Przejdź do głównej zawartości

Jajka - na zdrowie?

– W jajach dobre jest wszystko. Nie ma w nich rzeczy złych, szkodliwych. Jem zawsze trzy jaja na śniadanie, a potem w ciągu dnia jeszcze w różnych potrawach. W sumie jem ok. 30 jaj tygodniowo. Człowiek, który je dużo jaj, będzie odkładał mniej cholesterolu w naczyniach – mówi prof. Tadeusz Trziszka z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, który udzielił wywiadu Krystynie Naszkowskiej.

Z punktu widzenia profesora Trziszki jaja wolno spożywać w nieograniczonych ilościach. Ale skoro profesor zjada ok. 30 jaj tygodniowo, w tym każdego dnia na śniadanie zjada trzy jajka, można przypuszczać, że dieta profesora jest mało zróżnicowana i znaczny procent w niej stanowią produkty kwasotwórcze. W dodatku jest wysokobiałkowa (tylko trzy jajka ze śniadania profesora to aż 21g białka), a białko jaj to jedno z najbardziej skoncentrowanych źródeł białka zwierzęcego jakie istnieją w przyrodzie, które spożywane w nadmiarze znacznie obciąża nerki i sprzyja odwapnieniu kości. Dieta zawierająca dużą ilość jaj jest również wysokokaloryczna (trzy jajka to już 240 kcal!).

Poza tym, dedukcja profesora zakłada, że jeśli w jajach dobre jest wszystko, to można jeść ich tyle, na ile ma się ochotę, i to niezależnie od wieku. A przecież nawet to, co dobre i zdrowe, musi mieć swoje granice... Pan Profesor nie zwraca uwagi chociażby na fakt, że w trwającym ponad 20 lat badaniu, którego wyniki opublikowano w Journal of the American Medical Association, wykazano, że kobiety jedzące jajka trzy lub więcej razy w tygodniu miały trzy razy większe ryzyko śmierci z powodu raka jajnika niż te, które jadły jajka nie częściej niż raz na tydzień. Ponadto Pan Profesor nie widzi zagrożenia osteoporozą, które powiązane jest ściśle ze spożywaniem pokarmów zawierających białko pochodzące z produktów zwierzęcych. 

Badania naukowe pokazują, że ograniczenie ilości spożywanych jaj, a nawet całkowita ich eliminacja z diety ma prozdrowotne działanie, czy to chodzi o rozwój raka jajnika, raka piersi, raka prostaty, czy inne schorzenia, w tym cukrzycę II typu. Białko zwierzęce w diecie promuje rozwój raka, a białko zwierzęce stanowi czynnik ochronny. Jak wspomniałam, białko zwierzęce zakwasza organizm, stwarzając doskonałe warunki do rozwoju stanów zapalnych, w tym komórek rakowych. Białko roślinne natomiast pomaga w utrzymaniu zasadowego środowiska w organizmie, co ogranicza, a nawet uniemożliwia rozrost komórek rakowych w organizmie. Szkoda więc, że Pan Profesor nie widzi tych negatywnych konsekwencji płynących z nieograniczonej ilości spożywania jaj. Nawet, gdyby już założyć, że spożycie nieograniczonej ilości jaj nie miałoby wpływu na rozwój chorób układu krążenia, to zalecenie takie może być tragiczne w skutkach jeśli chodzi o rozwój chorób nowotworowych, osteoporozy czy cukrzycy.

Dziś coraz częściej uważa się, że im więcej produktów odzwierzęcych w codziennej diecie zastąpi się produktami roślinnymi, tym większa szansa na zachowanie zdrowia. Wniosek z tego, że ścisła dieta roślinna (a mająca uznanie chociażby Amerykańskiego Towarzystwa Dietetycznego) to idealny sposób odżywiania, który pozwala osiągnąć optymalne zdrowie i zminimalizować ryzyko rozwoju wielu chorób. Także hipercholestrolemii.

