Przejdź do głównej zawartości

Leczą uśmiechem dzieci i seniorów — o Fundacji Dr Clown. Rozmowa z Alexandrem Poirieux

Światowy Dzień Uśmiechu to święto obchodzone każdego roku w pierwszy piątek października począwszy od 1999 roku. Pomysłodawcą takiego dnia był Harvey Ball, autor znanego na całym świecie symbolu żółtej uśmiechniętej buzi, tzw. „smiley face”, utworzonej w 1963 roku. Symbol ten oznacza bezinteresowny uśmiech i radość życia. 

Naukowcy dowiedli, że śmiech rozluźnia i odstresowuje, przyczyniając się do wzmocnienia układu odpornościowego. Stymuluje także wydzielanie endorfin, zwanych hormonami szczęścia, które pozytywnie wpływają na nastrój. 

Śmiech to zdrowie! Fundacja Dr Clown, którą chcemy dziś przedstawić, codziennie wywołuje uśmiech na twarzach chorych dzieci i dorosłych, prowadząc terapię śmiechem.

Poniżej zamieszczamy rozmowę Agaty Radosh ze Stowarzyszenia Promocji Zdrowego Stylu Życia – Sięgnij Po Zdrowie z Alexandrem Poirieux — koordynatorem regionu mazowieckiego w Fundacji Dr Clown — o tym jak działa wolontariat Dr. Clownów i w jaki sposób wspiera on dobre samopoczucie zarówno pacjentów jak i samych wolontariuszy.

Agata Radosh: Czym zajmuje się Fundacja Dr Clown? Możesz powiedzieć coś o jej misji?

Alexander Poirieux: Fundacja Dr Clown skupia się na niesieniu uśmiechu tam, gdzie jest on najbardziej potrzebny. Odwiedzamy szpitale dziecięce w całym kraju, ale też domy pomocy społecznej, domy seniorów i inne placówki specjalne. Wierzymy, że uśmiech pomaga w leczeniu i wykorzystujemy różne narzędzia oraz techniki, by wywołać radość na twarzach osób, z którymi wchodzimy w relację w czasie naszych wizyt. 

To duża grupa odbiorców. Do której z nich najczęściej docieracie?

Najczęściej do dzieci i ich rodziców w szpitalach dziecięcych. Przeważnie pracujemy wśród najmłodszych pacjentów.
  
Chcecie, aby żaden pacjent nie był smutny. To naprawdę piękny cel! Skąd czerpiecie siłę i inspirację do realizacji tej wizji?

Dla każdego z nas wolontariat w fundacji oznacza coś innego, ale obserwując zespół widzę, że wszyscy, bez wyjątku, czerpią energię z uśmiechu i szczęścia, które otrzymujemy w podziękowaniu w trakcie i po naszych wizytach. Jestem przekonany, że to bardzo wdzięczny wolontariat, ponieważ efekty naszych działań są widoczne niemal natychmiast, co motywuje do dalszej pracy. Ponadto staramy się szkolić, wprowadzać nowe narzędzia i sztuczki, by urozmaicić zajęcia i czerpać inspirację do kolejnych działań. Każda osoba w zespole jest inna, ma odmienne podejście i potrafi podpowiedzieć, jak zachować się w konkretnych sytuacjach. Uczymy się od siebie nawzajem, ale także od pacjentów — ich reakcja na to, co robimy, jest dla nas ważną wskazówką.
 
Z jakim odbiorem spotykacie się wśród osób zmagających się z bólem, lękiem i samotnością?

Naszym celem jest niesienie uśmiechu, ale nie za wszelką cenę. W większości przypadków udaje nam się wywołać uśmiech i radość, a często i śmiech. Takie reakcje pobudzają wydzielanie endorfin wspierając proces leczenia, poprawiając samopoczucie i łagodząc ból. Zdarzają się jednak sytuacje, w których ból jest zbyt silny, i nawet mimo naszych starań nie udaje się wywołać uśmiechu i euforii u pacjenta. W takich momentach okazujemy empatię, oferujemy rozmowę i swoją obecność.

Wasi wolontariusze narażeni są na obcowanie z cierpieniem. Jak uniknąć wypalenia w tej działalności? 

Gdy czujemy, że nagromadziliśmy w sobie zbyt wiele przeżyć i emocji, najlepszym sposobem jest rozmowa — w zespole lub indywidualnie z terapeutą. Warto dodać, że nie każdy doświadcza wypalenia. Niektóre osoby są bardziej odporne psychicznie, a inne wolą unikać konkretnych oddziałów, by nie mierzyć się z nadmiarem trudnych emocji. Osobiście zalecam nowym wolontariuszom rozpoczęcie pracy od oddziałów, gdzie cierpienie nie będzie tak silnie widoczne. Trzeba się stopniowo oswajać z tym, co robimy. Dodatkowym wsparciem dla naszego zdrowia psychicznego są nasze ubrania — fantazyjne, różnobarwne stroje — to swoiste "BHP" wolontariusza. Gdy przybieramy rolę Dr. Clowna, łatwiej nam oddzielić własną tożsamość od tego, co dzieje się w szpitalu. Doświadczyłem tego na sobie. Inaczej czuję się w stroju clowna, a inaczej następnego dnia, gdy wracam do dzieci jako "Alex" — wówczas bywam bardziej przygnębiony.

Stosujecie też dogoterapię. Jak na nią reagują dzieci?

Obecność czworonożnego przyjaciela korzystnie wpływa nie tylko na samopoczucie. Kontakt z psem — pogłaskanie czy przytulenie — to wspaniała forma terapii. Przyspiesza leczenie, ułatwia przejście choroby, a także stanowi okazję do zabawy, odwrócenia uwagi od bólu i pobytu w szpitalu. Zwierzę daje poczucie bezwarunkowej akceptacji, co wzmacnia u dzieci pewność siebie i motywuje je do ćwiczeń. Dzięki temu chętniej wchodzą w relacje z innymi i częściej się uśmiechają. 

Ile godzin miesięcznie spędza się z podopiecznymi?

Obecnie oczekuję od zespołu wolontariuszy dwóch wizyt w miesiącu, trwających około 3-4 godziny (z przejazdem). Oczywiście nie ma górnego limitu i jeśli ktoś ma ochotę, może pracować częściej.

Dlaczego warto zostać Dr. Clownem?

Mógłbym o tym opowiadać bez końca, ale podam kilka najważniejszych korzyści. Po pierwsze, dobro rzeczywiście wraca — niesienie pomocy innym sprawia, że odczuwamy wdzięczność za własne zdrowie i sytuację życiową. Dla osób, którym na co dzień trudno dostrzec pozytywy w swoim życiu, taki wolontariat szybko przywraca poczucie satysfakcji. Po drugie, efekty naszej pracy są natychmiastowe — widzimy jak szybko na twarzach pojawia się uśmiech. Po trzecie, wolontariat w fundacji to ciągła nauka i rozwój osobisty. Jestem przekonany, że pomaganie innym to obowiązek każdego człowieka.
 
Jakie cechy powinna posiadać osoba, która chciałaby dołączyć do Waszego zespołu?

Najważniejsze to: empatia, umiejętność słuchania, kreatywność i dystans do siebie. Posiadanie tych cech sprzyja powodzeniu w wolontariacie, ale nie wyklucza nikogo, kto jeszcze w nich nie jest mocny. Nowych wolontariuszy staramy się z cierpliwością wspierać i motywować w zdobywaniu większych kwalifikacji.

Co zatem trzeba zrobić, by zostać Dr. Clownem?

