Przejdź do głównej zawartości

Dieta niskoantygenowa w schorzeniach zapalnych – wywiad z Małgorzatą Desmond

Rozmowa z Małgorzatą Desmond, dietetyczką, specjalistką medycyny żywienia i prekursorką tej dziedziny w Polsce, współzałożycielką Fundacji „Wiemy, co jemy”, absolwentką kierunków medycyna żywienia na University West London, dietetyka na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, jak również kursów epidemiologii żywienia w Imperial College London oraz zdrowia publicznego w Harvard School of Public Health. Obecnie jest doktorantką w Institute of Child Health University College w Londynie i we współpracy z Centrum Zdrowia Dziecka bada wpływ diety na czynniki ryzyka chorób układu krążenia u dzieci. Posiada ponad dziesięcioletnie doświadczenie kliniczne, od siedmiu lat pracuje z pacjentami z różnymi schorzeniami zapalnymi, głównie autoimmunologicznymi.

„ZNAKI CZASU”: Protokół autoimmunologiczny nie zostawia pola manewru osobom na diecie roślinnej. Skoro należy wykluczyć zboża, strączki, nabiał i jaja, a także orzechy, pestki i nasiona – co ma zrobić wegetarianin?

MAŁGORZATA DESMOND: Ja nie stosuję klasycznej wersji protokołu autoimmunologicznego u swoich pacjentów. Wypracowałam swoją wersję diety terapeutycznej, którą nazywam dietą niskoantygenową. Cechują ją podobne eliminacje produktów jak w protokole autoimmunologicznym, jednak w swoim składzie przypomina dietę śródziemnomorską. Przez to jest dla pacjentów bezpieczna długoterminowo, korzystnie wpływa rówież na czynniki ryzyka chorób krążenia, cukrzycy, nowotworów, czego nie można powiedzieć o niektórych wersjach protokołu autoimmunologicznego. W przypadku wegetarian, którzy nie chcą włączyć do swojej diety mięsa, stosuję bezmięsną modyfikację diety niskoantygenowej.

Na czym ta modyfikacja polega? W diecie roślinnej głównym źródłem białka są strączki i zboża, ale z uwagi na lektyny i inne związki rozszczelniające jelito u pacjentów z chorobą autoagresywną nie są wskazane…

Tak, takie są teoretyczne przesłanki protokołu autoimmunologicznego, który oprócz roślin strączkowych i zbóż elimuje również nabiał i jaja, orzechy, pestki i białe ziemniaki. Ja w mojej wersji diety niskoantygenowej również eliminuję te produkty u pacjentów ze schorzeniami autoimmunologicznymi. Z moich obserwacji – mówię tutaj o obserwacjach, ponieważ na badania kliniczne w tej dziedzinie jeszcze czekamy – eliminacja tych produktów daje wymierne korzyści, a ich przedwczesne wprowadzenie koreluje z nawrotem dolegliwości. U osób, które nie chcą spożywać mięsa, nie możemy jednak wykluczyć roślin strączkowych, jaj i nabiału jednocześnie, bo to doprowadziłoby do niedoborów składników odżywczych. A podstawą moich protokołów terapeutycznych dla pacjentów jest bezpieczeństwo diety. Dlatego u tych osób zostawiam w diecie określone ilości pewnych roślin strączkowych, takich jak soczewica, cieciorka i bardzo drobne fasolki, i instruuję je, by w odpowiedni sposób te produkty przygotowywały. Informuję jednocześnie, że taka wersja diety niskoantygenowej może być mniej skuteczna. Mimo to zastosowanie jej może korzystnie wpłynąć na przebieg choroby u wegetarianina. I lepiej jest przejść na taką dietę, niż nie robić nic. Nie wiemy oczywiście, co by było, gdyby taki pacjent zastosował klasyczną wersję diety niskoantygenowej. Aczkolwiek kilka przypadków pacjentów, którzy po pewnym czasie stosowania tej wersji diety niskoantygenowej zdecydowali się na odstawienie wszystkich strączkowych i na włączenie do diety głównie ryb, z małą ilością mięsa, pokazało mi, że klasyczna wersja diety niskoantygenowej może być jednak skuteczniejsza. Ale muszę zaznaczyć, że ilości mięsa czy ryb w tej diecie są naprawdę niewielkie. Przy dużej podaży efekt może być odwrotny. Znowu opieram się tu na swoich obserwacjach, ponieważ nie sprawdziliśmy tego empirycznie.

Czy ścisłe przestrzeganie diety „autoimmunologicznej” dotyczy tylko chorych ze spektrum objawów, czy też na początku taki protokół eliminacyjny powinni zastosować wszyscy chorzy, nawet jeśli nie występują u nich męczące dolegliwości?