Agata Radosh

O recenzję do wyżej wspomnianego wywiadu poprosiłam profesora dietetyki, dr. Romana Pawlaka:

Przez lata ostrzegano przed nadmiernym spożyciem jaj, wcale nie są samym dobrem, jak pan twierdzi.
– To się zaczęło w latach 60. i rozwijało do lat 90. Pan Profesor najwyraźniej nie jest zaznajomiony z najnowszymi zaleceniami odnośnie spożycia jaj. Nie jest prawdą, że przestrzeganie spożywania nadmiernej ilości jaj skończyło się w latach 90-tych. Za ten negatywny wizerunek jaj odpowiada przemysł farmaceutyczny, a także przemysł tłuszczów roślinnych, który obciążył między innymi jaja odpowiedzialnością za odkładanie się w naszych naczyniach krwionośnych cholesterolu. Chciałbym zobaczyć jakimi dowodami dysponuje Pan Profesor na potwierdzenie w/w oskarżeń. Ograniczenie spożywania jaj oparte jest na wielu badaniach, głównym z nich może być tzw. Framigham Heart Study, które było finansowane przez amerykański Narodowy Instytut Zdrowia, a którego prowadzenie powierzono uczonym z Uniwersytetu w Bostonie. Rozpętano na świecie prawdziwą fobię na punkcie cholesterolu, żeby sprzedawać jak największe ilości leków antycholesterolowych i margaryny.
Tymczasem cholesterol jest podstawowym czynnikiem życia, występuje we wszystkich tkankach naszego organizmu, bez niego nie ma życia. To prawda, tylko że cholesterol produkowany jest przez komórki naszego organizmu. Podwyższony jego poziom jest jednym z czynników powstania chorób układu krążenia.

To po kolei. Czy jest nieprawdą, że nadmiar cholesterolu nam szkodzi, czy też może szkodzi, ale jaja nie mają z tym nic wspólnego?
– Cholesterol jest kluczową substancją niezbędną do życia. Gdyby wątroba zaprzestała jego codziennej produkcji, tobyśmy nie mogli żyć. Każda komórka zawiera cholesterol, a mamy tych komórek miliardy. Jest konieczny w tworzeniu hormonów płciowych, witaminy D, kwasów żółciowych. Natomiast w powszechnej świadomości ludzi utarło się, że cholesterol to coś złego, trzeba z nim walczyć, unikać wszystkiego, co może podnieść jego poziom w naszym organizmie. „Walczyć” należy z tym, żeby cholesterol w surowicy krwi nie był podwyższony, a nie z tym, żeby miliardy naszych komórek go produkowały. Problem polega na czym innym – jego produkcja i dystrybucja musi być przez organizm kontrolowana. Kiedy następuje jakiś defekt organizmu, to pojawiają się problemy. Cholesterol odkłada się w naczyniach krwionośnych i zaczyna zamykać ich światło, pojawiają się wywołane tym zawały.

A co z rolą jaj w tym procesie? Ich spożywanie powoduje to odkładanie się cholesterolu w naczyniach?
– Jest dokładnie odwrotnie. Człowiek, który je dużo jaj, będzie na skutek tej konsumpcji odkładał mniej cholesterolu w naczyniach. Bo cholesterol, jaki dostarczamy organizmowi z żywnością, nigdy nam się nie odkłada w naczyniach, natomiast odkłada się wyłącznie nasz własny, ten produkowany w wątrobie. Powyższy opis jest w pewnym stopniu prawdziwy, ale nie do końca. Cholesterol spożywany z pożywieniem absorbowany jest z jelit i prowadzony do wątroby. To wątroba decyduje co z cholesterolem dalej się dzieje. Tak wiec zdecydowana większość cholesterolu z pożywienia, nie jest od razu bezpośrednio transportowana i „odkładana” w procesie powstania miażdżycy. Natomiast badania dość jasno pokazują, że tzw. chylomicron remnants, czyli pozostałości cząsteczek, które transportują cholesterol spożywany z pożywieniem, odgrywają znacząca rolę w powstaniu miażdżycy. Zobacz: (http://eurheartjsupp.oxfordjournals.org/content/3/suppl_E/E2.full.pdf?origin=publication_detail). I to wówczas, kiedy nasz organizm ma jakiś defekt metaboliczny. Cholesterol jest czynnikiem ryzyka w rozwoju miażdżycy i choroby wieńcowej serca głównie u osób obciążonych genetycznie hipercholesterolemią. Absolutnie tak nie jest, chyba, że Pan Profesor wierzy w to, że większość społeczeństwa ma taki defekt. Według Familiar Hypercholesterolemia Foundation, hipercholesterolemia występuje u przynajmniej 1 osoby na 500. Zakładając, że na świecie żyje 7 miliardów osób, oznaczałoby to, że około 14 milionów osób miałoby genetycznie uwarunkowaną hipercholesterolemie, podczas gdy szacuje się, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych ponad 100 milionów osób ma hipercholesterolemie. Poza tym, według danych z artykułu, który można znaleźć na stronie internetowej Polskiego Stowarzyszenie Kardiologicznego „Podwyższone stężenie cholesterolu jest znanym i istotnym czynnikiem ryzyka chorób układu sercowo-naczyniowego. Odpowiada ono za około 4,4 mln zgonów w ciągu roku na całym świecie”. Czyli podwyższony cholesterol odpowiedzialny jest, według tego źródła, za ilość osób równa prawie 1/3 osób z genetycznie uwarunkowaną hipercholesteremią. Tylko te dane wskazuje na to, że wypowiedź Pana Profesora nie pokrywa się z faktami. Należy również podkreślić, że podwyższony cholesterol w surowicy krwi jest jednym z wiodących czynników powstania chorób sercowo-naczyniowych. Gdyby hipercholesterolemia była głównie problemem wśród osób z genetyczną predyspozycją do hipercholesterolemii, nie byłaby wymieniana jako taki czynnik wśród społeczeństwa. Organizm takich ludzi nie radzi sobie z nadprodukcją cholesterolu i odkłada go w naczyniach. Opis powstania miażdżycy podany przez Pana Profesora jest zdecydowanie uproszczony i nie do końca prawdziwy.

