Przejdź do głównej zawartości

Dobre, lepsze, najlepsze!

Zachęcamy do przeczytania poniższego artykułu, w którym autor zapoznaje nas z parą schorowanych Amerykanów. Jack i Judy mają nadwagę i cukrzycę, a w dodatku prowadzą siedzący tryb życia. Ponieważ ich dieta przesycona jest cholesterolem, lekarze przestrzegają ich przed miażdżycą naczyń, tym bardziej, że w ich rodzinie jest wiele przypadków chorób układu krążenia.

Chcąc ratować swoje zdrowie postanawiają zmienić dietę. Zaczynają od ograniczenia mięsa i żywności rafinowanej. Włączają do diety owoce, warzywa, orzechy, rośliny strączkowe i pełne zboża. Ich stan zdrowia skłania ich jednak do podjęcia kolejnego wyzwania...

Ostatecznie Jack i Judy odkrywają najskuteczniejsze narzędzie uzyskania optymalnego zdrowia.

Macie się ochotę pohandryczyć? To zamieśćcie na swoim ulubionym portalu społecznościowym wpis: uważam, że najlepszą dietą jest... — i tu określcie, jak się odżywiacie. A potem wygodnie usiądźcie i obserwujcie, jak znajomi, przyjaciele i rodzina będą wam perswadować, że jesteście w wielkim błędzie.

Wierzcie mi, że bez względu na to, czy wpiszecie wegetarianizm, laktoowowegetarianizm, weganizm, fleksitarianizm (częściowy wegetarianizm), spożywanie mięsa ekologicznego czy surowej żywności — będą mówić, że choć oczywiście szanują wasz wybór, to w kwestii zdrowia grubo się mylicie. Zasugerujcie, że interesujecie się ziołolecznictwem i innymi naturalnymi metodami leczenia, a w komentarzach posypią się serdeczne sprostowania, argumenty, kontry, artykuły, linki, sprzeczności, a nawet jawne kpiny.

Problem takiego wpisu oraz większości komentarzy do niego nie polega na ich bezzasadności, tylko nienaukowości. Wiara w coś nie czyni tego czegoś prawdziwym. Wiara w łgarstwo nie przeistacza go w prawdę. Wyskoczcie z samolotu bez spadochronu, a spadniecie na ziemię i zginiecie niezależnie od tego, czy wierzycie w grawitację, czy też macie niezachwianą wiarę, że potraficie latać niczym orzeł.

Większe szanse osiągnąć optymalne zdrowie mają osoby znające prawa naukowe, przez długi czas źle rozumiane albo nierzadko bagatelizowane, które zostały zidentyfikowane przez współczesną naukę i które można dziś bez problemu wcielić w życie. Wykorzystując ewidentne odkrycia naukowców, możemy wręcz wybrać sobie, jak zdrowi chcemy być, jak długo będziemy żyć i jaka będzie jakość naszego życia. Sami możemy decydować o swoim zdrowiu.

Okap i olśnienie

Niedawno zepsuły nam się w kuchni wentylator i oświetlenie w okapie. Kiedy udałem się do miejscowego sklepu po nowy okap, miałem twardy orzech do zgryzienia. W sprzedaży były trzy wyciągi kuchenne, nie jeden, więc musiałem się zdecydować, czy chcę dobry, lepszy czy najlepszy. Właśnie tak były oznakowane. Każdy miał szereg właściwości, których liczba rosła, w miarę jak posuwałem się w głąb sklepu. Cena, rzecz jasna, też rosła. Po uważnym przeanalizowaniu właściwości odpowiadających naszym potrzebom dokonałem wyboru, zapłaciłem i zadowolony wróciłem do domu.

Jako dziennikarz piszący o zdrowiu zawsze staram się wymyślać sposoby uświadamiania czytelnikom, jak bardzo odpowiadamy za własne zdrowie. Po niemal dekadzie robienia wywiadów z najtęższymi umysłami naukowymi w dziedzinie zdrowia i odżywiania zdaję sobie sprawę, że stopień naszego zdrowia warunkują wybory dokonywane każdego dnia.

