Przejdź do głównej zawartości

NIK o stosowaniu antybiotyków w hodowli zwierząt (w woj. lubuskim)

Wyniki kontroli NIK wskazują, że w hodowlach zwierząt antybiotyki są powszechnie używane. Stosowało je aż 70 proc. hodowców zwierząt z woj. lubuskiego objętych monitoringiem wody i pasz. W hodowlach indyków i kurcząt rzeźnych odsetek ten był jeszcze wyższy i przekraczał 80 proc. W każdym zbadanym wypadku użycie antybiotyków było uzasadniane względami leczniczymi. Jednak luki w nadzorze nad tym rynkiem są tak poważne, że urzędowy obraz może nie odpowiadać rzeczywistości. Dlatego NIK – nie przesądzając o zasadności podawania antybiotyków zwierzętom w hodowlach, ani nie rozstrzygając, czy preparaty były podawane profilaktycznie, czy w uzasadnionych przypadkach leczniczych - wskazuje, że skala i zakres ich stosowania budzą uzasadnione obawy co do skutków, jakie może to spowodować teraz i w przyszłości.

Środki przeciwbakteryjne, w tym antybiotyki, są niezbędne w leczeniu wielu chorób zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. Jednak obecność pozostałości substancji o działaniu przeciwbakteryjnym w żywności niesie negatywne następstwa zdrowotne, a pośrednio także ekonomiczne. Badania wskazują, że nawet małe dawki antybiotyków przyjmowane z żywnością przez dłuższy czas mogą przyczyniać się do powstawania w organizmie ludzkim lekoopornych szczepów bakteryjnych. Skutkiem przyjmowania antybiotyków może być także zwiększone ryzyko występowania np. reakcji alergicznych.


Do stałego monitorowania obecności substancji niedozwolonych w produktach spożywczych pochodzenia zwierzęcego zobowiązane są organy Inspekcji Weterynaryjnej, a w pewnym zakresie również Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Mają one także obowiązek nadzoru nad obrotem i wykorzystywaniem antybiotyków w hodowli zwierząt. Zakres i sposób realizacji tych zadań może mieć istotny wpływ na przeciwdziałanie nieprawidłowemu wykorzystywaniu antybiotyków w produkcji zwierzęcej, dlatego NIK sprawdziła, czy obecnie obowiązujący model i sposób nadzoru jest skuteczny, tzn. czy pozwala rzeczywiście nadzorować i zapobiegać negatywnym zjawiskom.

Ustalenia kontroli (kontrolę przeprowadzoną w woj. lubuskim NIK traktuje jako wstęp do kontroli ogólnopolskiej) wskazują, że aktualnie obowiązujący model nadzoru nad wykorzystaniem antybiotyków w produkcji zwierzęcej w Polsce jest nieskuteczny i nieefektywny. A skala i waga stwierdzonych nieprawidłowości i niedociągnięć jest tak duża, że uprawnia to NIK do stwierdzenia, że urzędowy obraz wykorzystywania antybiotyków w hodowlach zwierząt może nie oddawać rzeczywistości.

Sprawujące nadzór nad wykorzystywaniem antybiotyków w produkcji zwierzęcej organy skontrolowanych inspekcji, na ogół zgodnie z obowiązującymi planami i wymogami formalnymi wykonywały swoje obowiązki. Jednak w ocenie NIK wszystkie ich działania, prowadzone kontrole i badania monitoringowe, choć formalnie zgodne z przepisami, nie pozwalały rzetelnie ocenić zasadności i prawidłowości stosowania antybiotyków przez hodowców. Nie gwarantowały one także ochrony konsumentów przed skutkami nieprawidłowego stosowania antybiotyków w produkcji mięsa przeznaczonego do spożycia.

Tymczasem wyniki kontroli w województwie lubuskim wskazują, że antybiotyki w hodowlach zwierząt stosowane są powszechnie: 70 proc. wszystkich hodowców zwierząt, objętych monitoringiem wody i pasz stosowało antybiotyki, a w przypadku stad indyków i kurcząt odsetek ten przekraczał 80 proc. hodowców objętych badaniami.