Czyli sekwencja zdarzeń wygląda tak: jeśli nasz organizm szwankuje z jakiegoś powodu, to w naczyniach odkłada się cholesterol, ale nie dlatego, że jemy jaja. Tak?
– Dokładnie tak. Zdrowy organizm nie dopuszcza do odkładania się cholesterolu w naczyniach niezależnie od tego, ile go zjemy w produktach. Każdy z nas codziennie produkuje ok. 3 gramów cholesterolu. Nie jestem pewny na bazie których danych Pan Profesor podał tą ilość. Generalnie przyjmuje się, że osoba ważąca około 68 kg produkuje około 1 grama cholesterolu, nie 3 gramów. Poza tym, ta ilość zależy od różnych czynników, w tym ilości spożywanego cholesterolu w diecie. Im wyższe spożycie cholesterolu, tym mniej produkuje go organizm. Tyle to jest w 15 jajach. Więc na zdrowy rozum: jakie to ma znaczenie, że zje pani codziennie jedno czy dwa jaja? Przyjmując produkcje w ilości 1 grama i zakładając, że średnio jajko zawiera około 250 mg, spożycie jednego do dwóch jaj to spożycie 25 do 50% ilości produkowanej. Problem jest nie w konsumpcji żywności, tylko w naszym wewnętrznym metabolizmie, w tym, czy jesteśmy zdolni zagospodarować ten cholesterol, czy nie.