Może zacznijmy od tego, że nie uważam, że zdrowe osoby powinny eliminować te wszystkie produkty, które eliminowane są w tzw. protokole autoimmunologicznym lub w mojej wersji diety niskoantygenowej. Wiele z tych produktów, np. orzechy czy produkty pełnoziarniste, ma potwierdzone korzystne działanie zdrowotne.
U osób z chorobami autoimmunologicznymi stosowanie diety niskoantygenowej przynosi korzyści, jednak nie zawsze prowadzi do ustąpienia wszystkich objawów. To zależy od pacjenta, schorzenia, zaawansowania choroby. Do mnie przychodzą osoby, które najczęściej mają już objawy. Choć w przypadku np. chorych na chorobę Hashimoto objawów czasami nie ma. Są tylko nieprawidłowe wyniki badań, w tym stężenia hormonu TSH czy za wysokie miana przeciwciał przeciwtarczycowych i nieprawidłowy obraza USG tarczycy. W takich przypadkach, gdy choroba przebiega bezobjawowo, chorzy, którzy się do mnie zgłaszają, mają świadomość powagi sytuacji. Każda jedna choroba autoimmunologiczna zwiększy ryzko wystąpienia następnej. I pacjenci chcą coś zrobić, aby zmniejszyć to ryzyko. Również w tych przypadkach po zastosowaniu diety niskoantygenowej obserwuję korzystne zmiany w stężeniu TSH i obniżenie miana przeciwciał przeciwtarczycowych. Nie jestem w stanie udowodnić, że jest to na skutek diety. Znowu poprawność metodologiczna w medycynie nie pozwala nam na takie stwierdzenia, dopóki nie będziemy dysponować badaniami klinicznymi. Jednak odpowiednio skomponowana dieta eliminacyjna nie niesie ze sobą żadnego ryzyka. Co wiecej, ja układam te diety na wzór diety śródziemnomorskiej, czyli pacjent i tak z takiej terapii odniesie korzyści zdrowotne. A za hipotezą skuteczności takiej diety w terapii chociażby choroby Hashimoto przemawia to, że po przedwczesnym zaprzestaniu diety u tych pacjentów automatycznie pogarszają się wyniki badań: TSH, przeciwciał przeciwtarczycowych, często też FT3 i FT4.

Które pokarmy chory włącza do jadłospisu jako pierwsze, a które kolejno? Jak długie odstępy powinien robić?

Okres ścisłego stosowania diety niskoantygenowej różni się zależnie od pacjenta. Po tym okresie wprowadzamy grupy produktów co sześć tygodni. Obserwujemy subiektywne objawy pacjentów, jak również – o ile to możliwe – obiektywne wskaźniki, czyli wyniki badań, których rodzaje różnią się w zależności od schorzenia pacjenta. To, jakie produkty wprowadzamy pierwsze, często zależy od pacjenta i tego, do czego najbardziej tęskni. Często są to jaja, a następnie orzechy i pestki.

Czy jest sposób na zmniejszenie zawartości lektyn w warzywach strączkowych? Jedno z badań daje nadzieję – wykazało, że długie moczenie i gotowanie w szybkowarze redukuje je o 40 proc.

Tak. Nam chodzi o zmniejszenie ilości wszystkich substancji antyodżywczych w roślinach strączkowych, w tym lektyn, ale też np. inhibitorów trypsyny. W tym celu musimy je najpierw namoczyć – przynajmniej przez dwanaście godzin. Potem odlać wodę i długo gotować w wysokiej temperaturze. Badania wykazują, że największy odsetek tych substancji dezaktywuje się w temperaturze powyżej 85 stopni Celsjusza. Gotowanie w szybkowarze to bardzo dobry sposób.

Czy napis na etykiecie: „może zawierać śladowe ilości glutenu” dyskwalifikuje produkt, czy z taką śladową obecnością glutenu chorzy – oprócz chorych na celiakię – sobie poradzą?

To zależy od pacjenta. Oprócz chorych na celiakię, u których nawet śladowe ilości mogą utrzymywać stan chorobowy, istnieje również grupa pacjentów cierpiących na nieceliakalną nadwrażliwość na gluten. W tej grupie niektórzy reagują nawet na śladowe ilości glutenu, inni nie. Dlatego zalecam wszystkim, aby na początku uważali na ten aspekt, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć, u kogo reakcja na śladowe ilości glutenu nastąpi.

A co z suplementami, które zawierają np. mąkę ryżową, izolat białka serwatki, czy lecytynę sojową? Czy można suplementować witaminę K2 produkowaną z natto, czyli fermentowanej soi? Czy takie suplementy zaognią sytuację?

