Przejdź do głównej zawartości

Lekarze bezradni — pomogł NEWSTART

Wywiad z Iwoną Megger, fizjoterapeutką, która poprzez zastosowanie zaleceń programu NEWSTART, w tym diety warzywno-owocowej, odkryła sposób na uporanie się ze swoimi dolegliwościami zdrowotnymi.

Co cię skłoniło do poszukiwania alternatywnych metod leczenia?

Mój opłakany stan zdrowia. Czułam się jeszcze młoda, ale bardzo schorowana. Człowiek w kwiecie wieku powinien być zdrowy! Ze mną było inaczej. Jako studentka uczęszczałam na zajęcia prowadzone w Szpitalu Reumatologicznym w Sopocie. Nie przypuszczałam wówczas, że dwadzieścia lat później zostanę pacjentką przychodni reuma­tologicznej z koniecznością leczenia szpitalnego.

Jakie dolegliwości wystąpiły u ciebie?

Na początku po­jawiła się anemia, a potem sztywność stawów. Pomimo szerokiej diagnostyki przez długi czas żaden z le­karzy nie potrafił powiedzieć, na co faktycznie choruję. Zażywałam duże dawki środków prze­ciwbólowych, aby móc funkcjonować. W tym czasie zależało mi bardzo na utrzymaniu pracy. Stan mojego zdrowia ciągle się pogarszał. Wej­ście na pierwsze piętro stało się dużym pro­blemem. W końcu trafiłam do szpitala. Zrobio­no znów szereg badań i zdiagnozowano reumatoidalne zapalenie stawów (RZS).

Czy ktoś podjął się rozmowy wyjaśniającej ci przyczyny RZS?

Nie. Skaza­na byłam na leczenie objawowe i dużą niepew­ność co do mojej przyszłości.

Ciebie jednak nie satysfakcjonowało leczenie objawowe...

Jestem fizjoterapeutką. Wiedziałam, że choroby nie biorą się ot, tak sobie.. Nie chciałam być klientką apteki do końca życia! To był rok 2003, kiedy po wielu zma­ganiach z chorobą, znajoma za­chęciła mnie do wzięcia udziału w programie NEWSTART. Miał być on prowadzony w ośrodku rekreacyjno-wypoczynkowym "Zatonie", niedaleko Złocieńca, przez światowej sławy lekarza dr. Sanga Lee z ośrod­ka Waimar w Kalifornii. Byłam zachęcona. Zo­stawiłam dzieci u rodziców, a sama wyruszyłam po "ostatnią deskę ratunku".

Co dał ci NEWSTART?

Program był tym, czego potrzebowałam. Byłam pod ogromnym wrażeniem profesjonal­nie prowadzonych wykładów. Nikt dotąd nie za­interesował mnie tak bardzo fizjologią człowie­ka! Treść każdego wykładu skrzętnie notowałam, aby po­tem móc jeszcze raz wszystko przeanalizować. Odkrywczymi były dla mnie: potrzeba picia 2 li­trów wody dziennie oraz zgubne skutki stosowa­nia używek. Choć mam medyczne wykształcenie, nie wiedziałam jakie to ważne do zdrowia! W tym czasie piłam kawę kofeinową nałogowo i to w dużych ilościach. Zjadałam też sporo słodyczy każdego dnia. W Zatoniu zrozumiałam, że od dzieciństwa miałam fatalne nawy­ki żywieniowe. Doktor Lee wyjaśnił mi, że to moje wybory - mój styl życia wpłynął na rozwinięcie się RZS-u. Używki, słodycze, kawa, tłuszcze zwierzęce, białe pieczywo, mało błonnika, obecna w diecie wieprzowi­na, ser żółty i inne gatunki nabiału spowodowały, że mój organizm cierpiał.

Czy łatwo przychodziła ci zmiana nawyków żywieniowych?