(...) Co mówi pana wiedza? Ile jaj tygodniowo można jeść?
– Nie ma ograniczenia, ile się chce, tyle można jeść – 20, 30 sztuk tygodniowo. Zalecenia Pana Profesora różnią się znacząco od zaleceń najbardziej prestiżowych organizacji zajmującymi się chorobami krążenia. Do nich należą American Heart Association, National Institute of Health, a także wiele innych organizacji. Jajka zawierają stosunkowo dużą ilość cholesterol. Zalecenie ograniczenia spożycia cholesterolu jest niezwykle powszechne. Jest ogrom badań światowych, które o tym mówią, tylko dziwnym trafem nie przedostają się do szerokiej publiczności. Wyniki tych badań są publikowane w czasopismach naukowych i pozostają na uniwersytetach. To skąd Pan Profesor o tym wie, skoro wyniki takich badań, według Pana Profesora, nie zostają opublikowane? Kiedy zje pani jajo, to w pierwszych dwóch-trzech godzinach po konsumpcji mamy efekt lekkiego wzrostu poziomu cholesterolu we krwi. Potem, po pięciu-siedmiu godzinach, spada i się wyrównuje. Nie ma znaczenia, czy zje pani jedno, czy 10 jaj. Tak samo organizm reaguje na inne substancje, które mu dostarczamy, na przykład na alkohol – po spożyciu mamy go we krwi, a potem organizm go trawi i poziom alkoholu spada. Prosze porównać wypowiedź Pana Profesora z następującym stwierdzeniem autorstwa uczonych z European Society of Cardiology and the European Atherosclerosis Society: „żółtko ... powinno być spożywane okazjonalnie i w ograniczonej ilości” (http://www.escardio.org/guidelines-surveys/esc-guidelines/guidelinesdocuments/guidelines-dyslipidemias-ft.pdf). Tak na marginesie, 10 jaj oznacza dostarczenie organizmowi od około 700 do około 900 kcal, czyli mniej więcej około 1/3 do 1/2 dziennego zapotrzebowania kalorycznego przeciętnej osoby dorosłej. Należy również sprostować, że alkohol nie jest trawiony przez organizm (jak to stwierdził Pan Profesor). Alkohol absorbowany jest do obiegu krwi bezpośrednio, bez trawienia. Jego metabolizm następuje w wątrobie, a nie w układzie trawiennym. Jeśli ktoś ma tendencję do odkładania się cholesterolu, to on będzie się odkładał. Cholesterol się nie „odkłada”. Zmiany miażdżycowe są efektem skomplikowanego procesu powstającego między wewnętrzną a środkowa ścianką naczyń krwionośnych, w których uległa pogrubieniu warstwa śródbłonka. Ale jedzenie jaj może tu pomóc. Mój kolega miał poziom ok. 280 mg/dl cholesterolu, czyli za dużo. Zaproponowałem mu, by przez miesiąc jadł po dwa-trzy jaja dziennie. Z trudem to robił, ale robił. I w efekcie cholesterol już po miesiącu spadł mu do 200-210 mg/dl. Mam nadzieję, że Pan Profesor nie zbudował kariery naukowej na bazie anegdot... Warto dla porównania wspomnieć, że np. amerykański Institute of Medicine (Instytut Medyczny) nie na bazie jednej anegdoty, ale na bazie 50 pełnych badań klinicznych wywnioskował, że spożycie cholesterolu równe 100 mg/dzień „może prowadzić do wzrostu cholesterolu LDL, który podniósłby o 1-2% ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej”. Ci sami uczeni stwierdzili, że “im wyższe spożycie cholesterolu, tym wyższe ryzyko powstania choroby wieńcowej”. Ich analiza doprowadziła do następującej konkluzji: „spożycie cholesterolu w diecie powinno być tak małe, jak tylko jest to możliwe” (Institute ofMedicine. Dietary Reference Intakes for Energy, Carbohydrate, Fiber, Fat, Fatty Acids, Cholesterol, Protein, and Amino Acids. Washington, DC: The National Academies Press; 2005.)

(...) Co to jest zły i dobry cholesterol?
– Cholesterol jest dostarczany do każdej komórki, ale sam nie może przepływać przez organizm. Mówiąc potocznie, potrzebuje do tego nośnika. Są takie dwa nośniki – HDL i LDL – zaczęto je rozróżniać dopiero w latach 80. Otóż zły cholesterol jest transportowany LDL i może się odkładać w komórkach. #1. Cholesterol się nie odkłada, jak to powyżej zaznaczyłem. #2. LDL cholesterol nie „odkłada” się w komórkach, tylko między wewnętrzną a środkową warstwą naczyń krwionośnych. Natomiast HDL, czyli dobry, zbiera ze wszystkich komórek nadmiar cholesterolu i odwozi go do utylizacji w wątrobie. Jest nazywany dobrym, bo im więcej zbierze tego nadmiaru, tym mniej się odłoży w naczyniach i nie będzie nam ich zwężać. (...)

Chcecie leczyć jajami?

– Tak, chcemy wykorzystać jaja jako surowiec biomedyczny do wytwarzania nowej generacji suplementów diety. Jesteśmy w stanie wyizolować z jaj te substancje, które mogą tworzyć życie, by je przenieść do żywności i wspomagać organizm człowieka. Czyżby Pan Profesor sugerował współpracę z przemysłem farmaceutycznym, o którym wspomina Pan na początku tego wywiadu, jako czynnika propagandy cholesterolowej? Chcemy skoncentrować w pigułce cenne substancje, które zawiera jajo. Bo kto zje kilkanaście jaj dziennie? A pigułkę, która będzie miała taką dawkę z kilkunastu jaj, bez trudu połkniemy. Ten nasz projekt ma akronim „Ovocura”: ovo to jajo, a cura – kuracja. Pracujemy nad tym we Wrocławiu, zaangażowanych w projekt jest prawie stu naukowców, duża część z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Próbujemy wyizolować z jaj związki pomocne w zapobieganiu chorobom cywilizacyjnym, np. mózgu, serca, nowotworom.

Leki z jaj to nowość?

