Przejdź do głównej zawartości

„Ciosać kamień, czy szlifować kamień?” – o zarządzaniu sobą w czasie i organizacji czasu pracy

Zapraszamy na wykład, który zaskoczy Cię co najmniej paroma spostrzeżeniami. Podczas niespełna godzinnego spotkania dowiesz się szokujących faktów na temat zarządzania sobą w czasie i organizacji czasu. Poznasz niebanalne narzędzia, które pozwolą Ci lepiej organizować to, czym zajmujesz się na co dzień. Bez pseudomotywacyjnej gadki, prosto i na temat. Wykład będzie miał charakter interaktywny, a prelegent postawi słuchaczom liczne pytania. Przygotuj także swoje. Przyjdź i skorzystaj z obszernej wiedzy oraz zdobytego doświadczenia naszego wyjątkowego gościa!

Prelegent: Michał Łęgowski
Kiedy: 20 stycznia 2018 r.
Godzina: 18.30
Miejsce: ul. Zeylanda 11, Poznań, poziom +1
Organizator: Stowarzyszenie Promocji Zdrowego Stylu Życia – Sięgnij Po Zdrowie
Wstęp bezpłatny

Spotkaniu towarzyszy konkurs i poczęstunek.

Michał Łęgowski (www.michallegowski.pl) – doświadczony trener umiejętności społecznych i akredytowany coach International Coaching Federation (ACC). Ponadto, prezes zarządu firmy szkoleniowej Trainbrain Polska Sp. z o.o. (www.trainbrain.com.pl) i zaawansowany mówca w Toastmasters International z certyfikacją ALB, ACS. Absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu o profilu absolwenta - trenera biznesu oraz uniwersytetu SWPS w Warszawie na kierunku psychologia. Wykładowca współpracujący na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Posiada certyfikację VCC (Vocational Competence Certificate) w praktyce trenerskiej. W latach 2012-2015 główny koordynator fundacji praktyków rozwoju osobistego MeetPRO. Organizował i prowadził warsztaty rozwojowe dla blisko 500 Polaków miesięcznie. Wcześniej przez dwa lata pracował w firmie szkoleniowej Life Architect (www.lifearchitect.pl) pod okiem Michała Pasterskiego (www.michalpasterski.pl). Mentor i ekspert dla AIP Inkubatory oraz trener prowadzący formułę Business Training dla Business Link w ramach projektu Polski Przedsiębiorczej. Trener bardzo aktywny zawodowo, w samym styczniu i lutym 2017 roku szkolił przez 22 dni oraz przeprowadził 56 sesji coachingowych. Regularnie występuje na konferencjach i wykładach, wypowiada się jako ekspert w mediach (m.in. kanał Discovery, reklama z udziałem eksperta dla Magne B6), posiada liczne materiały video na YouTube, występował na jednej scenie z takimi osobami jak Robert Cialdini, Jarosław Kuźniar, Jerzy Zientkowski, Adela Warać i prof. Jan Miodek.

Komentarze

  1. Świetnie się to prezentuje. Jestem pod wrażeniem. Uwielbiam przeglądać blogi tego typu w wolnych chwilach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetny wpis, dlatego tak bardzo dobrze mi się tutaj wraca ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłem/widziałem no i polecam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...