Przyznam, że pierwsze dni programu były bardzo trudne. Nie smakowało mi to zdrowe jedzenie... Poza tym by­łam senna, zmęczona, obolała i słaba. Gdy podczas któregoś wykładu doktor Lee wyjaśnił, że to objawy oczyszczania się organizmu z nagromadzonych przez całe lata toksyn, byłam zachęcona. Nie poddałam się i z upływem czasu czułam się coraz lepiej. Wkrótce mogłam znacznie ograniczyć dawki zażywanych leków. Fakt ten sprawił, że odzyskałam nadzieję na zdrowie.

Wspominałaś mi o emocjach, które potrzebowały także uzdrowienia...

Doktor Lee to wysokiej klasy specjalista o rozległej wiedzy. W czasie konsultacji  z doktorem Lee uzmysłowiłam so­bie moje ogromne obciążenia na­tury emocjonalnej. Od dziecka byłam bardzo wrażliwa na krytykę. Czułam się niechciana, gorsza i niedo­skonała. Niskie poczucie własnej wartości i poczucie winy towarzyszyły mi odkąd sięgam pamięcią. Z wykładów dowiedziałam się, że są to ważne czynniki ryzyka powstawania choroby reumatycznej, na którą cierpiałam. Jakże nie­zwykle cenną dla mnie była wtedy rada, abym każdy ciężar oddawała Jezusowi! Nie chciałam wyjeżdżać z Zatonia... Wracałam do domu z postanowieniem stosowania zasad programu NEWSTART przez cały rok.

W grupie chyba łatwiej wprowadzać zmiany...

Zdecydowanie tak! W domu nie miałam wsparcia. Nie był to więc łatwy czas. Przejście na wegetarianizm nie było proste, ale smak zaczął się zmieniać już w Zatoniu. Potrawy, które wcześniej zniechęcały mnie wyglądem i zapachem, stały się smaczne. Wyrobienie w sobie nawyku sięgania po wodę, zamiast porannej kawy, było w domu trudniejsze. Byłam niskociśnieniowcem i jak dotąd kawa stawia­ła mnie na nogi. Jednak nie chciałam jej pić! Wpadłam więc na pomysł: rano napełniałam wodą czte­ry półlitrowe butelki, co odpowiadało 2 litrom; zawsze jedną miałam przy sobie i pilnowałam, aby wieczorem wszystkie były puste. Często pi­łam "na zapas", mimo, że nie czułam pragnienia. "Moje bolące stawy potrzebują wody" - powtarza­łam sobie. Nie upłynęło wiele czasu i kawę zupełnie odstawiłam.

I oczekiwane zmiany nadeszły?

Z czasem zaczął znikać obrzęk i sztywność dwóch palców prawej ręki. Także morfologia się poprawiła. Poziom hemoglobiny z 7 g/dl wzrósł do 12 g/dl! I to bez preparatów krwiotwórczych! Przestałam być też senna, ustała arytmia serca, a ciśnienie wzrosło z 90/60 mmHg do 110/90 mmHg.

Wielu nie radzi sobie ze słodyczami. Tobie się udało znacznie je ograniczyć, powiedzmy - panować nad nimi...

To był duży problem. Wcześniej mogłam słodyczami zastąpić wszystkie posiłki. Dzisiaj ich spożycie znacznie ograni­czyłam. Przeczytałam kiedyś takie zdanie: „Jeśli zje­dzenie jednego ciastka pociąga za sobą zjedze­nie dwunastu następnych, to nie ruszaj pierw­szego".

Uważasz się dziś za osobę zdrową?

Przez pewien czas, gdy stosowałam pilnie zasady NEWSTART, nie odczuwam żadnych dolegliwości, nie doskwierał mi ból, nie musiałam zażywać żadnych leków, a moje wyniki były w idealnej normie. NEWSTART zupeł­nie odmienił moje życie. Czułam się jakby po raz drugi zostało darowane mi życie. Kiedyś lekarze bezradnie rozkładali ręce, patrząc jak uchodzi ze mnie życie.