– Tak. Do tej pory robiono suplementy diety z produktów roślinnych. Jakoś nikt nie pomyślał, że można je robić z produktów pochodzenia zwierzęcego, np. z jaj. Czy te jaja pochodzić będą z masowych produkcji od niosek trzymanych w klatkach, pomieszczeniach bez okien? Lansujemy to od kilku lat, może dziesięciu. (…)

To co jest w jajku?
– Białko i żółtko to zupełnie różne sfery. Natura stworzyła jajo w ten sposób, że białko ma za zadanie chronić zarodek, dla przypomnienia – to jest taka plamka na żółtku. Dlatego białko jest bardzo agresywne wobec wszystkich obcych drobnoustrojów, musi za wszelką cenę chronić ten malutki zarodek, aby mógł się rozwijać w warunkach naturalnych.

Co jest w białku?

– Aż 88% to woda. A te pozostałe 12% stanowią proteiny i one zawierają w zasadzie wszystkie aminokwasy niezbędne do budowy organizmu, do odbudowy wszystkich komórek i tkanek. Białko jaja jako produkt żywnościowy dostarcza do naszego organizmu niezbędne aminokwasy, tym samym wpływa na odbudowę naszych komórek.
(...) W procesie trawienia białka jaj mogą tworzyć się peptydy o właściwościach leczniczych, na przykład wpływające na regulację ciśnienia krwi czy o działaniu antyutleniającym. W samym białku jaja znajduje się wiele bioaktywnych substancji, które można wyizolować i wykorzystać jako suplementy diety lub leki. Do takich należy cystatyna, która posiada właściwości antynowotworowe.

Podobno macie też coś na alzheimera.
– W ostatnim czasie pod kierunkiem prof. Polanowskiego została wyizolowana z żółtka substancja, którą nazwaliśmy Yolkiną. Prowadzimy intensywne badania. Być może substancja ta okaże się nowym lekiem na choroby otępienia mózgu, w tym na chorobę Alzheimera.

A co z żółtkiem?

– To jest fenomen natury. W żółtku jest aż 50% suchej substancji, reszta to woda. Z tych 50% 32% to tłuszcze, 16% to białka, a 2% stanowią witaminy i związki mineralne. W tych 32% tłuszczów istotną część stanowią fosfolipidy, które są kluczowymi związkami niezbędnymi do życia, a głównym fosfolipidem jest lecytyna. Lecytyna potrzebna jest do sprawnego funkcjonowania mózgu i układu nerwowego.
Fosfolipidy są w każdej komórce, tak jak cholesterol. Mogą służyć wprost do poprawy jakości życia i regeneracji tkanek. Są w nich zawarte kwasy omega-3. Jest ich relatywnie dużo, bo od 10% do 20%. Poza tym zmniejszają ryzyko odkładania się cholesterolu w naczyniach krwionośnych. Straszy się ludzi cholesterolem w jajach, a nikt nie mówi, że w żółtku jest tylko 0,3% cholesterolu, za to aż od 10% do 20% fosfolipidów, które zmniejszają odkładanie się cholesterolu. Demagogia! Pan Profesor zapomniał dodać jednostek do tej liczby 0.3%. 0.3% czego? Poza tym, istotne nie jest to, że „w żółtku jest tylko 0.3% cholesterolu”, ale że to 0.3% oznacza od 200 do 300 mg cholesterolu w jajku (w zależności od wielkości jajka). Poza tym, ważne jest to, że jajka stanowią główne źródło cholesterolu w diecie przeciętnej osoby. Częścią lecytyny zawartej w jaju jest cholina, której potrzebujemy do regeneracji wątroby. Mamy w aptekach różne produkty z choliną, które mają chronić naszą wątrobę, a dwa jaja dziennie pokrywają nasze całkowite zapotrzebowanie na tę substancję.

Czego nie ma w jaju?

– Jedynie witaminy C. Pan Profesor zapomniał o błonniku. Jajko w ogólne nie zawiera błonnika. Poza tam, jaja są ubogie w węglowodany i magnez. Okazuje się, że nie jest potrzebna do stworzenia życia.
Ale są wszystkie witaminy z grupy B, zwłaszcza B12, której brak może się przyczyniać do powstania wielu schorzeń neurodegeneracyjnych. (...) To prawda, ale należałoby dodać, że jajka nie stanowią znaczącego źródła takich witamin z grupy B jak tiamina, niacyna czy kwas foliowy.

To ile jaj dziennie może – powinno – jeść dziecko, np. pięcioletnie?