Szczegółowa analiza ewidencji leczenia zwierząt (kart leczenia) w skontrolowanych powiatach wykazała, że np.:
  • w 2015 r. w jednym z powiatów spośród skontrolowanych 15 hodowców zwierząt - antybiotyki stosowało 10, z czego ośmiu w ciągu ostatnich trzech miesięcy przed badaniem (antybiotyki stosowali np. dwaj z dwóch skontrolowanych hodowców brojlerów i pięciu z pięciu hodowców indyków); w innym powiecie spośród 15 skontrolowanych - antybiotyki stosowało 14, z czego 13 w ciągu ostatnich trzech miesięcy (w tym np. dwóch z dwóch hodowców trzody chlewnej, sześciu z sześciu hodowców brojlerów i pięciu z pięciu hodowców indyków);
  • z kolei w roku 2016 spośród 11 skontrolowanych hodowców - ośmiu stosowało antybiotyki w okresie nie wcześniej niż trzy miesiące od daty pobrania próby monitoringowej (w tym pięciu hodowców brojlera kurzego oraz każdy z trzech skontrolowanych hodowców indyków).
W każdym zbadanym przypadku stosowanie antybiotyków w hodowlach zwierząt (zarówno trzody chlewnej jak i drobiu) uzasadniano względami leczniczymi  Jednak w ocenie NIK, rzetelne ustalenie faktycznych przyczyn stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt nie było możliwe przede wszystkim z powodu słabości systemu nadzoru, który nie dysponuje rzetelnymi danymi.

Skontrolowane instytucje nie dysponowały danymi, na podstawie których można było jednoznacznie stwierdzić prawidłowość, czy też zasadność podawania antybiotyków. Nie było zbiorczych danych dotyczących np. podawania antybiotyków poszczególnym gatunkom zwierząt, na temat rodzajów antybiotyków, dawek, czasu podawania.

Nieefektywny system nadzoru może okazać się groźny, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę skalę wykorzystania antybiotyków w produkcji zwierzęcej w Polsce oraz fakt, że to ten system decyduje o bezpieczeństwie produktów pochodzenia zwierzęcego (np. mięsa) przeznaczonych do spożycia.

Kontrole


Kontrole ewidencji leczenia zwierząt, kluczowe dla rzetelnego sprawowania nadzoru, nie stanowiły skutecznego narzędzia nadzoru nad stosowaniem antybiotyków, przede wszystkim z powodu aktualnie obowiązującego sposobu prowadzenia dokumentacji lekarsko-weterynaryjnej. Uwagi NIK dotyczą przede wszystkim formy i sposobu prowadzenia ewidencji leczenia zwierząt.

Obecnie - zgodnie z przepisami - opiekujący się danym stadem lekarz weterynarii prowadzi Książkę leczenia zwierząt gospodarskich. Jest to papierowa, samokopiującą Książka o numerowanych stronach, w której dokonuje się chronologicznych wpisów dotyczących czynności lekarsko - weterynaryjnych w poszczególnych gospodarstwach. Jednak podobnej książki na wpisy nie musi prowadzić właściciel stada. Jedynym potwierdzeniem wizyt i zastosowania między innymi antybiotyków w danym gospodarstwie są przekazywane hodowcy zwierząt oryginały stron z Książki leczenia.

Hodowca jest zobowiązany przechowywać te karty w sposób chronologiczny przez pięć lat. Nie ma jednak żadnego obowiązku spinania ich, łączenia w całość, ani choćby numerowania. Całość dokumentacji stanowi więc plik luźnych kart, powstających w czasie istnienia gospodarstwa, a kontrolujący nie ma wiedzy, czy przedstawiany mu zestaw kart jest kompletny.

