Przejdź do głównej zawartości

Witamina D – lek życia

Aż 90 proc. Polaków ma za mało witaminy D! A to oznacza większe ryzyko raka, chorób sercowo-naczyniowych, osteoporozy, cukrzycy, reumatoidalnego zapalenia stawów, stanów zapalnych jelit, astmy, chorób autoimmunologicznych i wielu innych. Niedobór witaminy D to większe o 57 proc. ryzyko przedwczesnego zgonu z różnych przyczyn.

Nazwano ją witaminą życia, choć właściwie witaminą nie jest, tylko hormonem. Do niedawna sądzono, że jej główną rolą jest dbanie o gospodarkę wapnia w organizmie, czyli o zdrowe kości, tymczasem ostatnie badania pozwoliły zrozumieć, że modyfikuje kilkaset ludzkich genów. „Witamina D sprawuje kontrolę nad komórkami, systemami i organami w naszym ciele. Włącza i wyłącza geny. To hormon sterydowy. Klasa sama w sobie” – wyjaśnia dr John Cannell, który razem z dr. Bruce’em W. Hollisem opublikował w 2008 roku pracę badawczą Stosowanie witaminy D w praktyce klinicznej. Inny pionier badań nad witaminą D prof. Michael Holic z kliniki dermatologicznej w Boston University musiał w 2004 roku zrezygnować z posady pod naciskiem środowiska dermatologów, gdy ogłosił, że słońce nie zabija, tylko pomaga leczyć choroby, w tym te najgroźniejsze jak nowotwory, a opalanie się – uwaga! – zmniejsza ryzyko raka! Bo to właśnie dzięki ekspozycji na słońce, a dokładnie mówiąc dzięki promieniowaniu UVB, rośnie poziom witaminy D w organizmie. Nie jest możliwe pokrycie zapotrzebowania na ten składnik z diety.

Naturalna chemioterapia

W rezultacie badań American Cancer Society wycofało się z wcześniejszych zaleceń bezwzględnego unikania słońca. Zespół prof. Edwarda Giovannucciego z Harvard University dowiódł, że na każdy przypadek nowotworu skóry spowodowany nadmiernym opalaniem się przypada aż 30 zachorowań na raka związanych z niedoborem słońca. Według specjalistów optymalny poziom witaminy D pozwoliłby uniknąć 17 rodzajów raka, m.in. okrężnicy, trzustki, płuc, jajników, piersi, prostaty. Związek między niedoborem witaminy D a ryzykiem zachorowania na raka potwierdziło ponad 200 badań epidemiologicznych. W przypadku kobiet po menopauzie witamina D może ograniczyć ryzyko wystąpienia raka o 60 proc. W przypadku typowego raka piersi ryzyko zmniejsza się nawet o 90 proc. – stąd niektórzy określają ten nowotwór mianem zespołu niedoboru witaminy D. Mężczyźni przebywający na słońcu co najmniej 20 godzin tygodniowo dwukrotnie rzadziej niż inni chorują na raka prostaty. Z kolei osoby, które często się opalają, są o 30-40 proc. mniej narażone na chłoniaki, nowotwór złośliwy układu chłonnego. Co ciekawe, badacze z Uniwersytetu Meksykańskiego w Albuquerque wykazali, że słońce zwiększa szanse przeżycia chorych na... czerniaka, bo sprawia, że nowotwór staje się mniej agresywny (przy łagodnej i stopniowej ekspozycji na słońce).

Witamina D hamuje namnażanie się nieprawidłowych komórek, stąd nie tylko chroni przed rakiem, ale też pomaga go leczyć. To dlatego, jak podejrzewają naukowcy, na nowotwory rzadziej chorują mieszkańcy południa Europy, u których poziom witaminy D jest wyższy. Im dalej na północ, tym częściej występuje aż 13 rodzajów raka. Według badania przeprowadzonego przez trzech specjalistów: W. Granta, C. Garlanda, M. Holicka, w samej tylko Wielkiej Brytanii byłoby o 22 tys. mniej zgonów z powodu raka, gdyby stężenie witaminy D w ogólnej populacji było wyższe.