– Tyle, ile chce, nie ma granicy. Znam takie, które zjadały po 10 jaj dziennie. Nie ma żadnych przeciwwskazań, chyba że dziecko podatne jest na alergię. „Nie ma żadnych przeciwwskazań...” - według Pana Profesora. Należy jednak zwrócić uwagę, że zalecenia Pana Profesora diametralnie różnią się od praktycznie wszystkich znanych zaleceń dietetycznych. Według zaleceń Dietary Guidelines for Americans (Zalecenia dietetyczne dla Amerykanów), osoby dorosłe powinny ograniczyć spożywanie jaj do max. 4 na tydzień. Według American Heart Association (Amerykańskie Stowarzyszenie Kardiologiczne), dzieci powinny otrzymywać dietę  „o niskiej ilości tłuszczu nasyconego, tłuszczu typu trans i cholesterolu” (http://www.heart.org/HEARTORG/GettingHealthy/NutritionCenter/Dietary-Recommendations-for-Healthy-Children_UCM_303886_Article.jsp). Pan Profesor powinien zdać sobie sprawę, że dzieciom potrzebne są wszystkie składniki odżywcze w odpowiedniej ilości, a w tym jest witamina C, błonnik, a także składniki odżywcze, których jajka nie są dobrym źródłem (wcześniej wymienione). Zalecenia Pana Profesora nie tylko są błędne, mogą być niebezpieczne.

A ile pan zjada?
– Jem zawsze trzy jaja na śniadanie, a potem w ciągu dnia jeszcze w różnych potrawach. W sumie jem ok. 30 jaj tygodniowo.

Jaki ma pan cholesterol?
– Pochodzę z rodziny o skłonnościach genetycznych do podwyższonego cholesterolu, mam na poziomie ok. 200 mg/dl.

To nie jest wcale podwyższony poziom.
– Ale gdybym nie jadł tyle jaj, tobym miał ok. 300. (…) Przypuszczenie.

Czy jajo w jakiejś postaci, np. na miękko, jest zdrowsze dla człowieka niż na twardo?

– Ja preferuję jaja na miękko, bo są bardziej lekkostrawne i lubię takie. Najlepsze są jaja, w których białko jest lekko ścięte, bo w takiej postaci nie jest zbyt alergenne. To może być na miękko czy sadzone. Im bardziej ścięte białko, tym trudniejszą pracę mają enzymy w naszym żołądku. Natomiast żółtko nie powinno być ścięte, bo w nim są aktywne fosfolipidy, peptydy. Im bardziej ścięte żółtko, tym więcej ich ulega denaturacji. (...) Kolejne zalecenia sprzeczne z ogólnoznanymi zaleceniami dietetycznymi, które przestrzegają przed spożywaniem jaj ugotowanych na miękko.

Kto je najwięcej jaj na świecie?
– Japończycy – 400 sztuk rocznie, czyli dwa razy tyle co my. Troche Pan Profesor przesadził. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, średnie spożycie jaj w Japonii w latach 1970, 1980 i 1990 wynosiło 46 gramów dziennie, a w Polsce 30 gramów (o 65% niższe). Poza tym duże jajko waży około 50 gramów, a zatem spożycie 46 gramów jaj oznacza spożycie około 340 jaj rocznie. Podobnie Izraelczycy i Chińczycy. (...)

Niedawno lekarz mojej znajomej zakazał jeść więcej niż dwa jaja tygodniowo, bo to źródło cholesterolu. Spotyka się pan z atakami ze strony środowisk lekarskich za swoje poglądy?
– Absolutnie nie. Doskonale współpracuje mi się z lekarzami, zwłaszcza z kadrą naukową. (...) Dziś nikt się nie odważy publicznie powiedzieć, że jaja szkodzą. Pan Profesor wykazuje niesamowitą ignorancję zaleceń dietetycznych.

A stary człowiek może jeść tyle jaj co młody?

– A dlaczego nie?! Nawet więcej. Starzejąc się, mamy coraz mniejszą przyswajalność fosfolipidów, witamin, więc trzeba więcej ich dostarczyć w pokarmie, by organizm dostał tyle, ile potrzebuje. Ciąg dalszy zaleceń Pana Profesora.... Te zalecenia brzmią tak, jak gdyby Pan Profesor pracował dla korporacji produkujących jajka lub był odpowiedzialny za reklamę diety typu dieta optymalna.