NIK zwraca więc uwagę, że taki system nadzoru nie tylko ma luki, ale wręcz nie może być skuteczny, a tym bardziej nie może gwarantować, że mięso, które trafia do sprzedaży jest bezpieczne dla zdrowia konsumentów. Luki wskazane przez NIK sprawiają bowiem, że formalnie hodowcy mogą przedstawić Inspekcji Weterynaryjnej tyle kart, ile uznają za stosowne w danym momencie, a kontroler nie ma realnej możliwości weryfikacji prawdziwości zapisów w tych kartach, ani weryfikacji ich rzeczywistej liczby. Rzetelności zapisów nie można też sprawdzić u lekarza, który karty wystawiał, ponieważ lekarze ci nie podlegają kontroli ze strony powiatowego lekarza weterynarii lecz objęci są nadzorem Wojewódzkiej Inspekcji Weterynaryjnej, a ta z kolei nie ma uprawnień do kontrolowania gospodarstw. W wielu wypadkach kontrolerzy muszą więc po prostu opierać się na oświadczeniach hodowców o braku leczenia zwierząt. Skutecznie uniemożliwia to pełne i chronologiczne odtworzenie przebiegu i historii stosowania antybiotyków w danym gospodarstwie oraz uzależnia efekty i ustalenia kontroli od dobrej woli i uczciwości hodowców. Przypadki braku ewidencji leczenia zwierząt w gospodarstwie stwierdzono we wszystkich skontrolowanych Powiatowych Inspektoratach Weterynaryjnych, przy czym w skrajnych przypadkach aż w ponad połowie objętych nadzorem gospodarstw organy Inspekcji fakt nieleczenia zwierząt w okresie ostatnich pięciu lat ustalały wyłącznie w oparciu o oświadczenia hodowcy.

W dokładnym rozpoznaniu stanu zużycia antybiotyków w produkcji żywności pochodzenia zwierzęcego (np. mięso, jaja, miód) nie pomagały także ograniczone uprawnienia nadzoru farmaceutycznego i brak możliwości prowadzenia kontroli krzyżowych. Np. umiejscowiony w strukturach Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego jednoosobowy Zespół ds. Nadzoru Farmaceutycznego posiadał uprawnienia do przeprowadzania kontroli obrotu antybiotykami w hurtowniach farmaceutycznych oraz w zakładach leczniczych dla zwierząt. Wojewódzki Lekarz Weterynarii (WLW) nie miał natomiast uprawnień do przeprowadzania kontroli w najbardziej newralgicznych miejscach, czyli w gospodarstwach zajmujących się produkcją zwierząt. Uprawnienia do kontroli gospodarstw posiadali Powiatowi Lekarze Weterynarii (PLW). Ci jednak z kolei nie mieli możliwości kontrolowania lekarzy weterynarii (zakładów leczniczych) ordynujących leki.



Dane



Skala stosowania antybiotyków w produkcji zwierzęcej w Polsce nie jest dokładnie znana. Zapewnieniom hodowców o niestosowaniu antybiotyków przeczą oficjalne dane nt. sprzedaży leków weterynaryjnych. Wynika z nich, że tylko w ciągu pięciu lat (2011-2015) w Polsce sprzedaż antybiotyków weterynaryjnych wzrosła o 23 proc., a Polska jest w czołówce państw w Europie pod względem zużycia antybiotyków w hodowlach zwierząt.



PCU jest czysto techniczną jednostką wykorzystywaną tylko do szacunków sprzedaży skorygowaną o dane dotyczące populacji zwierząt w poszczególnych krajach europejskich. W sprawozdaniu ESVAC 1 pcu = 1 kg różnych kategorii żywego inwentarza i ubitych zwierząt z uwzględnieniem przywozu i wywozu zwierząt rzeźnych lub uboju w innym państwie członkowskim UE.

Precyzyjnych danych na temat stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt nie ma Ministerstwo Rolnictwa. Ministerstwo posiada jedynie (przekazane przez hurtownie farmaceutyczne) dane dotyczące sprzedaży leczniczych produktów weterynaryjnych (w tym substancji przeciwbakteryjnych, czyli m.in. antybiotyków). Z danych tych wynika, że sprzedaż antybiotyków weterynaryjnych w ostatnich latach stale wzrastała (z poziomu 475 ton w 2011 roku do 582,5 ton w 2015 roku), a ponad 70 proc. sprzedanych w tym okresie antybiotyków weterynaryjnych w Polsce to, podobnie jak w innych krajach UE, antybiotyki starszej generacji (tetracykliny, penicyliny i sulfonamidy).