Moje reumatoidalne zapalenie stawów było objawem zapalenia jelita grubego, które zostało rozpoznane dopiero po pewnym czasie. Nikt wcześniej na to nie wpadł... Na ten moment jest to choroba nieuleczalna, która wymaga stosowania, w moim przypadku, niesterydowych leków. Obecnie przebywam w Niemczech wśród ludzi starych i chorych. Moje zasady wydają im się śmieszne... Czasami jestem odbierana jak kosmitka.... Stosowanie zdrowej diety, której nauczyłam się dzięki NEWSTART sprawia, że choroba się nie rozwija, a jej nawroty w postaci bólów reumatycznych poszły w zapomnienie. Jestem jednak pewna, że gdybym stosowała się konsekwentnie do wszystkich zasad, to dawno byłoby już po chorobie...

Dziś wiem, że RZS ma podłoże autoimmunologiczne. Miewam kłopoty i trudności, jak chyba każdy z nas. Nie zawsze potrafię sobie z nimi radzić. Nie rzadko obwiniam samą siebie za osobiste porażki życiowe... Ten brak wiary w siebie i niska samoocena, o której wspominałam, sprawiają wówczas, że budzę się w nocy z silnym bólem stawów. Niechcący pozwalam na to, aby mój własny organizm wymierzał mi kare...

Uważam, że zdrowienie to proces, w którym osoba chora odzyskuje dobre samopoczucie, a rany zostają zabliźnione. Jednak zdrowienie to nie tylko ta fizyczna odnowa naszego organizmu. Dr Lee mówił, że zdrowienie musi dotykać całej osoby - jej umysłu i ducha. To fizyczne zdrowie tylko wtedy jest rzeczywiste i trwałe, gdy poparte jest duchową odnową. Tego właśnie doświadczam. Od czasu NEWSTART moje życia ma inną jakość. Ma sens.

Mówisz z wielkim entuzjazmem o programie NEWSTART i jego wspaniałych efektach.

Zmiana stylu życia, do której zachęca NEWSTART naprawdę działa! Trzeba jednak konsekwencji. To nie "pstryk" i wszystko się zmienia. Aby efekt był trwały, trzeba wprowadzić zasady NEWSTART w życie; trzeba stosować je na co dzień. Dopóki praktykuje się zdrową dietę, ćwiczenia fizyczne, ruch na świeżym powietrzu, światło słoneczne, dopóki pije się wodę, śpi osiem godzin, stosuje wstrzemięźliwość (mam na myśli tu szczególnie odstawienie używek i nie podjadanie miedzy posiłkami)  i - co bardzo ważne - pamięta o tym, że w oczach Bożych ma się wielką wartość, i u Boga szuka się najpierw pomocy - to działa. Jeśli czasami w moim przypadku stare dolegliwości odzy­wają się, to wiem, że to z powodu zanie­dbania którychś z elementów programu.

Czyli nie wrócisz już do mięsa, kawy, mleka i serów żółtych?

Nie wyobrażam sobie powrotu do diety tradycyjnej, tym bardziej, że smak się zmienił i to co kiedyś było "straszne" do zjedzenia, teraz jest oczywistą potrzebą.

Z aktywnością fizyczną, ważnym elementem programu NEWSTART myślę, że jako fizjoterapeutka, nie masz problemu...

Konsekwentnie ją stosuję. Na to muszę znaleźć czas. Chodzę codziennie szybkim marszem do 10 km, z kijami lub bez, w zależności od możliwości.

Wiem, że miałaś możliwość uczestniczyć ponownie w NEWSTART.

To dla mnie był wielki zaszczyt. Brałam udział w programie, ale tym razem nie jako kuracjusz, ale terapeuta, prowadząc gimna­stykę i masaże.

Masz jakąś złotą myśl, którą nosisz w sercu?

Wiem jak ważne jest w przypadku RZS zadbanie o pozytywny swój wizerunek. Każdy chce czuć się ważny, potrzebny, akceptowany, ale nie każdy wierzy w siebie, nie każdy wie, że jest dla kogoś jest ważny, potrzebny i akceptowany. W trudnych chwilach chcę pamiętać to, co powiedział Gabriel García Márquez: "Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem". I jest mi lepiej...