Recenzent:
Roman Pawlak, Ph.D, RD;
Associate Professor of Nutrition
East Carolina University

Komentarze

  1. Wieloletnia badaczka (niezależna) nabiału,jaj pani dr Jadwiga Kempisty dokumentuje,że jajko które nie pęknie podczas gotowania jest całkowicie zdrowe.Pęknięte jajko podczas gotowania a także jajecznica,sadzone one mają ten między innymi szkodliwy cholesterol ...... . Można znaleźć jej wykłady choćby w internecie.Dziękuję, Jacek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio dziwne teksty pojawiają się na tym blogu, odnoszę wrażenie, że są one przepełnione nienawiścią. Dziwnie to się czyta, widać że ktoś sporo czasu poświęcił żeby przeanalizować wywiad jakiegoś profesora i wynaleźć w nim jak najwięcej błędów, tylko po co? Nie lubię argumentów o "dowodach naukowych", bo chyba każdy wie, że bardzo często są one przekłamane i nie ma co się nimi sugerować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma Pan/Pani prawo tak uważać, tak samo jak ja/my mamy prawo bronić zasad zdrowia i ustosunkowywać się do tekstów, które te zasady podważają. Zapewniam, że nikt z nas nie kieruje się nienawiścią do kogokolwiek. Nie o to w tym chodzi. Jedynie włos się na głowie jeży, gdy autorytety wypowiadają się w tak kontrowersyjny sposób. Jako propagator zasad zdrowia nie mogłam przejść obojętnie wobec zalecenia spożywania 30 jaj tygodniowo, tym bardziej, że zostałam zapytana, co myślę o takim zaleceniu. Z racji mojego wykształcenia, w pewnym sensie czuję się odpowiedzialna za ludzi, wśród których żyję i pracuję. Jeśli ktoś, tak jak Pan/Pani nie lubi argumentów z grupy "dowody naukowe", niech popatrzy na zalecenie spożywania nieograniczonej ilości jaj przez pryzmat rozsądku. Wyjdzie chyba na jedno.ar

      Usuń
  3. Szukam informacji o choresterolu z racji kontrowersji na jego temat jakie do mnie dotarły. Jakiś czas temu przeczytałem artykuł "Oszustwo cholesterolowe i inne drobne tajemnice o których nowoczesna medycyna nie chce byś wiedział", łatwo znaleźć w sieci. Tytuł dość kontrowersyjny, ale treść jak najbardziej zasadna i zdaje się być rzetelnym głosem w sprawie. O jajkach też jest zdań parę :)

    Fragmenty kilkuczęściowego artykułu:

    "W 2004 dr Sears był jednym z pionierów w walce z konwencjonalnym poglądem, że cholesterol wywołuje choroby serca, wykazując że cholesterol nie jest ich powodem, a elementem organizmu wpływającym na choroby serca. "

    "Jeśli twój lekarz nadal naciska byś coraz bardziej obniżał poziom cholesterolu. . . albo jeśli już przyjmujesz leki na cholesterol i zaczynasz odczuwać zmęczenie, bóle mięśni i przychodzącą z nimi depresję, to jest coś co powinieneś wiedzieć: nie ma absolutnie żadnej nauki popierającej „hipotezę lipidową” – związek między cholesterolem i chorobą serca."

    "Niestety, wyniki badań Keysa utrzymywały się przez całe lata. Idee Keysa szczególnie propagowała jedna grupa – Centrum dla Nauki w Interesie Publicznym (SCPI). Oni rozpoczęli coś co się nazywa totalną wojną ze wszystkimi tłuszczami nasyconymi. W rzeczywistości to CSPI ukuła wyrażenie „tłuszcz zatyka tętnice”.

    Może wydawać się trudne by uwierzyć, że to wadliwe i oszukańcze badanie stanowiło genezę całego ruchu tłuszcz-zwierzęcy-wywołuje-choroby-serca. Na pewno na przestrzeni ostatnich 60 lat muszą być setki kontrolowanych badań, które potwierdzą ten związek, prawda?

    Niezupełnie. . . nie ma żadnych."

    itd.

    Może warto by skomentować tą pracę. Jest trochę naukowych odniesień i wyjaśnień odnośnie cholesterolu i jego funkcji. Niestety moja wiedza w tym temacie jest ograniczona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazdy kto twierdzi, ze poziom cholesterolu w surowicy krwi nie ma wplywu na ryzyko powstania chorob serca. nie wie o czym mowi. Nie wiem kim jest dr Sears, ale skoro on tak twierdzi, nalezy on do grupy osob, ktore nie znajdą problemu. Polecam moj artykul na temat wplywu cholesterolu na powstanie chorob serca, a takze ksiazke "Zdrowa dieta bez tajemnic", gdzie znajduje sie caly rozdzial na temat profilaktyki chorob serca, w ktorym wiecej informacji na ten temat mozna znalezc. Dr R. Pawlak