Klucz do serca

„Czy wiesz, że w Grecji nie buduje się ratunkowych oddziałów kardiologicznych – takich, jakie powstają w szpitalach w każdym większym polskim mieście? – pyta wydawca książki dr. Sarfaza Zaidiego pt. Witamina D kluczem do zdrowia. – Nie potrzebują tych oddziałów, bo w odróżnieniu od Polski nie mają tam problemów z zawałami serca ani z nadciśnieniem. Owszem, Grecy są mniej zestresowani i przestrzegają innej diety, ale przede wszystkim mają dużo więcej słońca, które na powierzchni naszej skóry wytwarza witaminę D”.

Badacze odkryli, że jeśli przebywamy na słońcu, podnosi się poziom tlenku azotu we krwi. To powoduje obniżenie ciśnienia tętniczego. Zatem optymalizacja poziomu witaminy D okazuje się być skutecznym sposobem walki z nadciśnieniem. Zmniejsza też ryzyko chorób krążenia. W grupie 27 tys. osób w wieku ponad 50 lat, które nie miały wcześniej problemów z układem krążenia, ryzyko zgonu u badanych z niskim stężeniem witaminy D okazało się o 77 proc. większe niż u tych, u których poziom tej witaminy był duży.

Zamiast szczepionki

Gdy wirus grypy uderzył w stanowy szpital Atascadero w Kalifornii, żaden z 30 pacjentów dr. Johna Cannella nie zachorował. Lekarz podawał wszystkim witaminę D. „Ostatnie badania ujawniły znaczące dowody, że epidemie grypy, a może nawet zwykłe przeziębienie, jest spowodowane sezonowym deficytem witaminy D – pisze w swej pracy dr Cannell. – Jednym z najważniejszych genów regulowanych przez witaminę D jest gen odpowiedzialny za produkcję katelicydyny, naturalnie powstającego antybiotyku o szerokim spektrum”. To, że za zachorowanie na grypę może odpowiadać niedobór witaminy D, potwierdza fakt, że epidemie mają miejsce nie tylko w porze zimowej w krajach o klimacie umiarkowanym, ale występują też w krajach o klimacie tropikalnym w czasie pory deszczowej. Obie łączy nie chłód, tylko zachmurzone niebo, a co za tym idzie – obniżenie poziomu witaminy D, która wpływa na wytwarzanie przez makrofagi przeciwbakteryjnych peptydów, tłumaczy dr Cannell w swej pracy pt. On the epidemiology of influenza. Według niego suplementacja witaminą D w tym okresie jest skuteczniejszym i bezpieczniejszym sposobem ochrony przed infekcją niż szczepionka. Zdaniem Billa Sardiego, pisarza medycznego, gdyby witamina D była lekiem, stałaby się najpopularniejszym medykamentem ze względu na korzyści, jakie daje. Profity czerpią również sportowcy. „Istnieją jasne dowody, szczególnie w literaturze niemieckiej, dotyczące czasu reakcji, równowagi, siły mięśni, wytrzymałości – wszystko to poprawia się wraz z witaminą D” – mówi Sardi. To może tłumaczyć, dlaczego w przypadku osób starszych przyjmujących witaminę D ryzyko upadku i zrobienia sobie krzywdy jest mniejsze.

Przełomowa wiedza

Amerykański magazyn „Time” oszacował, że witamina D to jeden z dziesięciu największych przełomów w medycynie. Tylko w 2012 roku opublikowano na świecie ponad 3000 artykułów medycznych dowodzących niezwykłego wpływu witaminy D na nasze zdrowie. Tymczasem cierpimy na jej niedobór. Przede wszystkim z uwagi na położenie geograficzne – od października do marca słońce znajduje się w Polsce zbyt nisko, by zaopatrzyć nas w niezbędną ilość promieni UVB. Ale nawet latem częste w naszym kraju chmury hamują promienie UVB. Zazwyczaj stosujemy kremy z filtrami, które blokują działanie słońca. By uzyskać optymalną dawkę witaminy D, należałoby codziennie na 20-30 minut wystawiać dużą część ciała na słońce między godziną 10 a 15, gdy promienie padają pod odpowiednim kątem, i to bez stosowania filtrów słonecznych. Osoby otyłe potrzebują więcej witaminy D, gdyż ta odkłada się w tkance tłuszczowej. Na jej niedobór narażone są bardziej osoby starsze, ponieważ z wiekiem maleje zdolność skóry do syntezy witaminy D, oraz osoby o ciemnej karnacji (melatonina w skórze działa jak filtr przeciwsłoneczny). Jej poziom zmniejszają też niektóre leki, np. steroidowe.