U niektórych pacjentów obserwuję niekorzystne reakcje nawet na śladowe ilości produktów, na które wykazują oni nadwrażliwość immunologiczną, szczególnie na śladowe ilości białek mleka krowiego. Miałam pacjentkę z łuszczycowym zapaleniem stawów, u której po zastosowaniu diety niskoantygenowej ustąpiły praktycznie wszystkie dolegliwości bólowe ze strony stawów dłoni. Lekarz prowadzący zdecydował się też na odstawienie leku, który przyjmowała na tę dolegliwość. Po roku jednak pacjentka zgłosiła się do mnie zrozpaczona, ponieważ nastąpił nawrót choroby. Okazało się, że w tym samym czasie zaczęła stosować probiotyk, który zawierał śladowe ilości białek mleka krowiego. Zdecydowałyśmy, że eksperymentalnie przerwiemy zażywanie tego specyfiku. Po dwóch miesiącach pacjentka znowu była bezobjawowa i tak jest do dziś, a było to już ponad rok temu.

Chorzy na hashimoto wydają się być w najgorszej sytuacji pod względem diety. Oprócz tych wszystkich wykluczeń muszą zrezygnować ze zdrowych warzyw krzyżowych i innych roślin zawierających goitrogeny, które upośledzają wchłanianie potrzebnego tarczycy jodu...

Gotowanie warzyw kapustnych dezaktywuje goitrogeny, więc osoby z niedoczynnością tarczycy nie muszą rezygnować z gotowanych brokułów, brukselki czy kalafiora. Co więcej, niewielkie ilości surowych roślin krzyżowych, czyli tych z rodziny kapustnych,  korzystnie wpływają na stan naszego jelita. Glukozynolany, związki znajdujące się w warzywach krzyżowych, które najbardziej dostępne są z warzyw w stanie surowym, łączą się z receptorami tzw. węglowodorów arylowych w naszym jelicie, zmniejszając w nim tendencje prozapalne, co jest szczególnie wskazane w chorobach autoimmunologicznych

Chorym z autoagresją polecana jest często dieta paleo, czyli dieta tłusta i mięsna, tymczasem wykazano, że dieta mięsna zmniejsza ilość bifidobakterii, które inicjują syntezę kwasu masłowego potrzebnego do szczelności jelit...

Dlatego ja stosuję dietę niskoantyenową, która jest oparta na produktach roślinnych, choć nie jest w stu procentach wegetariańska. W każdym przypadku dobieram dietę indywidualnie przeze mnie skonstruowaną.

Wymienia się też dietę pegan, Seignaleta, dr. Weila. Ile są warte?

Ja nie stosuję żadnych „nazwanych” diet. Używam mojej wiedzy i doświadczenia w dobraniu produktów i ich proporcji dla każdego pacjenta. Wyjątkiem jest dieta Ornisha, którą stosuję u pacjentów z zaawansowaną miażdżycą i chorobą niedokrwienną serca.

Jak zdiagnozować nieszczelne jelita? Czy warto zrobić jakieś badania w tym kierunku?

Moim zdaniem w większości przypadków nie ma takiej potrzeby. Dobry specjalista jest w stanie ocenić prawdopodobiestwo wystąpienia takiego stanu po objawach pacjenta. W tych sytuacjach klinicznych, w których warto wykonać taki test choćby w celu weryfikacji hipotezy diagnostycznej czy skuteczności terapii dietą, preferuję testy, które pokazują konkretne skutki przerwania bariery jelitowej – czyli stopień translokacji różnych komponentów bakterii, w tym toksyn bakteryjnych LPS, do krwiobiegu.

Uczestniczyła Pani w sympozjum Instytutu Medycyny Funkcjonalnej w USA poświęconemu terapii chorób autoimmunologicznych oraz roli specjalistycznych substancji botanicznych. Które są szczególnie pomocne w chorobach z autoagresji?

Stosuję u moich pacjentów nutraceutyki, które mają na celu wzmocnienie efektu diety. Należy do nich suplementacja witaminy D3. Zawsze sprawdzamy stężenie tej witaminy we krwi – badanie to nazywa się D25[OH]. W przypadku ciężkich niedoborów odsyłam pacjenta do lekarza prowadzącego w celu ustalenia leczniczych dawek suplementacji. Poza tym posiłkuję się często substancjami o potwierdzonym działaniu przeciwzapalnym jak ekstrakt z kurkumy, kwercetyna, kwasy omega-3. Czasami stosuję probiotyki, bardziej w celu modulacji odpowiedzi układu immunologicznego jelit niż zmiany składu jelitowej flory pacjenta. Substancje takie jak cynk L-karnozyna przydają się szczególnie u pacjentów, którzy długo stosowali niesterydowe leki przeciwzapalne mające niekorzystne działanie na nabłonek jelita cienkiego, przyczyniając się do nasilenia nieszczelności jelit. Cynk L-karnozyna chroni integralność bariery jelita i stymuluje jego procesy regeneracyjne.