Dziękuję ci za rozmowę i życzę trwania przy tych dobrych zasadach, dzięki którym jesteś dziś zdrowsza niż kiedyś.

Rozmawiała Agata Radosh
www.siegnijpozdrowie.org

Komentarze

Popularne posty

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody

Z boreliozą można wygrać

Wywiad z Lilianną Frankowską, prezesem Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę , którego misją jest pomagać wszystkim, którzy czują się zagubieni i samotni w swojej chorobie. Agata Radosh: Chciałam porozmawiać o boreliozie, nazywaną też chorobą z Lyme. Maleńki pajęczak zmienia plany tysiącom ludzi, aby nie powiedzieć – niszczy je… Ale zacznijmy od tego, w jaki sposób dochodzi do zakażenia? Lilianna Frankowska: Kleszcze z rodzaju Ixodens ricinus występujące w Polsce, możemy spotkać już nawet w piwnicach, a nie tylko lasach czy łąkach. Są nosicielami wielu patogenów (podobno 140). Jednym z nich są bakterie z rodzaju Borrelia burgdorferi , które bytują i namnażają się w jelitach tych kleszczy. Kiedy kleszcz żeruje na swoim żywicielu, krętki aktywują się i wraz ze śliną przenikają pod skórę człowieka. Przyjmuje się, że do zakażenia dochodzi od 24 do 48 godzin, ale z naszych doświadczeń wynika, że ten czas może być znacznie krótszy. Należy podkreślić, że kleszcze we wszystkich swoich sta

Witamina B12 - fakty i mity

Nagranie wykładu dr. Romana Pawlaka z USA poświęconego kwestii zapobiegania niedoborom witaminy B12. Wykład odbył się dnia 20 lipca 2013 r. w Poznaniu, w ramach działalności Stowarzyszenia Promocji Zdrowego Stylu Życia. W zdecydowanej większości przypadków okazuje się, że wiedza jaką posiadamy odnośnie witaminy B12 w świetle aktualnych doniesień naukowych jest nieprawdziwa. Niedobór witaminy B12 występuje dość powszechnie na całym świecie. W grupie osób narażonych na jej niedobór znajdują się miedzy innymi weganie (ludzie, którzy nie spożywają mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego), laktoowowegetarianie (osoby, które nie spożywają produktów mięsnych, ale włączają do diety produkty pochodzenia zwierzęcego, takie jak mleko, przetwory mleczne i jajka), osoby po 50 roku życia, niezależnie od ich diety, osoby, które poddały się operacji żołądka lub którym wycięto dolną część jelita cienkiego, a także osoby chorujące na AIDS. Inni, w tym np. osoby chorujące na cukrzycę, a także każ

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r

Czy chrześcijanie mogą jeść mięso?

Jakiś czas temu wpadł na moją skrzynkę pocztową list nawiązujący do wywiadu jakiego udzieliłam kiedyś dla wegemaluch.pl. A w liście pytanie. Poniżej zamieszczam treść listu i moją odpowiedź na niego. Wydaje mi się, że ta korespondencja może zainteresować czytelników bloga, a nawet być może odkrywczą... * ** Szanowna Pani, W wywiadzie „Wegetariańska ścieżka” zaciekawiła mnie Pani wypowiedź, gdzie cytuje Pani Biblię (ja również jestem chrześcijaninem). Być może niewłaściwie ją odebrałem – czy uważa Pani, że chrześcijanie nie mogą jeść mięsa? Gdy czytam Dzieje Apostolskie 10,9-16, znajduję pełne potwierdzenie, że spożycie mięsa (w tym tzw. nieczystego) jest aprobowane przez Pana Boga, a nawet jesteśmy do tego zachęcani („bierz i jedz”). Postrzegam wegetarianizm jako kwestię wyboru stylu życia, przy uwzględnieniu jego wpływu na zdrowie i samopoczucie, ale nie jako jedynej alternatywy dla chrześcijanina, który chce żyć zgodnie z własnym sumieniem. G. Odpowiedź na list: