Przejdź do głównej zawartości

Dotknięci znieczulicą społeczną


"Niech nikt nie szuka własnej korzyści, lecz korzyści bliźniego swego" (1 Kor 10, 24).

Gdyby ktoś mi to opowiedział, pewnie bym nie uwierzyła. Gdyby na moim miejscu był włóczęga – może prędzej. Doświadczyłam dziś obojętności na ludzki problem; spotkałam ludzi dotkniętych znieczulicą społeczną.

Znalazłam się w nagłej potrzebie – musiałam pilnie skontaktować się z synem. Wcześniej, będąc w pewnym publicznym miejscu, zgodnie z regulaminem poproszono mnie o całkowite wyłączenie telefonu komórkowego. Nie zdążyłam nawet pomyśleć o ponownym jego uruchomieniu, co związane jest z wprowadzeniem PIN-u. Okazało się, że PIN-u nie pamiętałam, a blisko nie było nikogo, kogo bez skrupułów mogłabym poprosić o możliwość skorzystania z telefonu.

W przeszłości gdy w mojej komórce rozładowała się bateria, miałam dość odwagi, by podejść do pierwszej napotkanej osoby i zapytać: – Czy mogłabym w pilnej sprawie z pani telefonu zadzwonić do męża, by powiedzieć dwa słowa? Padła mi bateria... Jednak tym razem ogarnął mnie niespodziewany lęk i strach.

Idąc chodnikiem przy dość ruchliwej ulicy w Poznaniu zaczęłam nieśmiało, choć zdecydowanie, co jakiś czas pytać przechodniów gdzie znajdę w pobliżu budkę telefoniczną, ponieważ muszę pilnie zadzwonić do syna. W odpowiedzi słyszałam słowa w stylu: – Nie ma w tej okolicy budki telefonicznej. – Nie wiem. – W tym czasie to już takie budki nigdzie nie stoją... Następnie zapytałam elegancką panią o lokalizację najbliższego urzędu pocztowego, ponieważ muszę pilnie zadzwonić do syna. Pani uprzejmie wytłumaczyła gdzie znajduje się poczta, dodając, że wydaje się jej, że budki telefonicznej tam nie mają.

Jednak przemierzyłam te kilkadziesiąt metrów i przekroczyłam próg urzędu. Po raz kolejny wyraziłam o co mi chodzi: – Dzień dobry! Chciałabym w pilnej sprawie skorzystać z telefonu. Czy jest taka możliwość? Pani odparła:  – Nie ma u nas takiej możliwości. (Dodam, że moje pytanie słyszały dwie lub trzy urzędniczki). Załamana odpowiedziałam: – Musze pilnie zadzwonić do syna! Jak pani może mi pomóc? Odpowiedź: – Na końcu ulicy stoi budka telefoniczna. Proszę tam spróbować! Uradowana: – Wspaniale! – odpowiedziałam. – W takim razie mogę tutaj kupić kartę do tego aparatu, jakiś żeton..? Odpowiedź: – Niestety, nie mamy. No cóż....

Szybkim krokiem udałam się na poszukiwanie budki telefonicznej. Rozglądałam się uważnie, ale nie zauważyłam jej nigdzie. Zaczęłam więc ponownie pytać przechodniów:  – Przepraszam, szukam budki telefonicznej, podobno jest tu gdzieś. Muszę pilnie zadzwonić do syna! Kilka osób odpowiedziało, że nie wie gdzie może być budka. Inne, że była, ale już nie ma.

Zrezygnowana i nadal bez odwagi postawienia komuś wprost mojego pytania, weszłam w głąb skweru. Byłam totalnie zaskoczona postawami, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Ten brak pozytywnej reakcji na mój problem, problem drugiego człowieka... Uświadomiłam sobie wówczas, że obojętność rzeczywiście jest codziennością! Przecież moje słowa, ton głosu i ciało wydawały – tak bynajmniej myślę – jasny komunikat! Ludzie słuchają, ale nie słyszą. Patrzą, ale nie widzą człowieka w potrzebie. Wolą zbyć go, niż podjąć działanie i okazać pomoc. Czy to jest norma? Czy naprawdę taki jest dzisiejszy świat?? Skąd ta niezdolność do reagowania na cudzą potrzebę? Co może usprawiedliwiać takie pasywne zachowanie? Co by było w sytuacji, gdybym zasłabła na przystanku lub potknęła się o krawężnik i upadła? Czy ktoś by mi pomógł? Czy ktoś ze świadków zareagowałby? Czy komuś zależałoby na moim życiu?

W rozmyślaniach w pośrodku skweru zauważyłam szczupłego mężczyznę (ok. 60 lat) siedzącego samotnie na ławce. Padał drobny deszcz. Mężczyzna trzymał puszkę piwa w ręce. Był skromnie ubrany, ale zadbany i czysty. Moje nogi jakby mimowolnie skierowały się w jego stronę. Gdy podeszłam bliżej, zapytałam w ten sam sposób co poprzednich moich rozmówców: – Przepraszam, szukam budki telefonicznej, ponieważ muszę pilnie zadzwonić do syna. Mężczyzna uśmiechnął się i zdecydowanym ruchem ręki podał mi swoją komórkę, mówiąc: – Proszę dzwonić ile pani chce i dokąd chce… 

Niesamowite! Podczas gdy dwadzieścia osób nie odczytało myśli ukrytych między słowami, a tym samym nie okazało rzeczywistego zainteresowania moim problemem, ten skromny mężczyzna zareagował w mig! Mój przekaz był dla niego klarowny i jasny. Natychmiast chwycił moje słowa. One miały dla niego znaczenie. Gdy podał mi telefon, wstał i powiedział, że wróci za pięć minut. Zostawił mnie ze swoim telefonem i plecakiem przy ławce. – Czy zgodzi się pani chwilę go popilnować…? – znów się uśmiechnął.

Gdy mężczyzna wrócił, zdążyłam już załatwić swoją sprawę. Zapytałam jak mogę się odwdzięczyć za tę życzliwość. Mężczyzna odpowiedział: – Nie ma sprawy! Nie ma potrzeby się odwdzięczać! Po chwili dodał: – Chyba, że może pani przez moment ze mną porozmawiać... Wyjął z plecaka kilka papierowych ręczników i wytarł nimi mokrą ławkę, abym mogła przy nim usiąść. Gdy usiadłam, trzymając parasol nad naszymi głową, zapytał: – Wie Pani dlaczego zostawiłem panią z moim telefonem i bagażem? Odrzekłam: – Nie wiem dlaczego okazał mi Pan takie zaufanie. Mężczyzna na to: – Gdy pani podeszła do mnie, pomyślałem, że – spojrzał w niebo i wskazał tam placem – musi mieć pani z Nim kontakt… Hmm.

Zachowanie tego prostego, żyjącego w niedostatku, ale jakże kochanego człowieka o imieniu Wiesław, rozczuliło mnie prawie do łez... Rozmawialiśmy o jego życiu. Rozmawialiśmy o toczącej się w nim chorobie. Rozmawialiśmy o potrzebie posiadania bratniej duszy. Rozmawialiśmy o nadziei, która przychodzi wraz z przyjęciem Jezusa Chrystusa jako osobistego Zbawiciela. Pojęłam, dlaczego mieliśmy się spotkać.

Jeśli zachowałbyś się wobec mnie podobnie jak owe dwadzieścia osób, to proszę, zrób coś z sobą, by być człowiekiem! Nie poddawaj się znieczulicy społecznej! Nie bądź nigdy tak zabiegany i zajęty, by widzieć tylko czubek własnego nosa! Pracuj nad sobą! Ucz się być otwartym na drugiego człowieka! Rozwijaj postawę empatii oraz umiejętność słuchania i rozumienia! Kształtuj postawy prospołeczne! Zaangażuj się może w wolontariat lub wspieraj cele dobroczynne. Przecież przede wszystkim liczy się człowiek...

Tak mało na świecie dobroci, a tyle jej światu potrzeba!

Agata Radosh
siegnijpozdrowie.org

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...