Do remisji jakich chorób udało się Pani doprowadzić po zastosowaniu u pacjentów terapii dietą?

I tutaj znowu muszę wyraźnie zaznaczyć, że nie wiemy do końca, że efekty, które obserwuję u pacjentów po zastosowaniu diety, następują na jej skutek. Do tego potrzebujemy specjalnych badań, a takich jeszcze nie ma. Zdecydowanie nie należy odstawiać leków, które przepisał lekarz prowadzący, bez jego wyraźnego zalecenia na korzyść samej diety. To może być bardzo niebezpieczne.
Jednakże obserwowałam remisje w przypadku choroby Hashimoto, choroby Gravesa-Basedowa, reumatoidalnego zapalenia stawów, reaktywnego zapalenia stawów, zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa, zespołu Sjögrena, łysienia plackowatego – pacjentowi zupełnie odrosły włosy po wielu latach ich braku, łuszczycy, łuszczycowego zapalenia stawów, tocznia rumieniowatego układowego, mieszanej choroby tkanki łącznej, chorób zapalnych jelit, jak również młodzieńczego idiopatycznego zapalenia stawów u dzieci.  Zaznaczę jednak, że nie u każdego obserwuję remisję choroby. Bardzo często ciężko jest stwierdzić całkowitą remisję. Najczęściej widać poprawę objawów i ogólnego funkcjonowania pacjenta.
Reakcje na terapię dietą można określić jako spektrum. Czasami reakcji nie ma żadnych. I z tym też trzeba się liczyć. Co więcej, ocenę efektywności terapii dietetycznej komplikuje również to, że jest ona zdecydowanie trudniejsza w zastosowaniu niż branie tabletek. Utrzymanie ścisłej diety przez długi czas nie udaje się każdemu. Jednak widzę zdecydowaną dodatnią korelację pomiędzy stopniem i czasem przestrzegania diety a prawdopodobieństwem wystąpienia korzystnego efektu po jej zastosowaniu.
Wiele informacji dotyczących diety w chorobach autoimmunologicznych i innych istotnych dla wegetarian poruszam na profilu fundacji: www.fb.com/WiemyCoJemy oraz na moim profilu na Facebooku: www.fb.com/DesmondMalgorzata.

Rozmawiała Katarzyna Lewkowicz-Siejka

Źródło: Miesięcznik Znaki Czasu, 3/2017.

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy artykuł dużo można ciekawych informacji żywieniowych uzyskać więcej powinno być takich ciekawych reportaży.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...

Czy chrześcijanie mogą jeść mięso?

Jakiś czas temu wpadł na moją skrzynkę pocztową list nawiązujący do wywiadu jakiego udzieliłam kiedyś dla wegemaluch.pl. A w liście pytanie. Poniżej zamieszczam treść listu i moją odpowiedź na niego. Wydaje mi się, że ta korespondencja może zainteresować czytelników bloga, a nawet być może odkrywczą... * ** Szanowna Pani, W wywiadzie „Wegetariańska ścieżka” zaciekawiła mnie Pani wypowiedź, gdzie cytuje Pani Biblię (ja również jestem chrześcijaninem). Być może niewłaściwie ją odebrałem – czy uważa Pani, że chrześcijanie nie mogą jeść mięsa? Gdy czytam Dzieje Apostolskie 10,9-16, znajduję pełne potwierdzenie, że spożycie mięsa (w tym tzw. nieczystego) jest aprobowane przez Pana Boga, a nawet jesteśmy do tego zachęcani („bierz i jedz”). Postrzegam wegetarianizm jako kwestię wyboru stylu życia, przy uwzględnieniu jego wpływu na zdrowie i samopoczucie, ale nie jako jedynej alternatywy dla chrześcijanina, który chce żyć zgodnie z własnym sumieniem. G. Odpowiedź na list:

Trzydzieści przepisów na zielone szejki

Fot. Małgorzata Misiak O walorach zielonych szejków pisałam kilka dni temu. Są ciągle w modzie i myślę, że moda ta nigdy nie minie. Aby więc zachęcić tych, którzy jeszcze nie spróbowali, a urozmaicić szejkowanie (shake'owanie) tym, którzy szejkami się już znudzili, przekazuję trzydzieści przepisów na zielone szejki. Teraz możecie każdego dnia miesiąca mieć innego szejka! Szejkujcie i szukajcie swoich ulubionych smaków!