Zapracowani rodzice posyłają dzieci do przedszkola. Podczas dnia są spokojni, gdyż żyją w przekonaniu, że ich pociechy mają w przedszkolnych murach zapewnioną nie tyko właściwą opiekę, ale też pełne wyżywienie. A ponieważ orientacja żywieniowa większości rodziców jest na bardzo niskim poziomie, rodzice nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, co tak naprawdę ich dzieci jedzą - w ich własnych domach i w przedszkolu. Nie przywiązują większej wagi do odżywiania, więc nie rozumieją faktu, że można dostarczać dziecku kalorie, ale pokarmem o wątpliwej jakości odżywczej. Moje dzieci już lata temu pożegnały się z edukacją przedszkolną i przedszkolnym jedzeniem, a ja do dziś boleję nad utrzymującym się stanem rzeczy. Niedawno wysłuchałam z uwagą obaw znajomej, posyłającej swojego 6-latka do przedszkola. Przejęta jej problemem (na śniadanie m.in. biała bułka z mortadelą wieprzową, na obiad zrazy wieprzowe, na deser kisiel itd.), postanowiłam wykonać kilka telefonów do instytucji sprawujących
Stowarzyszenie Promocji Zdrowego Stylu Życia – Sięgnij Po Zdrowie