Jednak definicja deficytu witaminy D zmienia się niemalże co rok, w miarę jak badacze dostrzegają, że jej minimalny idealny poziom jest wyższy, niż uprzednio sądzili. Obecnie uważa się, że zdrowy człowiek powinien utrzymać poziom witaminy D między 40 a 70 ng/ml (w przypadku choroby nowotworowej i chorób serca niektórzy naukowcy wskazują poziom między 70 a 100 ng/ml), choć amerykańska organizacja D* Action zrzeszająca ekspertów od witaminy D określiła stan optymalny między 50 a 80 ng/ml. Z danych zgromadzonych przez D* Action wynika, że po przejściu ze stanu niedoboru do stanu optymalnego ryzyko wystąpienia różnych chorób obniża się diametralnie: zawału, białaczki, złamania i osteoporozy – o 50 proc.; astmy – o 63 proc.; raka trzustki, pęcherza moczowego i nerki – o 65-75 proc.; cukrzycy typu I – o 71 proc.; raka okrężnicy i stwardnienia rozsianego – o 80 proc.; raka piersi – o 83 proc.

D3 w duecie z K2

Jedynym sposobem sprawdzenia stężenia witaminy D jest badanie krwi (najwłaściwsze to 25[OH]D). Najbardziej wartościowa postać witaminy to D3 – właśnie taka powstaje w naszej skórze pod wpływem słońca. I taką formę witaminy najlepiej suplementować (cholekalcyferol). Według wytycznych dla Europy Środkowej powinniśmy suplementować witaminę D3 od września do kwietnia, a osoby otyłe oraz starsze (powyżej 65 lat) przez cały rok – u zdrowych osób dzienna dawka powinna wynosić od 800 do 2000 IU zależnie od masy ciała. Jednak zdaniem dr. Cannella i dr. Hollisa, żeby utrzymać przez cały rok poziom witaminy D między 40 a 70 ng/ml, dawka dzienna powinna mieścić się w granicach 2000-7000 IU. Osoby cierpiące na poważne schorzenia mające związek z deficytem witaminy D powinny stosować intensywniejszą suplementację i częściej monitorować poziom wapnia oraz witaminy D we krwi.

Bardzo ważne jest, by zażywając D3, suplementować dodatkowo inną witaminę – K2 w postaci MK-7. To ona gwarantuje, że wapń trafi do kości, a nie odłoży się w naczyniach czy organach. K2 MK-7 jest witaminą naturalną pozyskiwaną z natto – popularnej w Japonii potrawy z fermentowanych ziaren soi. Istotne są też proporcje między obiema witaminami – na każde 5000 IU D3 należy suplementować 100 mcg witaminy K2. Deficyt K2 przyczynia się do toksyczności witaminy D i może prowadzić m.in. do stwardnienia tętnic. Niektóre laboratoria wytwarzające nowoczesne suplementy diety oferują połączenie K2 MK-7 i D3 w jednym preparacie. Warto też wiedzieć, że zażywane suplementy wapnia bez towarzystwa witaminy K2 podnoszą ryzyko incydentów sercowo-naczyniowych, o czym doniesiono w 2010 na łamach „British Medical Journal”.

Panaceum?

Witamina D zapewnia prawidłowe funkcjonowanie aż 36 organów. Jeff T. Bowles, pisarz medyczny, który wiele lat spędził na badaniu problemów związanych ze zdrowiem, mówi: „Przeczytałem lub przejrzałem wszystkie 52 tys. artykułów naukowych i badań dostępnych w bazie danych PubMed i dotyczących witaminy D i okryłem, że niski poziom witaminy D3 wiąże się z niemal każdą chorobą znaną człowiekowi, która nie jest spowodowana starzeniem lub genetycznymi mutacjami. Oto mała próbka tych przypadłości: autyzm, astma, cukrzyca, ciężka hipoglikemia, przewlekłe rany, stwardnienie rozsiane, toczeń, choroby nerek i płuc, 17 typów nowotworów, jaskra, plamki zwyrodnieniowe, choroba Crohna, zespół drażliwego jelita i wrzodziejące zapalenie okrężnicy, nadciśnienie, reumatoidalne zapalenie stawów, schizofrenia, alergie, gruźlica, choroby serca, wrzody, ubytki w zębach, choroba Parkinsona, udar, łuszczyca, migreny i wiele innych”.

