauczyć się na pamięć swojego organizmu — czuć, kiedy mogę przyspieszyć, a kiedy zwolnić. Mistrzem będzie ten, kto pokona w stu procentach swoje słabości i osiągnie linię mety. Nie zawsze ostatni jest ostatnim. W biegach startuje często po kilka tysięcy biegaczy, z czego o nagrody walczy tylko 10-20 zawodników. Pozostali to osoby, które też przygotowywały się do danego biegu nie gorzej niż osoby, które walczą o nagrody. Już samo ukończenie biegu — czy to będzie 10 kilometrów, czy półmaraton, czy maraton — jest nie lada zwieńczeniem ciężkiej treningowej pracy biegacza.

Dla wielu najcięższy jest pierwszy krok. Wystarczy się tylko ubrać i wyjść z domu do parku, lasu czy na stadion, i zacząć. Podczas biegu wytwarzają się endorfiny — hormony szczęścia i radości. U biegaczy to bardzo wyraźnie widać i czuć. Nie ma się co zastanawiać, trzeba tylko zacząć w końcu swój pierwszy bieg.

Czy każdy  może biegać? Trzeba do tego jakichś specjalnych predyspozycji?

Biegać w zasadzie może każdy bez względu na wiek. Biegają już kilkuletnie dzieci, a także dziadkowie i babcie. Znam osobiście kilka biegających osób w wieku 75-80 lat, które  nie myślą, by przestać. Jestem pewny, że bez biegania nie potrafiłyby żyć zdrowo i pogodnie. Nie każdy zostanie mistrzem, ale każdy może zwyciężyć swoje słabości. Bieganie wymaga od zawodnika dużo cierpliwości i wytrwałości; jeśli mamy już te dwie cechy, to tylko ubrać sportowe obuwie, założyć strój i rozpocząć bieg. Na początku może to być 15-30 minut spokojnego truchtu, ale po tygodniu może już to być nawet 45-60 minut bez zatrzymania.

Bieganie to jedyny sport, który uprawiasz? I czy to jedyny sposób na zachowanie zdrowia, czy też jeszcze w jakiś inny sposób o nie dbasz?

Początkowo próbowałem też piłki nożnej, tenisa, jazdy na rowerze górskim. Ostatecznie jednak postawiłem tylko na bieganie. Jako sporty uzupełniające poleciłbym jazdę na rowerze, pływanie , tenis ziemny, fitness lub gry zespołowe.

Bieganie to mój sposób na zachowanie zdrowia, ale nie jedyny. Jestem wierzący i zachowuję biblijne zasady zdrowego trybu życia. Nie piję alkoholu pod żadną postacią. Nie palę papierosów. Nie pijam kawy ani czarnej herbaty. Staram się trzymać diety wegetariańskiej z wysoką zawartością błonnika, warzyw i owoców.

Rozmawiał Andrzej Siciński

źródło: Miesięcznik "Znaki Czasu", 04/2015

Komentarze

  1. Ja tez zaczynałem swoja aktywnosc fizyczną od biegania, pozniej zaczalem grac w piłke i biorę się za kalenistykę, ale bieganie cały czas towarzyszy mi przed innymi ćwiczeniami. zauważyłem w pewnym momencie, że coś jest nie tak przez zbyt mocno zbite buty, zmieniłem na New Balance, okazalo się, że NB są dobre, bo mają większą amortyzację, większy drop i lepszą stabilizację,co w znacznym stopniu pomogło mi poprawiać wyniki sportowe

    OdpowiedzUsuń
  2. Bieganie to świetna sprawa, od razu można lepiej się poczuć, a do tego teraz jest mnóstwo dostępnych fajnych akcesoriów w sklepach :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody

Witamina B12 - fakty i mity

Nagranie wykładu dr. Romana Pawlaka z USA poświęconego kwestii zapobiegania niedoborom witaminy B12. Wykład odbył się dnia 20 lipca 2013 r. w Poznaniu, w ramach działalności Stowarzyszenia Promocji Zdrowego Stylu Życia. W zdecydowanej większości przypadków okazuje się, że wiedza jaką posiadamy odnośnie witaminy B12 w świetle aktualnych doniesień naukowych jest nieprawdziwa. Niedobór witaminy B12 występuje dość powszechnie na całym świecie. W grupie osób narażonych na jej niedobór znajdują się miedzy innymi weganie (ludzie, którzy nie spożywają mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego), laktoowowegetarianie (osoby, które nie spożywają produktów mięsnych, ale włączają do diety produkty pochodzenia zwierzęcego, takie jak mleko, przetwory mleczne i jajka), osoby po 50 roku życia, niezależnie od ich diety, osoby, które poddały się operacji żołądka lub którym wycięto dolną część jelita cienkiego, a także osoby chorujące na AIDS. Inni, w tym np. osoby chorujące na cukrzycę, a także każ

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r

Z boreliozą można wygrać

Wywiad z Lilianną Frankowską, prezesem Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę , którego misją jest pomagać wszystkim, którzy czują się zagubieni i samotni w swojej chorobie. Agata Radosh: Chciałam porozmawiać o boreliozie, nazywaną też chorobą z Lyme. Maleńki pajęczak zmienia plany tysiącom ludzi, aby nie powiedzieć – niszczy je… Ale zacznijmy od tego, w jaki sposób dochodzi do zakażenia? Lilianna Frankowska: Kleszcze z rodzaju Ixodens ricinus występujące w Polsce, możemy spotkać już nawet w piwnicach, a nie tylko lasach czy łąkach. Są nosicielami wielu patogenów (podobno 140). Jednym z nich są bakterie z rodzaju Borrelia burgdorferi , które bytują i namnażają się w jelitach tych kleszczy. Kiedy kleszcz żeruje na swoim żywicielu, krętki aktywują się i wraz ze śliną przenikają pod skórę człowieka. Przyjmuje się, że do zakażenia dochodzi od 24 do 48 godzin, ale z naszych doświadczeń wynika, że ten czas może być znacznie krótszy. Należy podkreślić, że kleszcze we wszystkich swoich sta

Czy chrześcijanie mogą jeść mięso?

Jakiś czas temu wpadł na moją skrzynkę pocztową list nawiązujący do wywiadu jakiego udzieliłam kiedyś dla wegemaluch.pl. A w liście pytanie. Poniżej zamieszczam treść listu i moją odpowiedź na niego. Wydaje mi się, że ta korespondencja może zainteresować czytelników bloga, a nawet być może odkrywczą... * ** Szanowna Pani, W wywiadzie „Wegetariańska ścieżka” zaciekawiła mnie Pani wypowiedź, gdzie cytuje Pani Biblię (ja również jestem chrześcijaninem). Być może niewłaściwie ją odebrałem – czy uważa Pani, że chrześcijanie nie mogą jeść mięsa? Gdy czytam Dzieje Apostolskie 10,9-16, znajduję pełne potwierdzenie, że spożycie mięsa (w tym tzw. nieczystego) jest aprobowane przez Pana Boga, a nawet jesteśmy do tego zachęcani („bierz i jedz”). Postrzegam wegetarianizm jako kwestię wyboru stylu życia, przy uwzględnieniu jego wpływu na zdrowie i samopoczucie, ale nie jako jedynej alternatywy dla chrześcijanina, który chce żyć zgodnie z własnym sumieniem. G. Odpowiedź na list: