Przejdź do głównej zawartości

Podarunki troskliwości

 Miała 37 lat, kiedy straciła męża. Nagle stała się owdowiałą samotną matką czteroletniej córeczki. Chociaż otrzymała duże wsparcie ze strony bliskich, przetrwać żałobę pomogła jej najbardziej reakcja jednej ze znajomych, która przez cały rok w każdy piątek pisała do niej list.

„W pierwszych listach uznawała moje prawo do szoku z powodu utraty męża, w późniejszych skupiała się na samotności, środkach finansowych i wychowywaniu w pojedynkę dziecka. Listy zapewniały mnie, że przynajmniej jedna osoba na świecie wie, co przeżywam, i dzięki temu mogłam dojść do siebie”.

Przypadek ten opisała w swojej książce Victoria Moran. Jej doświadczenie wyraźnie pokazuje, że dary wypływające z troskliwości mogą poruszyć serce, podnieść na duchu i nasycić duszę. Przedstawiają one zazwyczaj większą wartość aniżeli dary pieniężne czy materialne. Grecki poeta Pindar mądrze zauważył: „Każdy ofiarowany dar, choćby najdrobniejszy, ma wielką wartość, jeśli płynie z serca”. Oto kilka „darów” pokazujących naszą troskę.

Dar życzliwości względem obcych

Życzliwość wobec ludzi, których znamy i kochamy, przychodzi nam łatwo i naturalnie. Ale wysilmy się trochę bardziej i okażmy życzliwość zupełnie obcej nam osobie. Biblia przypomina nam: „Nie zapominajcie też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę”1.

Zastanówmy się nad łatwo zapadającym w pamięć doświadczeniem pewnej kobiety, którą tutaj nazwiemy Lucyną. Otóż Lucyna jechała sama z Warszawy do Ostrowa. Lało jak z cebra i samochód ześliznął się do rowu. Tak się składało, że przejeżdżała tamtędy inna kobieta, Zuzanna, która zobaczyła ją w opałach. Zatrzymała się i spytała, czy wszystko w porządku. „Zapewniłam ją, że tak — opowiadała potem Lucyna — ale trochę panikowałam, bo byłam daleko od domu”. Zuzanna w odpowiedzi uspokoiła ją, pomogła wysiąść z auta i zaprosiła do swojego samochodu, gdzie zaczekały na pomoc drogową. Kiedy samochód Lucyny wciągnięto z powrotem na szosę, Zuzanna „nalegała, żebym pojechała do jej biura złapać oddech i opanować się”. Na dodatek wzięła ją do znajomego mechanika, który całkiem za darmo naprawił drobne uszkodzenie. Choć od tamtego czasu upłynęło już kilka lat, życzliwość Zuzanny nie przestaje wpływać na Lucynę. „Przypomniała mi, że na tym świecie wciąż istnieją dobrzy Samarytanie. Zawsze będę jej za to wdzięczna”.

Dar obecności

Zbyszkowi z Kłodzka spełniło się jedno z marzeń — zdobył stypendium na Uniwersytecie Warszawskim. Kiedy jednak w wieku 21 lat dowiedział się, że u jego ojca Mieczysława zdiagnozowano raka okrężnicy i wątroby, zrezygnował ze stypendium i przeniósł się do szkoły w Kłodzku, żeby być bliżej rodzica. Chory tata codziennie odczuwał rozdzierający ból, łagodzony nieco potężnymi dawkami morfiny. Gdy nadchodził Dzień Ojca, Zbyszek zadzwonił do taty i poinformował go, że postanowił wyjechać z Warszawy, aby być bliżej niego w Kłodzku. Mieczysław wyznał: „To był najlepszy prezent z okazji Dnia Ojca, jaki kiedykolwiek otrzymałem”.

Kiedy znajoma osoba choruje, ma kryzys albo przeżywa tragedię, często najlepszym darem, jaki można ofiarować, jest pełna współczucia obecność.