Pierwszym krokiem jest zgłoszenie się poprzez formularz na naszej stronie drclown.pl. Po wysłaniu zgłoszenia, osoba zainteresowana zostanie skontaktowana telefonicznie, by porozmawiać o wolontariacie i o motywacji kandydata. Następnie zapraszamy na szkolenie teoretyczne i praktyczne oraz prosimy o dostarczenie niezbędnych dokumentów. Po podpisaniu umowy rozpoczynamy szkolenie w szpitalu, gdzie towarzyszymy nowemu wolontariuszowi tak długo, aż uznamy, że jest gotowy dołączyć do zespołu. 

Jakie są najczęstsze obawy osób zainteresowanych wolontariatem w fundacji?

Najczęściej ludzie obawiają się konfrontacji z cierpieniem i trudnymi emocjami, a także reakcji pacjentów, którzy mogą być niechętni takiej formie wsparcia. Czasami pojawia się też strach przez własnym zachorowaniem. Dlatego poświęcam dużo czasu na rozmowy z kandydatami, by rzetelnie omówić każdą z tych obaw. W większości przypadków są to niepotrzebne blokady, które po wyjaśnieniu zanikają.

W jakich miastach w Polsce działacie?

Działamy w 16. regionach i blisko 100. miastach w całym kraju. Aby sprawdzić, czy odwiedzamy konkretne miasto lub szpital, najlepiej skontaktować się z koordynatorem danego regionu przez stronę internetową.

Życzę Ci, Alexandrze, niewyczerpanej energii do dalszych działań niosących uśmiech i ulgę w bólu. Dziękuję za rozmowę!

Dziękuję również!

Załączone zdjęcia pochodzą z archiwum Fundacji Dr Clown.

Rozmowę przeprowadzono w październiku 2024 r. 

Komentarze

Popularne posty

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Z boreliozą można wygrać

Wywiad z Lilianną Frankowską, prezesem Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę , którego misją jest pomagać wszystkim, którzy czują się zagubieni i samotni w swojej chorobie. Agata Radosh: Chciałam porozmawiać o boreliozie, nazywaną też chorobą z Lyme. Maleńki pajęczak zmienia plany tysiącom ludzi, aby nie powiedzieć – niszczy je… Ale zacznijmy od tego, w jaki sposób dochodzi do zakażenia? Lilianna Frankowska: Kleszcze z rodzaju Ixodens ricinus występujące w Polsce, możemy spotkać już nawet w piwnicach, a nie tylko lasach czy łąkach. Są nosicielami wielu patogenów (podobno 140). Jednym z nich są bakterie z rodzaju Borrelia burgdorferi , które bytują i namnażają się w jelitach tych kleszczy. Kiedy kleszcz żeruje na swoim żywicielu, krętki aktywują się i wraz ze śliną przenikają pod skórę człowieka. Przyjmuje się, że do zakażenia dochodzi od 24 do 48 godzin, ale z naszych doświadczeń wynika, że ten czas może być znacznie krótszy. Należy podkreślić, że kleszcze we wszystkich swoich sta...

Mięso królicze — jeść, czy nie jeść

W czasie robienia dzisiejszych zakupów, nawiązała się między mną, a sprzedającym ciekawa rozmowa. Problem dotyczył jedzenia mięsa z królika. Powiedziałam, że nie uważam biblijnego podziału zwierząt na "czyste" i "nieczyste" jedynie za przepis ceremonialny, i że zasady diety biblijnej, będące wyrazem troski o zdrowie człowieka, nadal obowiązują. W związku z tym, mięso królicze nie powinno być spożywane przez ludzi. Mój rozmówca słysząc to, odrzekł zaskoczony: "Ale przecież to takie zdrowie mięso!". Nie dowierzał. Chciał poznać powody, dla których Pismo Święte zabrania jedzenia mięsa z królika. Zaczynając więc od anatomii i fizjologii, przedstawiłam fakty dotyczące tej kwestii. Rynek spożywczy promuje mięso królicze, reklamując, że należy do mięs delikatnych i dietetycznych, więc może konkurować z drobiem i rybami. Pismo Święte jednak nie bez powodu zalicza królika do zwierząt, które Bóg uznał za tzw. nieczyste (nie nadające się do spożycia). Rozwój bada...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...