I właśnie wtedy mnie olśniło. Dobry, lepszy, najlepszy — to dokładny opis procesu podejmowania decyzji w sprawie naszego zdrowia. Dokonując takiego czy innego wyboru, przeskakujemy w górę lub w dół na poziom zdrowia uwarunkowany tymże wyborem i podobnie jak w przypadku wymiany okapów zawsze dostajemy to, za co płacimy.

Zapomnijmy o wyjątkach

Przede wszystkim chciałbym, żebyście zapomnieli o wyjątkach od zasad. Wyjątkach, w których tak lubują się wasi znajomi z portali społecznościowych. Wszyscy słyszeliśmy o 110-latku, który palił całe życie, lub weganinie zmarłym na serce w wieku 29 lat. Albo mizerniutkim wegetarianinie i zaokrąglonym, atrakcyjnym mięsożercy. Pewnie można wyskoczyć z samolotu bez spadochronu i przeżyć, ale nie ryzykowałbym w ten sposób życia. Naukowcy pomijają takie wyjątki, uznając je za rzadkie przypadki w przyrodzie. Laborantów bardziej interesują wyniki badań dotyczące ogółu populacji. Zapomnijcie o wyjątkach. Skupcie się na zasadach.

W poszukiwaniach trwałej, sprawdzalnej prawdy, na której moglibyśmy budować dobry, lepszy i najlepszy poziom zdrowia, musimy zacząć od podstawy stworzonej przez SAD – Standardową Amerykańską Dietę.

Naukowcy tacy jak T. Colin Campbell wyraźnie ustalili, dlaczego wysokotłuszczowe, wysokokaloryczne, mało odżywcze pożywienie, złożone głównie z żywności rafinowanej i produktów odzwierzęcych, wywołuje tak niewiarygodnie dużo chorób przewlekłych. Aby dowiedzieć się straszliwej prawdy o SAD, Campbell udał się do Państwa Środka.

W Chinach można zaobserwować dwa różne style życia, oparte na odmiennych sposobach odżywiania. Kiedy naukowcy przeprowadzili badania na mieszkańcach wsi i miast, okazało się, że pierwsi, spożywający głównie naturalne owoce i warzywa, rzadko zapadali na choroby przewlekłe, natomiast drudzy, spożywający duże ilości żywności rafinowanej i produktów odzwierzęcych, cierpieli strasznie na te same choroby przewlekłe co ludzie na Zachodzie.

Po kilku latach badań i analizowania danych Campbell doszedł do następujących wniosków, które przedstawił w swoim bestsellerze Nowoczesne zasady odżywiania: „Wszystko w pożywieniu działa na rzecz zdrowia lub choroby. (…). Obecne dowody, zebrane od naukowców z całego świata, świadczą, że dieta, która zapobiega nowotworom, zapobiega również chorobom krążenia, otyłości, cukrzycy, katarakcie, zwyrodnieniu plamki żółtej, chorobie Alzheimera, zaburzeniom poznawczym, stwardnieniu rozsianemu czy osteoporozie (…). Istnieje jednak dieta przeciwdziałająca wszystkim tym chorobom: dieta roślinna i zarazem naturalna”.

No dobrze, poznaliśmy już tajemnicę. Jednakże poziom korzyści, jaki osiągniemy, uzależniony jest od tego, jak to odkrycie zastosujemy — dobrze, lepiej czy najlepiej. O ile korzyści przynosi każde odejście od stylu życia według SAD, o tyle ich skuteczność uwarunkowana jest tym, jak wysoko postawimy sobie poprzeczkę.

Dobre zdrowie

Za przewodników posłuży nam para typowych Amerykanów. Jack i Judy mają nadwagę i cukrzycę, prowadzą siedzący tryb życia, a lekarze ostrzegają ich przed arteriosklerozą (zwężeniem tętnic wskutek osadzania się w nich złogów) z powodu ciągłego spożywania pokarmu z cholesterolem. Jack i Judy boją się, że zachorują na raka, a w rodzinie mają wiele przypadków chorób krążenia.