Katarzyna Lewkowicz-Siejka

Źródło: miesięcznik „Znaki Czasu” 11/2015

Komentarze

  1. Witam,
    Czy możecie mi wytłumaczyć dlaczego Witamina D na receptę w Niemczech jest dużo lepsza niż witamina D na receptę w Polsce. ? Skąd się biorą takie różnice w jakości ?

    OdpowiedzUsuń
  2. W jakich warzywach i owocach znajdują się największe pokłady witaminy D? Będę wdzięczna za odpowiedź. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog, dużo można się dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody

Uczciwi wobec siebie — siła negatywnego myślenia. Wykład w Cieszynie

Co czwarty Polak w czasie swojego życia zmaga się z jakimiś trudnościami natury psychicznej bądź emocjonalnej. Najczęściej są to dolegliwości z kręgu zaburzeń afektywnych (nastroju), w których występują np. zaburzenia depresyjne bądź lękowe. Umiemy się skutecznie chronić przed chorobami zakaźnymi, ale wciąż nie potrafimy zadbać o nasze umysły. Na funkcjonowanie systemu nerwowego bardzo istotnie wpływa styl naszego myślenia — większość doświadczeń życiowych jest wywołana sposobem myśleniem. A gdy choruje psychika, tak naprawdę choruje wtedy również ciało. W wykładzie będzie mowa m.in. o naszej postawie wobec życia, o emocjach i przekonaniach, o związkach jakie tworzymy z innymi ludźmi, o sposobach reakcji na stres, a także o psychosomatyce — czyli o wielu aspektach, które mogą wpływać na zdrowie i chorobę. Prelegentka zwróci uwagę na metody radzenia sobie z trudnościami i niebezpieczeństwa związane z praktykowaniem pozytywnego myślenia. Ta wiedza pozwoli zrozumieć podłoże niektórych pro

Wpływ diety na powstawanie nowotworów

Nagranie wykładu dr. Jerzego Gubernatora, biochemika pracującego na Uniwersytecie Wrocławskim na Wydziale Biotechnologii. Dr Gubernator od szeregu lat zajmuje się sposobami leczenia nowotworów przy zastosowaniu metod związanych z nanotechnologią. Jego zainteresowania zawodowe związane są także z naturalnymi sposobami zapobiegania i leczenia nowotworów. Doprowadziły one do włączenia naturalnych substancji występujących w diecie do zestawu czynników używanych w produkcji nowoczesnych preparatów przeciwnowotworowych. Swoją wiedzą związaną z nowotworami i wpływem stylu życia na procesy nowotworzenia podzielił się podczas Kongresu ASI, 7 grudnia 2012 w Poznaniu. Stowarzyszenie zaprosiło dr. Jerzego Gubernatora do wygłoszenia wykładu na temat alternatywnych metod leczenia nowotworów w kwietniu 2013 r.

Mięso królicze — jeść, czy nie jeść

W czasie robienia dzisiejszych zakupów, nawiązała się między mną, a sprzedającym ciekawa rozmowa. Problem dotyczył jedzenia mięsa z królika. Powiedziałam, że nie uważam biblijnego podziału zwierząt na "czyste" i "nieczyste" jedynie za przepis ceremonialny, i że zasady diety biblijnej, będące wyrazem troski o zdrowie człowieka, nadal obowiązują. W związku z tym, mięso królicze nie powinno być spożywane przez ludzi. Mój rozmówca słysząc to, odrzekł zaskoczony: "Ale przecież to takie zdrowie mięso!". Nie dowierzał. Chciał poznać powody, dla których Pismo Święte zabrania jedzenia mięsa z królika. Zaczynając więc od anatomii i fizjologii, przedstawiłam fakty dotyczące tej kwestii. Rynek spożywczy promuje mięso królicze, reklamując, że należy do mięs delikatnych i dietetycznych, więc może konkurować z drobiem i rybami. Pismo Święte jednak nie bez powodu zalicza królika do zwierząt, które Bóg uznał za tzw. nieczyste (nie nadające się do spożycia). Rozwój bada