      Usuń
  4. Ciekawy artykuł. Zawsze myślałem, że nadmiar jajek szkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętajmy że zawsze warto mieć własny rozum i wszystko jest lekarstwem lub trucizną - także może być tym i jajko

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa konfrontacja dwóch skrajnych opinii. Nie można zaprzeczyć temu, iż jajko to bogate źródło białka o wysokiej wartości biologicznej, to także źródło aminokwasów egzogennych. Jednak tak jak we wszystkim, należy znaleźć umiar. Spożywanie kilku jajek miesięcznie z pewnością nie wpłynie negatywnie na nasze zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
  7. oj chyba ten czerwony komentarz zawiera przekłamania, na czerwono pisze że duże jajko waży 50 gram, ja kupuję w sklepie i podają na opakowaniu że przeciętne jajko waży 90 gram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Informacja co do wagi jaj oparta jest na bazie danych Ministerstwa Rolnictwa Stanow Zjednoczonych (United States Department of Agriculture), w ktorym dane mowia, ze male jajko wazy srednio 38 gramow, srednie 44 gramy, duze jajko wazy 50 gramow i "extra" duze 56 gramow. Wedlug Wikipedia, podobna wage jaj przyjmuje sie w Kanadzie i Europie (https://en.wikipedia.org/wiki/Chicken_egg_sizes). Moze ta informacja, ktora Pan/Pani odczytala w sklepie dotyczyla jajka strusia. Dr R. Pawlak

      Usuń
  8. Jaki ma pan cholesterol?
    – Pochodzę z rodziny o skłonnościach genetycznych do podwyższonego cholesterolu, mam na poziomie ok. 200 mg/dl.

    To nie jest wcale podwyższony poziom.
    – Ale gdybym nie jadł tyle jaj, tobym miał ok. 300. (…) Przypuszczenie.


    Są to zdania wyrwane z kontekstu gdyż profesor w w wywiadzie zaznaczył,że robił test i przez około miesiąc nie spożywał jajek i jego cholesterol podniósł się do 280 a , po powrocie do diety jego cholesterol znów powrócił do normy , podobne doświadczeniach robił na swoich znajomych i było podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zalecenia dietetyczne powinny byc oparte na wiarygodnych badaniach, ktore miedzy innymi powinny zawierac odpowiednia ilosc osob. Zalecenia te nie powinny byc oparte na anegdotach, osobistych doswiadczeniach i przykladach. Co do Pana opinii na temat jaki poziom cholesterolu jest, a jaki nie jest poziomem wysokim, to ciekaw jestem jakie ma Pan kwalifikacje, zeby podobne opinie wydawac. Dr R. Pawlak

      Usuń
    2. Panie doktorze Pawlak, o Keysie i całym oszustwie na temat cholesterolu chyba Pan słyszał . Praca Uffe Ravnskova z setkami przytoczonych faktów jak oszukiwano i tworzono mity na temat cholesterolu i tłuszczów zwierzęcych. Autor przytaczane badania, które zaprzeczają przywołanym przez Pana na czerwono zaleceniom różnych amerykańskich instytucji oraz ŚOZ i w marnym świetle stawiają Pana kwalifikacje dotyczące dietetyki.

      Usuń
    3. Kwestia wplywu cholesterolu na ryzyko powstania chorob ukladu krazenia jest jedna z najbardziej udokumentowanych rzeczy z wszystkich kwestii dotyczacych zdrowia. To, ze zaakceptowal Pan treści, które podaje Uffe Ravnskova jako “fakty” wskazuje na to, ze tak jak ten autor, nie jest Pan kompetentny do wypowiadania sie na ten temat i krytykowania innych.dr Roman Pawlak

      Usuń
  9. To może jakieś badania potwierdzające tezy pisane czerwoną czcionką?, bo na razie jest to tylko słowo przeciwko słowu. Przydały by się choćby linki. A jakich mamy lekarzy w tym kraju to już my pacjenci wiemy najlepiej. Wielu z nich jest niedouczonych, bo nauka akademicka nie obejmuje wielu obszarów np.naturoterapii wiedza o witaminie C i jej mechanizmach działania, podobnie D3 oraz K2mk7 o której wielokrotnie wspomina pan Jerzy Zięba etc. Tylko nie pisz mi panie doktorku, że Zięba nie ma wykształcenia lekarskiego, bo wielu z was ma i tylko tyle, a może aż tyle.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...