Przejdź do głównej zawartości

Nigdy nie trać nadziei, mimo wszystko....


Początkowo nie zwracała uwagi na ciemną plamkę na skórze tuż poniżej pępka, ale gdy brzuch powiększał się wraz z rosnącym dzieckiem, zauważyła zmianę koloru i kształtu plamki. Badanie wykazało, że jest to czerniak i Magda dostała skierowanie na operację. Była już w ósmym miesiącu ciąży i bez chwili wahania zdecydowała się na usunięcie nowotworu. W domu zostawiła z babcią dwuletnią córeczkę, a ze sobą zabrała nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. I tak było. Wkrótce po usunięciu czerniaka na świat przyszło drugie dziecko.

Poznałam Magdę i jej dziewczynki wtedy, gdy jeszcze karmiła piersią półtoraroczną córeczkę i już miała rozpoznanego kolejnego czerniaka z przerzutami do węzłów chłonnych pod pachą i w pachwinie. Byłam wtedy wolontariuszką w hospicjum domowym. Zawiadomiła nas o potrzebnej pomocy zrozpaczona przyjaciółka Magdy, której lekarze uświadomili powagę sytuacji. Magda czekała na kolejną operację, tym razem o większym zasięgu. Znała już termin operacji. Czekała na nią w domu i cały ten czas poświęcała swoim córeczkom. Jak tylko mogła najlepiej, kryła strach i rozpacz przed dziećmi. Na pierwszą wizytę w domu Magdy wybrałyśmy porę, kiedy dziewczynki poszły spać. Nigdy nie zapomnę tego wieczoru. Żadne moje słowa nie oddadzą rozpaczy matki dwóch małych dziewczynek, która ma świadomość powagi sytuacji i zagrożenia życia. To nasze pierwsze spotkanie dało mi jednocześnie wgląd w sytuację rodziny. Dzięki temu możliwe stało się zaplanowanie zakresu pomocy hospicyjnej po operacji Magdy i w trakcie rekonwalescencji. Magda miała rzeczywiste powody do niepokoju.

Czekałyśmy na zabieg. Ten czas pozwolił nam poznać się bliżej, zaufać sobie i szczerze skonfrontować się z sytuacją. Magda uzyskała pewność, że z naszej strony otrzyma wszechstronną pomoc i że będziemy z nią tak długo, jak tylko będzie nas potrzebowała. Pewnego dnia zapytałam Magdę, czy wierzy w Boga. Nie wiedziała, jak odpowiedzieć. Wspomniała tylko, że już od dawna nie chodzi do kościoła i nie modli się. Zapytałam więc, czy nie będzie jej przeszkadzało, gdy ja będę się modlić o nią i jej rodzinę. O jej zdrowie. Dostałam zgodę. Przed domem Magdy był przystanek autobusowy, zwykle pusty o wieczornej porze. Była ciemna noc. Gwiazdy na niebie. Wychodziłam z jej domu zdruzgotana bezsilnością. Patrzyłam w niebo z niemym krzykiem, wołając o pomoc, o życie dla Magdy, o wszystko to, czego po ludzku nie mogłam jej dać. Rozpłakałam się w głos. Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. Trudno jest zasnąć, mając przed oczyma ludzką tragedię. Rozmowa z Bogiem przynosi ukojenie, po czasie przychodzi sen. Sen jest piękny, kolorowy. Idę pod górę, przede mną łąka, ogrodzenie z drewnianych bali. Za nimi postać. Widzę stopy w sandałach i skraj szaty. I słyszę wyraźnie słowa: - Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.

Dzień przed operacją, gdy Magda była już w szpitalu, spotkałam się z chirurgiem, który miał ją operować. Lekarz wiedział, że Magda jest objęta opieką hospicyjną i dawał nam wskazówki, jak opiekować się nią w domu podczas jej rekonwalescencji. W przybliżeniu opisał też zakres operacji. Umówiłam się z lekarzem, że spotkam się z nim po zabiegu.

Czekałam przed blokiem operacyjnym, modląc się. Miałam w oczach dwie małe dziewczynki, córeczki Magdy, które choć nieświadome zagrożenia, jakby coś przeczuwając, tuliły się do niej bezustannie. Odpędzałam od siebie czarne scenariusze. Prosiłam Boga o uzdrowienie, o życie dla Magdy. Wracały słowa Jezusa:
– Jestem z wami…
Nie pamiętam, co czułam, wchodząc do pokoju lekarskiego. Pamiętam radosną twarz chirurga i jego słowa. Nie ma czerniaka, wyciąłem węzły, zbadaliśmy, nie ma ani jednej komórki.
Magda przeszła długą i bolesną rehabilitację. Żyje. Bóg żyje, działa, czyni cuda, uzdrawia. Nie traćmy nadziei. Mimo wszystko.
Autor: Barbara Niemczewska

Źródło: Kwartalnik Lubię życie, nr 01 (7) 2019.

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...