Wiarygodnymi danymi o skali, zakresie i rodzaju wykorzystywanych w produkcji zwierzęcej antybiotyków nie dysponowały także organy skontrolowanych Inspekcji, a wycinkowe informacje w tym zakresie ujawniane były jedynie w dokumentacji z poszczególnych kontroli. Wpływ na taką sytuacją miały uwarunkowania zasadniczo niezależne od skontrolowanych organów Inspekcji, tj.: brak ogólnopolskiej platformy/bazy danych o użyciu antybiotyków lub obowiązku raportowania o zastosowaniu antybiotyków organom nadzoru.

Przyczyny


W każdym zbadanym przypadku stosowanie antybiotyków w hodowlach zwierząt (zarówno świń jak i drobiu) uzasadniano względami leczniczymi. Jednak w ocenie NIK, wskutek niedomagań w sprawowaniu nadzoru, rzetelne ustalenie faktycznych przyczyn stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt nie było możliwe.

Rzeczywistych przyczyn tak powszechnego stosowania antybiotyków w hodowlach, ani rzeczywistej liczby zastosowanych (spośród wszystkich kupionych) antybiotyków Inspekcje nie znały. Ustalenie tego nie było możliwe m.in. z uwagi na wspomnianą niemiarodajną formę / sposób prowadzenia ewidencji leczenia oraz brak bazy danych (lub obowiązku raportowania organom nadzoru faktu zastosowania antybiotyków) nt. stosowania antybiotyków w hodowlach. Tymczasem zgodnie z ustaleniami kontroli NIK do przyczyn powszechnego stosowania antybiotyków w produkcji zwierzęcej należy zaliczyć nie tylko względy lecznicze, ale również niezgodne z prawem podawanie antybiotyków w celach pozaleczniczych.


Do przyczyn powszechnego stosowania antybiotyków w produkcji zwierzęcej należy zaliczyć względy lecznicze, ale również niezgodne z prawem podawanie antybiotyków w celach pozaleczniczych.
LEGALNENIELEGALNE
• względy lecznicze (ratowanie życia
lub zdrowia zwierząt) za zgodą i pod
kontrolą lekarza weterynarii;
• stymulatory wzrostu
• prewencyjne podawanie antybiotyków
w celu eliminowania ryzyka zachorowań
i padnięć;
• podawanie antybiotyków samodzielnie
przez hodowców (poza ordynacją lekarzy
weterynarii);
Czynniki wpływające na konieczność stosowania antybiotyków w celach leczniczych Czynniki sprzyjające nielegalnemu wykorzystywaniu antybiotyków
• brak właściwej bioasekuracji, troski
o dobrostan lub higienę zwierząt;
• duża intensywność hodowli (fermy
wielkopowierzchniowe, skracane cykle
rozwoju zwierząt hodowlanych);
• brak właściwej profilaktyki poprzez
np. niestosowanie prebiotyków;
• niewłaściwe leczenie spowodowane
brakiem właściwego rozpoznania
bakteryjnej przyczyny choroby
(brak antybiogramów);
• brak wiedzy i niska świadomość hodowców
o skutkach i zagrożeniach wynikających
z nadużywania antybiotyków w produkcji
zwierzęcej.
• łatwość dostępu do antybiotyków
poza legalnym strumieniem dystrybucji
(nielegalny obrót) - np. w Internecie,
czarny rynek;
• forma dokumentacji leczenia u hodowcy
(luźne karty) umożliwiająca pozyskanie
antybiotyków przez hodowcę „legalnie”
od kilku lekarzy weterynarii na tę samą
jednostkę chorobową (bez ich wiedzy);
• brak skutecznego nadzoru właściwych
organów; w tym nieskuteczne ściganie
i egzekwowanie kar za nielegalny obrót
i stosowanie antybiotyków;
• brak wiedzy i niska świadomość hodowców
o skutkach i zagrożeniach wynikających
z nadużywania antybiotyków w produkcji
zwierzęcej.

Źródło: Opracowanie własne NIK na podstawie analizy przedkontrolnej oraz ustaleń kontroli - wyjaśnień pracowników IW oraz informacji od samorządów lekarzy weterynarii.