Wobec ciężaru dowodów świadczących, że rozwiązaniem byłaby dieta roślinna, oboje postanawiają ograniczyć spożywanie mięsa (źródła cholesterolu w jadłospisie) i żywności rafinowanej. Włączają do menu świeże owoce, warzywa, zboża, orzechy i rośliny strączkowe.

Zgodnie z przewidywaniami zdrowie Jacka i Judy nieco się poprawia. Może nawet chudną parę kilo. Dzięki błonnikowi obecnemu teraz w drogach pokarmowych organizm wydala więcej toksyn i innych substancji rakotwórczych, nim zdążą wyrządzić szkodę. W ten sposób ryzyko zachorowania na nowotwór spada.

Ale to wszystko. Jack i Judy tak naprawdę niewiele zrobili na rzecz długowieczności; choroby krążenia pozostają bardzo realną możliwością. Doktor Campbell odkrył, że „nawet (…) niewielkie ilości pokarmów odzwierzęcych spożywanych przez Chińczyków na wsi zwiększały ryzyko wystąpienia chorób, na które cierpi świat Zachodu”.

Jack i Judy podejmują zatem kolejną decyzję.

Lepsze zdrowie

Steki idą w odstawkę. Kurczaki też. Podobnie wieprzowina, wołowina, hot dogi. Na talerzu pojawia się więcej owoców, warzyw, roślin strączkowych, orzechów, zbóż i najprzeróżniejszych produktów z ulubionego sklepu spożywczego. Oboje uczą się przyrządzać smakowite posiłki z żywności bogatej w błonnik i składniki odżywcze.

Znikają kolejne kilogramy, przybywa nieco energii. Jack i Judy wyglądają i czują się lepiej, mogą nawet zmniejszyć dawki niektórych leków na doskwierające im przewlekłe dolegliwości.

Jedyna pozostałość dawnego stylu życia to nabiał. Oprócz nowych, zdrowych pokarmów nadal spożywają ser żółty, mleko i jaja, w związku z czym przestawiają się na „zdrową” oliwę z oliwek z pierwszego tłoczenia, której używają do gotowania i pieczenia.

Ale pomimo tych zmian wciąż grożą im choroby krążenia, cukrzyca i wiele rodzajów raka. Jack i Judy tylko oddalają nieuniknione. Dlaczego? Z powodu wciąż obecnego w jadłospisie mięsa.

Mięsa? Przecież z niego zrezygnowali. No cóż, tylko częściowo. Większość ludzi przeocza, że nabiał to białko zwierzęce i obfite źródło cholesterolu. Na dodatek mleko zawiera kazeinę, która według niektórych badaczy żywności wspomaga rozwój raka. To, co dr Campbell i jego zespół odkryli w laboratorium na podstawie badań na myszach, okazało się teraz prawdą w odniesieniu do ludzi. Campbell doszedł do wniosku, że „składniki odżywcze pochodzące z pokarmów odzwierzęcych zwiększyły rozwój guzów, natomiast składniki pochodzące z pokarmów roślinnych — zmniejszyły”.

Jack i Judy, dowiedziawszy się o tym, postanawiają powziąć niezwykle ważny, ostateczny krok na drodze do zdrowia. O ile poprzednie mogły w niewielkim stopniu przyczynić się do długowieczności i jakości życia, o tyle ten okazuje się milowy.

Najlepsze zdrowie

Pełna, trwała możliwość przeżycia wszystkich dookoła kryje się w naturalnej, roślinnej diecie wegańskiej. To właśnie dzięki niespożywaniu produktów odzwierzęcych ani rafinowanych (w tym wysokokalorycznych, zagęszczających krew, sprzyjających cukrzycy olejów przetworzonych) Jack i Judy w końcu osiągają optymalne zdrowie.

Bez wysiłku tracą kilogramy. Tętnice zrzucają z siebie wewnętrzny płaszcz złogów i powracają do stanu elastyczności. Ryzyko chorób krążenia, cukrzycy, zwyrodnienia plamki żółtej, impotencji, choroby Alzheimera i większości nowotworów staje się mglistym wspomnieniem. Organizmy zmieniają się od wewnątrz i od zewnątrz — gdy witalność odzyskuje skóra, największy organ, nawet proces starzenia wydaje się wolniej przebiegać.

