Przejdź do głównej zawartości

Pułapki (zbyt) pozytywnego myślenia

Lekarze nie mają już wątpliwości, że psychika odgrywa bardzo ważną rolę w powstawaniu i przebiegu chorób oraz procesie zdrowienia. Antidotum wydaje się pozytywne myślenie, ale takie bezkrytyczne zakładanie różowych okularów często nie pomaga, a może wręcz zaszkodzić.

Na chorobę patrzymy najczęściej jako coś bardzo złego, co się nam przytrafia. Czy może mieć ona jakieś pozytywne skutki?

— Choroba często sprawia, że ludzie zmieniają swój styl życia oraz zastanawiają się nad sposobem myślenia. Zwracają uwagę na swoje priorytety i nagle układają je w innej kolejności. Zaczynają postrzegać siebie w innym świetle. Dokonują przeglądu różnych wydarzeń, które zaszły w ich życiu. Robią rachunek sumienia oraz szukają przebaczenia i pojednania. A to już wielka korzyść z choroby – przekonuje Agata Radosh, kierowniczka Klubu Zdrowia w Chrzanowie, prezes Stowarzyszenia Promocji Zdrowego Stylu Życia – Sięgnij Po Zdrowie.

Dodaje, że w chorobie ważniejsze od jej zwalczania jest wspieranie zdrowia, a sama wiara w to, że nie jesteśmy bezradni w obliczu naszego schorzenia wyzwala siłę, by faktycznie odnieść nad nim zwycięstwo.

Emocje mają wpływ na zdrowie

Coraz większe znaczenie ma gałąź nauki zwana psychosomatyką. Najogólniej bada to, jak umysł wykorzystuje nasze ciało, by powiedzieć nam coś ważnego. Zgodnie z takim podejściem, proces zdrowienia polega na dążeniu do równowagi w całym organizmie, ponieważ umysł i ciało są niepodzielne. Zatem nasze myślenie i odczuwane emocje wpływają na nasze zdrowie fizyczne.

Naukowcy coraz częściej skłaniają się ku tezie, że nie ma prawdziwego podziału między umysłem i ciałem ze względu na sieci komunikacji istniejące między mózgiem a układami neurologicznym, hormonalnym i odpornościowym. W dzisiejszym świecie wszechobecny jest stres.

— Doświadczamy zachwiania wewnętrznej równowagi człowieka na postrzegane zagrożenie, utrudnienie czy niemożność realizacji planów i zamierzeń. Największym zagrożeniem nie jest jednak stres pochodzący z zewnątrz, wywołany choćby przez brak pracy czy obawy przed wojną. Jest nim stres wewnętrzny, ukryty, wynikający z bezradności, wewnętrznego bólu. Jest on tłumiony wtedy, gdy czujemy zagrożenie. I choć występuje bez odczuwalnych oznak zewnętrznych, to jednak jest i niszczy nas od środka – zaznacza Agata Radosh.

Dbanie o umysł

Tłumione emocje są przekładane na substancje chemiczne i przenoszone na poziom fizyczny. Rozbrajają one mechanizmy chroniące nasze zdrowie. Wypierając nasze emocje, przenosimy je ze sfery świadomości do nieświadomości.

— Jeśli tłumimy emocje i na przykład nie okazujemy gniewu, wtedy gdy jesteśmy źle traktowani; udajemy kogoś, kim nie jesteśmy albo dopasowujemy się do kogoś innego wbrew naszej woli lub hamujemy odruchy, by nie dać czegoś po sobie poznać, może to powodować konkretne objawy w naszym ciele. Na przykład ból pleców, szyi, barków, lędźwi, napięciowe zapalenie mięśni, wrzody, a nawet zaburzenia układu krążenia, różne choroby autoimmunologiczne i nowotworowe – zaznacza prelegentka.

A zatem równie ważne, jak dbanie o zdrowie fizyczne, jest też dbanie o umysł. Bardzo często jesteśmy zachęcani do tego, by myśleć pozytywnie, bo to może przyciągać dobre sytuacje i zapewnić dobre samopoczucie.

— Często jesteśmy uczeni tego, że kluczem do szczęścia jest wyzbycie się negatywnych emocji. Ogólnie rzecz biorąc, nie ma nic złego w pozytywnym myśleniu, ale wyłącznie takie podejście do życia może też nieść zagrożenia. Psychologowie ostrzegają, że w pozytywnym myśleniu w obliczu straty pracy, majątku lub bliskiej osoby, choroby lub innych trudności może nie być miejsca na wyrażanie prawdziwych uczuć, przeżycie bólu, przepracowanie straty i traumy. A to znaczy, że może dochodzić do zaprzeczania rzeczywistości i tłumienia negatywnych emocji. Taki stan może być przyczyną niepokoju, przygnębienia, wypalenia, depresji i długotrwałego stresu. Może osłabiać układ odpornościowy, a to znaczy, że może szkodzić zdrowiu – wylicza Agata Radosh.

Odrzućmy błędne przekonania

W psychologii pojawiło się określenie „toksyczna pozytywność”, czyli obsesyjne narzucanie sobie pozytywnego sposobu myślenia w obliczu silnych przeżyć, negatywnie wpływając na zdrowie psychiczne. To jednostronne podejście do problemów, narzucające tylko jeden kierunek działania, bagatelizujące przeżywane trudności.

— Jest to więc takie uciekanie od problemów, od których nie można uciec. Tymczasem trzeba je rozwiązywać – podpowiada prelegentka. Trzeba znaleźć granicę między zdrowym, pozytywnym myśleniem a toksyczną pozytywnością.