Dar wiary

Pomóżmy ludziom przywdziać pełną zbroję Bożą i tarczę wiary2. Była supermodelka Kathy Ireland rozpoczęła karierę w branży w wieku osiemnastu lat. Musiała sama jeździć po całym świecie na sesje zdjęciowe. „Jak wiele nastolatek — wspomina — buntowałam się i uważałam, że niczego się od mamy nie nauczę. Któregoś jednak razu przed jednym z wyjazdów podrzuciła mi do walizki Biblię. Znudzona, samotna, czując się źle po podróży samolotem, wyjęłam ją i zaczęłam czytać. Tyle fragmentów było mi tak bliskich! Pismo Święte zmieniło moje życie. To mamie zawdzięczam wiarę”.

Dar niezasłużonej łaski

Wyciągnijcie do kogoś pomocną dłoń — być może do członka rodziny, przyjaciela, sąsiada, kolegi czy koleżanki z pracy, a nawet obcego — i zaoferujcie dar całkowicie niezasłużonej łaski, który zawsze wywiera wpływ i na zawsze wryje się w pamięć obdarowanego.

Dar ten stosował w praktyce rabin Shlomo Carlebach z Manhattanu. Któregoś dnia do synagogi, gdzie wyznawcy zebrali się na posiłek, wszedł młody człowiek. Ewidentnie od dłuższego czasu nie mył się ani nie przebierał. Mimo że jego odzież była „wygnieciona, podarta, brudna i cuchnęła potem”, rabin Carlebach poprowadził go dumnie do wnętrza synagogi, obejmując serdecznie za ramię, po czym przedstawił pewnej kobiecie ze słowami: „Z chęcią będzie panu służyć pomocą”. Kiedy przybysza zaprowadzono do stołu, rabin szepnął kobiecie do ucha: „Daj mu, proszę, tyle jedzenia, ile zechce”.

Żydówka, usłyszawszy to, skoczyła na równe nogi i pognała do kuchni po kopiasty talerz jedzenia. Po krótkiej chwili talerz opustoszał, więc pobiegła po dokładkę. Ta też szybko zniknęła. Gdy po kilku kolejnych porcjach gość wydał się najedzony, zagadnęła:

— Jest pan Żydem?

— Nie — odparł grzecznie — jestem chrześcijaninem z Teksasu.

— To jak pan trafił na kolację do synagogi?

— Kiedy późnym popołudniem siedziałem na ławce w Central Parku, obok przechodził wasz rabin. Nigdy wcześniej go nie spotkałem ani nie widziałem, ale zapytał bardzo uprzejmie: „Panie, nie zjadłbyś pan czego?”. Rozpłakałem się i z wdzięcznością odpowiedziałem: „O niczym innym nie marzę”.

Rabin Carlebach podał mu nazwę i adres synagogi, zapraszając na wieczorny posiłek.

— Właśnie tak tu się znalazłem. Naprawdę nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie przechodził tamtędy wasz rabin — tłumaczył Teksańczyk. — To mój pierwszy posiłek od trzech dni.

Dar słuchania

Kiedy spotykamy ludzi, którzy sprawiają wrażenie zaniepokojonych, rozdrażnionych albo wściekłych, zaproponujmy im dar zwykłego słuchania. Nie zapomnijcie wsłuchać się w to, co kryje się za słowami. Dzięki takiemu słuchaniu umożliwiamy ludziom bezpieczne wypowiedzenie swoich prawdziwych uczuć, dzięki czemu mogą być zrozumiani, zaakceptowani i podniesieni na duchu. Lorne Ladner w książce The Lost Art of Compassion (Zagubiona sztuka współczucia) opowiada o spotkaniu, jakie miała jego żona podczas pracy na stoisku z kosmetykami w domu handlowym.

W pewne walentynki Terry zauważyła, że na jej dwie koleżanki z pracy krzyczy klientka w starszym wieku. Kiedy podeszła pomóc, kobieta rzuciła jej przed nosem prawie pustym opakowaniem z kremem do oczu, wrzeszcząc: „Miały mi dzięki temu zniknąć zmarszczki wokół oczu, a proszę zobaczyć! Nie działa! Chcę z powrotem moich pieniędzy. Ten krem jest do niczego!”. Kiedy Terry poprosiła o paragon, klientka rzuciła go w jej kierunku.