Oprócz wspomnianych brakujących narzędzi prawnych i rozwiązań organizacyjnych, a także jasno sprecyzowanych zasad racjonalnego i bezpiecznego stosowania antybiotyków w produkcji żywności pochodzenia zwierzęcego, negatywnie na skuteczność nadzoru nad stosowaniem antybiotyków w hodowli zwierząt w Polsce przekładała się również niewystarczająca, przy tak dużym obciążeniu obowiązkami, obsada kadrowa skontrolowanych Inspekcji Podejmowane próby naborów na stanowiska merytoryczne (związane z wykonywaniem nadzoru) kończyły się niepowodzeniem z uwagi na brak kandydatów. Lekarze weterynarii w większości nie byli zainteresowani oferowanymi stanowiskami z uwagi na niedostateczne warunki finansowe, niekonkurencyjne wobec prywatnego rynku usług weterynaryjnych. Część stanowisk obsadzano więc osobami z wykształceniem innym niż kierunkowe (np. mgr wychowania fizycznego, mgr filologii polskiej). Nie rozwiązywało to jednak w pełni problemu braku inspektorów, ponieważ osoby niebędące lekarzami weterynarii nie mogą wykonywać części obowiązków związanych z nadzorem weterynaryjnym; nie mogą np. zajmować się zwalczaniem chorób zakaźnych zwierząt, ani pobierać prób od zwierząt do badań kontrolnych.

Czynniki dodatkowo obniżające skuteczność nadzoru:

Niewłaściwy sposób organizacji transportu prób pobranych przez PIW i PSSE za pośrednictwem WIW do właściwego laboratorium, co skutkowało m.in.:
  • pobieraniem prób jedynie w wybrane dni tygodnia;
  • kumulowaniem poboru prób (u hodowców pobierano kilka prób jednego dnia w tym samym kierunku badań);
  • wydłużeniem czasu dostarczenia próby do laboratorium;
  • niezachowaniem tzw. aspektu pełnego zaskoczenia (hodowcy byli informowani z wyprzedzeniem o dacie pobrania próby).

Konsekwencje


NIK wskazuje także, że jedną z najgroźniejszych konsekwencji niedomagań obowiązującego modelu nadzoru jest fakt, że w efekcie o zastosowaniu antybiotyków w danej hodowli decyduje weterynarz wolnej praktyki i właściciel stada bez możliwości urzędowej weryfikacji poprawności i zasadności takich decyzji.

Jednym z najbardziej negatywnych następstw nadmiernego i powszechnego wykorzystywania antybiotyków jest antybiotykoodporność. Oporność na antybiotyki, według szacunków OECD, może być przyczyną 700.000 zgonów na całym świecie. Oporność na antybiotyki w porównaniu z sytuacją, kiedy ona nie występowała, przynosi również znaczne straty finansowe. W państwach OECD, mogą one osiągnąć około 0,03 proc. PKB w 2020 r., 0,07 proc. w 2030 r. i 0,16 proc. w 2050 r. i właśnie do tego roku ma to doprowadzić do łącznych strat sięgających 2,9 biliona dolarów.

Potwierdzeniem tego są niepokojące są wyniki prowadzanych przez lubuskie organy Inspekcji Sanitarnej badań monitoringowych w zakresie antybiotykooporności. Oporność na leki przeciwdrobnoustrojowe stwierdzono w przypadku 25% próbek mięsa drobiowego, 15% mięsa wołowego oraz 10% mięsa wieprzowego.

W Europie


Podczas gdy w Polsce ilość antybiotyków stosowanych w produkcji zwierzęcej rośnie, rozwiązania zastosowane na niemieckim rynku hodowli zwierząt pozwoliły na ograniczenie ilości wykorzystywanych antybiotyków, a nawet na utrzymanie kilkuletniej tendencji spadkowej. Niemiecki model nadzoru nad stosowaniem antybiotyków zawiera m.in.:
  • obowiązek raportowania do organów nadzoru o stosowaniu antybiotyków przez hodowcę (gromadzenie i analiza danych);
  • obowiązywanie wskaźników częstotliwości terapii antybiotykowej;
  • podejmowanie działań nadzorczych w przypadku przekraczania wskaźników przez hodowcę.