— Powinniśmy umieć wspierać równowagę między pozytywnym myśleniem a akceptacją trudnych emocji. Rozwijać w sobie empatię i wrażliwość. Nie mamy tłumić emocji ani wypierać ich, a zacząć je uzewnętrzniać, nazywać i rozumieć. Równie ważne jest rozwijanie samoświadomości oraz umiejętności komunikacyjnych. To znaczy potrafić wyrażać to, co czujemy głęboko w sercu i co nas boli. Wtedy jesteśmy szczerzy wobec siebie i innych - podpowiada Agata Radosh.

Prelegentka radzi, by zadać sobie pytanie: jaka była moja przeszłość i jak wygląda teraźniejszość oraz co mogę dla siebie zrobić w przyszłości, jeśli chodzi o własne uczucia i potrzeby emocjonalne. A także zapytać siebie, co nie działa, co zignorowałem oraz przeciwko czemu może buntować się moje ciało?

— Potęga negatywnego myślenia wymaga zdjęcia różowych okularów. Warunkiem sukcesu nie jest obwinianie innych, a przyjęcie odpowiedzialności za własne reakcje. W przypadku choroby musimy odrzucić błędne przekonania, które mogły okazać się niebezpieczne dla naszego zdrowia. Na przykład to, że muszę być silny i nie mogę okazywać słabości. Albo sam sobie dam radę ze wszystkim – konkluduje Agata Radosh.

Archiwum Przełomu nr 43/2024

Marek Oratowski

źródło: Portal ziemi chrzanowskiej Przełom.pl

Komentarze

Popularne posty

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Czy chrześcijanie mogą jeść mięso?

Jakiś czas temu wpadł na moją skrzynkę pocztową list nawiązujący do wywiadu jakiego udzieliłam kiedyś dla wegemaluch.pl. A w liście pytanie. Poniżej zamieszczam treść listu i moją odpowiedź na niego. Wydaje mi się, że ta korespondencja może zainteresować czytelników bloga, a nawet być może odkrywczą... * ** Szanowna Pani, W wywiadzie „Wegetariańska ścieżka” zaciekawiła mnie Pani wypowiedź, gdzie cytuje Pani Biblię (ja również jestem chrześcijaninem). Być może niewłaściwie ją odebrałem – czy uważa Pani, że chrześcijanie nie mogą jeść mięsa? Gdy czytam Dzieje Apostolskie 10,9-16, znajduję pełne potwierdzenie, że spożycie mięsa (w tym tzw. nieczystego) jest aprobowane przez Pana Boga, a nawet jesteśmy do tego zachęcani („bierz i jedz”). Postrzegam wegetarianizm jako kwestię wyboru stylu życia, przy uwzględnieniu jego wpływu na zdrowie i samopoczucie, ale nie jako jedynej alternatywy dla chrześcijanina, który chce żyć zgodnie z własnym sumieniem. G. Odpowiedź na list:

Z boreliozą można wygrać

Wywiad z Lilianną Frankowską, prezesem Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę , którego misją jest pomagać wszystkim, którzy czują się zagubieni i samotni w swojej chorobie. Agata Radosh: Chciałam porozmawiać o boreliozie, nazywaną też chorobą z Lyme. Maleńki pajęczak zmienia plany tysiącom ludzi, aby nie powiedzieć – niszczy je… Ale zacznijmy od tego, w jaki sposób dochodzi do zakażenia? Lilianna Frankowska: Kleszcze z rodzaju Ixodens ricinus występujące w Polsce, możemy spotkać już nawet w piwnicach, a nie tylko lasach czy łąkach. Są nosicielami wielu patogenów (podobno 140). Jednym z nich są bakterie z rodzaju Borrelia burgdorferi , które bytują i namnażają się w jelitach tych kleszczy. Kiedy kleszcz żeruje na swoim żywicielu, krętki aktywują się i wraz ze śliną przenikają pod skórę człowieka. Przyjmuje się, że do zakażenia dochodzi od 24 do 48 godzin, ale z naszych doświadczeń wynika, że ten czas może być znacznie krótszy. Należy podkreślić, że kleszcze we wszystkich swoich sta...

Ogórki kiszone z estragonem

Dziś zostałam zaproszona przez przyjaciół na obiad przygotowany z plonów ich działki. Ekologia, smak i zdrowie. Poczęstowali mnie również przygotowanymi przez siebie ogórkami kiszonymi. Były przepyszne. Pierwszy raz jadłam ogórki kiszone z estragonem! Estragon sprawia, że ogórki nie pękają i są jędrne. Nadaje im też wykwintny smak. Specjalnie dla Was zrobiłam zdjęcie wsadu, a tym, którzy jeszcze w tym roku nie zabrali się do kiszenia ogórków, podpowiadam przepis. Ogórki kiszone z estragonem (na słoik ok. 1L) Kilka ząbków czosnku Około 5 cm korzenia chrzanu Gałązka świeżego estragonu Liść chrzanu Gałązka świeżego kopru Ogórki Sól niejodowana (1 pełna łyżka na litr zagotowanej wody) Ogórki i dodatki umyć. Na dno słoika włożyć czosnek, korzeń i liść chrzanu, estragon, koper. Słoik wypełnić ogórkami. Zagotować wodę z solą i zalać nią ogórki. Słoiki szczelnie zamknąć. Pozostawić je na dwa tygodnie w temperaturze pokojowej, a potem wynieść do zimnej piwnicy. Smacznego! Napiszcie Wasz sposób...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...