Zamiast się rozzłościć, Terry wysłuchała uważnie skarg kobiety. W odpowiedniej chwili odpowiedziała: „Chętnie przyjmiemy pani reklamację”. Urwała i po chwili dodała: „Ma pani dzisiaj bardzo podpuchnięte oczy. Czy wszystko w porządku?”. Kobieta zaprzeczyła: „Płakałam. Co noc płaczę. Wy, dziewczęta, nie wiecie, jak to jest starzeć się w samotności. To po prostu straszne”. Oczy jej się zaszkliły. Dzięki słuchaniu wyszło na jaw, że klientka jest samotna. Kobieta płakała z cicha jeszcze kilka chwil, po czym odeszła od stoiska, doceniając to, że Terry wysłuchała jej i okazała życzliwość.

Historia ta ilustruje też kolejny dar, jaki można dać — empatię.

Dar empatii

Współczucie to użalanie się nad kimś, empatia zaś to wczucie się w czyjeś położenie. Współczucie to troska na dystans, „na sucho”, empatia — to dzielenie bólu z drugą osobą. Empatia jest wielkim darem dla kogoś zranionego emocjonalnie. Niestety, wielu ludzi przechodzi bolesne doświadczenia, nie otrzymując od innych takiego wsparcia.

Pewna kobieta opowiadała, że kiedy była szesnastoletnią uczennicą szkoły średniej, w wypadku samochodowym zginał jej starszy brat Robert. Był nie tylko jej bratem, ale i powiernikiem, doradcą, wzorem do naśladowania i mentorem. Czuła się swobodnie, rozmawiając z nim i powierzając mu swoje sekrety.

Śmierć Roberta załamała ją. „Poszłam do szkoły dowiedzieć się, co było na lekcjach — opowiada — i na parkingu spotkałam dyrektora, który zapytał: Czemu nie byłaś dziś w szkole? Kiedy odpowiedziałam, że to z powodu śmierci brata, wymamrotał tylko: aha i odszedł”.

Nie bądźcie tacy jak on. Spotkacie wielu ludzi, często codziennie, zranionych przez życie. Poświęćcie im czas, będąc z nimi, kiedy cierpią. Wysłuchajcie ich. Niech podzielą się z wami swoim bólem. Zaoferujcie im dar empatii.

Dar światła na drodze życia

Jezus opisał swoich naśladowców w następujący sposób: „Wy jesteście światłem świata. (…) Niech wasze światło jaśnieje”3. Uważajcie siebie za latarnię dla innych na morzu życia. Niektórych może złapać sztorm, inni może dryfują bez celu, jeszcze inni mogą się całkowicie zagubić. Świećcie dla nich na ich życiowej drodze. Bądźcie latarnią dla młodego człowieka kształtującego swą tożsamość. Bądźcie latarnią dla pary zmagającej się z kłopotami małżeńskimi. Bądźcie latarnią dla starszej osoby, której doskwiera samotność.

Ilekroć spotkacie ludzi mających problem albo uraz, bądźcie gotowi dać im dar światła rozjaśniającego panujące w ich życiu ciemności. Drobny gest wsparcia lub delikatne słowo zachęty mogą zadecydować o tym, czy poddadzą się, czy nie dadzą za wygraną.

I zawińcie wasze dary w atrakcyjne opakowanie — w siebie, dając bez oczekiwania czegoś w zamian.

Victor Parachin

1 Hbr 13,2 — wszystkie cytaty biblijne pochodzą z Biblii Tysiąclecia, wyd. 5. 2 Zob. Ef 6,13.16. 3 Mt 5,14.16.

[Przedruk z „Signs of the Times” 12/2009. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl. Niektóre imiona i nazwy miejscowości zostały spolszczone].

Źródło: https://znakiczasu.pl/podarunki-troskliwosci/

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...