Wnioski i uwagi NIK


A) DE LEGE FERENDA
Do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi o:
  • podjęcie działań legislacyjnych mających na celu zmianę formy i sposobu prowadzenia dokumentacji lekarsko-weterynaryjnej i ewidencji leczenia zwierząt na taką, która da możliwość pełnego, chronologicznego odtworzenia przebiegu stosowania produktów leczniczych w czasie całego cyklu produkcyjnego zwierząt gospodarskich
  • podjęcie działań legislacyjnych w zakresie poszerzenia nadzoru farmaceutycznego Inspekcji Weterynaryjnej o możliwość przeprowadzania kontroli w gospodarstwach zajmujących się produkcją zwierzęcą, przy jednoczesnym wzmocnieniu kadrowym nadzoru farmaceutycznego
B) SYSTEMOWE
Do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi we współpracy z Głównym Lekarzem Weterynarii, organami samorządu lekarzy weterynarii, organizacjami producentów/hodowców, ośrodkami naukowymi i ekspertami, na rzecz ograniczenia stosowania antybiotyków w produkcji zwierzęcej i poprawy skuteczności nadzoru w tym obszarze m.in. poprzez:
  • wprowadzenie obowiązku raportowania o stosowaniu antybiotyków lub utworzenie ogólnopolskiej platformy internetowej (bazy danych), pozwalającej na monitorowanie aktualnego poziomu użycia antybiotyków w gospodarstwach
  • wyznaczenie dopuszczalnych limitów ilości użytych antybiotyków w gospodarstwie, których przekroczenie skutkowałoby wdrożeniem odpowiednich procedur nadzorczych
  • opracowanie i wdrażanie programu ograniczania stosowania antybiotyków, w tym zasad racjonalnego i bezpiecznego ich opracowanie i wdrażanie programu ograniczania stosowania antybiotyków, w tym zasad racjonalnego i bezpiecznego ich wykorzystywania oraz dobrych praktyk w tym obszarze
  • prowadzenie na szeroką skalę akcji informacyjno-edukacyjnych na rzecz rozważnego stosowania antybiotyków w produkcji zwierzęcej i eliminowania przyczyn uzasadniających konieczność ich stosowania (np. bioasekuracja, poprawa dobrostanu zwierząt)
Unijny zakaz stosowania antybiotyków w celach innych niż lecznicze

NIK zwraca uwagę, że kierując się dobrem konsumentów oraz mając na względzie zalecenia organizacji międzynarodowych, na terenie Unii Europejskiej wprowadzono regulacje określające zasady użycia antybiotyków w leczeniu zwierząt, których produkty przeznaczone są do konsumpcji. Wyrazem tego był m.in. zakaz stosowania antybiotykowych stymulatorów wzrostu, leków antybakteryjnych o silnym działaniu toksycznym oraz objęcie producentów systematyczną kontrolą pozostałości antybiotyków w produktach spożywczych.

Jeszcze do 2006 roku antybiotyki (najczęściej tetracykliny) dodawane do pasz były używane w produkcji zwierzęcej jako stymulatory wzrostu, których zadaniem było powodowanie wzrostu masy ciała zwierząt. Od 1 stycznia 2006 roku w Unii Europejskiej obowiązuje całkowity zakaz stosowania antybiotykowych stymulatorów wzrostu. Producentów żywności pochodzenia zwierzęcego obowiązują surowe normy. Od 2006 r. w Unii obowiązuje także całkowity zakaz podawania zwierzętom hodowlanym hormonów wzrostu oraz pasz i mączek zwierzęcych zawierających antybiotyki, które mogłyby sprawić, że zwierzę będzie dorodniejsze.

Źródło: NIK o stosowaniu antybiotyków w hodowli zwierząt (w woj. lubuskim)
Wypowiedź prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego - materiał emisyjny audio MP3

Komentarze

  1. Ciekawe... Warto wiedzieć takie rzeczy i na nie uważać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Profilaktyczne podawanie antybiotyków to dla mnie jakaś kompletna porażka. Rozumiem suplementy, wzmacniania ale antybiotyki?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim skromnym zdaniem wszystko można stosować ale trzeba przy tym zachować umiar i zdrowy rozsądek.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...