Jack i Judy odkryli najskuteczniejsze narzędzie uzyskania optymalnego zdrowia — narzędzie, które gra na nosie genetyce, przebiegłemu marketingowi producentów żywności i leków, kasandrycznym rokowaniom lekarzy rodzinnych, a nawet wpisom znajomych na Facebooku. Choć Jack i Judy mogą umrzeć pod kołami samochodu, wskutek zanieczyszczenia środowiska lub w jakiś inny sposób, to jednak mogą żyć ze świadomością, że nie wykopią sobie grobu łyżką.

Dobre, lepsze, najlepsze. Życie zależy od naszych wyborów. Zdrowie najwyraźniej też.

Charles Mills

[Przedruk z „Signs of the Times” 06/2013. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl].

źródło: Znaki Czasu 10/2013

Komentarze

Popularne posty

Witamina B12 - fakty i mity

Nagranie wykładu dr. Romana Pawlaka z USA poświęconego kwestii zapobiegania niedoborom witaminy B12. Wykład odbył się dnia 20 lipca 2013 r. w Poznaniu, w ramach działalności Stowarzyszenia Promocji Zdrowego Stylu Życia. W zdecydowanej większości przypadków okazuje się, że wiedza jaką posiadamy odnośnie witaminy B12 w świetle aktualnych doniesień naukowych jest nieprawdziwa. Niedobór witaminy B12 występuje dość powszechnie na całym świecie. W grupie osób narażonych na jej niedobór znajdują się miedzy innymi weganie (ludzie, którzy nie spożywają mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego), laktoowowegetarianie (osoby, które nie spożywają produktów mięsnych, ale włączają do diety produkty pochodzenia zwierzęcego, takie jak mleko, przetwory mleczne i jajka), osoby po 50 roku życia, niezależnie od ich diety, osoby, które poddały się operacji żołądka lub którym wycięto dolną część jelita cienkiego, a także osoby chorujące na AIDS. Inni, w tym np. osoby chorujące na cukrzycę, a także każ...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Przeszłość, TERAŹNIEJSZOŚĆ, przyszłość

Nagranie wykładu Tadeusza Nowakowskiego pt.  „ Przeszłość, TERAŹNIEJSZOŚĆ, przyszłość ” , który został zarejestrowany w listopadzie 2024 w Poznaniu podczas spotkania Stowarzyszenia Promocji Zdrowego Stylu Życia – Sięgnij Po Zdrowie. Dzisiaj przewartościowuje się nasza przeszłość, a decyduje się nasza przyszłość. W czasie prelekcji zastanowimy się nad tym, jak nie zaprzepaścić jedynej sposobności jaką mamy, by nasze życie było piękniejsze i wartościowsze.

Czy chrześcijanie mogą jeść mięso?

Jakiś czas temu wpadł na moją skrzynkę pocztową list nawiązujący do wywiadu jakiego udzieliłam kiedyś dla wegemaluch.pl. A w liście pytanie. Poniżej zamieszczam treść listu i moją odpowiedź na niego. Wydaje mi się, że ta korespondencja może zainteresować czytelników bloga, a nawet być może odkrywczą... * ** Szanowna Pani, W wywiadzie „Wegetariańska ścieżka” zaciekawiła mnie Pani wypowiedź, gdzie cytuje Pani Biblię (ja również jestem chrześcijaninem). Być może niewłaściwie ją odebrałem – czy uważa Pani, że chrześcijanie nie mogą jeść mięsa? Gdy czytam Dzieje Apostolskie 10,9-16, znajduję pełne potwierdzenie, że spożycie mięsa (w tym tzw. nieczystego) jest aprobowane przez Pana Boga, a nawet jesteśmy do tego zachęcani („bierz i jedz”). Postrzegam wegetarianizm jako kwestię wyboru stylu życia, przy uwzględnieniu jego wpływu na zdrowie i samopoczucie, ale nie jako jedynej alternatywy dla chrześcijanina, który chce żyć zgodnie z własnym sumieniem. G. Odpowiedź na list:

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...