Przejdź do głównej zawartości

Jesteśmy zwierzętami – wywiad z profesorem Andrzejem Elżanowskim

Prof. Andrzej Elżanowski. Fot. Robert Gardziński
We wrześniu opublikowaliśmy felieton Andrzeja Sicińskiego na temat uchwalenia zakazu uboju rytualnego. Dziś powracamy do klimatu etyki traktowania zwierząt i prezentujemy wywiad z profesorem Andrzejem Elżanowskim – zoologiem, paleontologiem, etykiem, obrońcą praw zwierząt, długoletnim wegetarianinem. Prof. Elżanowski jest pracownik Muzeum i Instytutu Polskiej Akademii Nauk, członkiem ZG Polskiego Towarzystwa Etycznego, autorem kilkudziesięciu prac naukowych, również na temat traktowania zwierząt, przeciwnikiem rządowego projektu ustawy dopuszczającego ubój rytualny w polskich rzeźniach.

Marcin Kowalski: Zacznijmy od końca śmierć w ubojni.

Prof. Andrzej Elżanowski: Masowo hodujemy, masowo musimy unicestwiać. Za mojego dzieciństwa zwierzęta były  wymyśliłem kiedyś takie pojęcie - podmiotami użytkowymi. Mieliśmy z nimi jakiś kontakt. Krowy pasły się na łąkach, wieczorem gnało się je do obory. Wystarczyło pojechać na wieś, żeby dotknąć kury, świni, kaczki. Naocznie się przekonać, że czują, mają swoją wrażliwość. Kameralny chów i kameralna śmierć na jednym podwórzu. Wszystko zmieniła masowa produkcja wymyślona przez Amerykanów. Stany Zjednoczone są odpowiedzialne za urzeczowienie i odpodmiotowienie zwierząt, za taśmowe zabijanie.

A ściślej mówiąc Celia Steele, gospodyni z Delaware, której w 1923 roku  przez przypadek dostawca kurczaków zamiast zamówionych pięciu sztuk przywiózł pięćset. Stłoczyła je w jakiejś szopie i karmiła paszą, aż urosły do zabicia. Jako pierwsza na świecie rozwinęła hodowlę do 250 tys. ptaków.

Gdyby nie było pani Steele, na ten pomysł z pewnością wpadłby ktoś inny. Proceder rozwinął się błyskawicznie jeszcze przed II wojną światową. W Ameryce w latach 30. XX wieku produkcja szła już w setki milionów kurczaków. Jest taka teoria, że z wzorca wypracowanego przez hodowców przemysłowych skorzystali ideolodzy nazizmu i narodowego socjalizmu. Masowa zagłada zwierząt była dla nich inspiracją.

Polska do upadku PRL-u jakoś się broniła przed chowem przemysłowym.


Po wprowadzeniu wolnego rynku zwyciężyła ekonomia. Masowa produkcja oznacza dużo tańsze mięso w sklepach.

I barbarzyństwo w ubojniach. Mimo ustawowego obowiązku ogłuszania zwierząt przed śmiercią.

Warto wyjaśnić, jak to ogłuszanie wygląda.

Kurczaki zwieszone główkami w dół jadą powoli taśmociągiem w kierunku rynny z wodą pod napięciem elektrycznym. Jeśli nie zdążą odchylić głowy, prąd rzeczywiście je ogłuszy. Jednak pewnej części ptaków udaje się nie zamoczyć w tej kąpieli. Dalej czeka na nie automat z nożami do podcinania gardeł. Maszyna jak to maszyna  nie zawsze działa perfekcyjnie, zdarza się błąd w ustawieniu ostrzy. A to oznacza, że do kolejnego etapu  zanurzenia we wrzątku  jakiś procent kurczaków dojeżdża z pełną świadomością. Z badań amerykańskiego rządu wynika, że w USA rocznie może to być nawet cztery miliony ptaków. Przy ogłuszaniu byków i krów pracownik ubojni przykłada do głowy aparat bolcowy z bolcem (trzpieniem), który przy strzale ogłusza zwierzę, czyli pozbawia je świadomości w wyniku wstrząsu (może też zniszczyć mózg). W tym momencie doznania krowy się kończą, ale wystarczy minimalny brak precyzji i krowa tylko zraniona, a nie pozbawiona świadomości jest wieszana za tylne nogi do dalszej obróbki. Taśma jedzie dalej  trzeba przeciąć tętnice i spuścić 20 litrów krwi, po czym obedrzeć ze skóry. Zdarza się, że jeszcze na tym etapie krowa żyje.

Świnie ogłuszane są prądem przez przyłożenie do skroni elektrod. Porażone zwierzę powinno być szybko nakłute i wykrwawione przed wrzuceniem do wrzątku. Jeśli zdąży się wybudzić nieprawdopodobnie cierpi. Taki przypadek został u nas udokumentowany w Żelistrzewie na Pomorzu.

Ludzie w ubojniach pracują na akord. Zabijają niesprawnym sprzętem. Z jednej strony mamy wrażliwość żywych istot, a z drugiej  presję czasu i wyniku, która wymusza błędy. I ma nieodwracalne skutki w psychice ludzi. Badania wykazują, że w społecznościach, dla których głównym pracodawcą jest rzeźnia, wzrasta przestępczość, a szczególnie przemoc domowa. Podrzynanie setek gardeł dziennie i patrzenie na szarpiące się w agonii zwierzęta, jak to ma miejsce przy uboju rytualnym, musi pozostawiać ślady w człowieku.

Wcześniej są fermy, przemysłowe tuczarnie.

Też całkowicie odhumanizowane. Najgorzej mają na nich ptaki. Brojlery tłoczone w kurnikach, klatki ustawiane jedna na drugiej, dochodzi tylko sztuczne światło. Masa ciała kurczaka tak szybko wzrasta, że stawy nie wytrzymują ciężaru, więc przez krótkie życie  raptem około 40 dni  ptak cierpi ból. Przodek takiego brojlera chodził po wiejskim podwórku wiele lat! Kurczakom wypala się gorącym żelazem dzioby, aby w stresie nie wydziobywały sobie ran, Amerykanie testowali nawet obcinanie skrzydeł. Zaniechali tej techniki tylko dlatego, że ptaki, które upadły, nie potrafiły się podnieść.

Nioski - kiedy przestają być wydajne - głodzi się przez dwa tygodnie i zmienia im cykl światła, co wymusza pierzenie się. W ten sposób można oszukać naturę i wymóc drugi cykl znoszenia jaj, po czym nioska jedzie do ubojni. Świnie w niektórych gospodarstwach mają chwilę wolności, ale tylko tuczniki, bo maciory są traktowane jak maszyny do rodzenia prosiąt. Większość życia leżą w ciąży, okres między porodem a ponowną gotowością do zapłodnienia skrócono dzięki wstrzykiwanym hormonom do 20 dni. W ciasnych klatkach taplają we własnych odchodach, często poranione, z zaropiałymi sutkami.

W porównaniu z innymi zwierzętami najlepiej mają krowy mięsne, które pasą się na łąkach. Krowy mleczne stoją tylko w oborze, jedynym wątpliwym urozmaiceniem jest dla nich podłączenie dojarki do wymion. To paradoks, że my, wegetarianie, nie jemy wołowiny, ale wielu z nas zjada produkty mleczne.

W transporcie do ubojni podziały się kończą.

Obowiązują unijne dyrektywy, jednak często są lekceważone. Kurczaki wyłapują na akord przypadkowi ludzie bez kwalifikacji, bo przecież do tego nie potrzeba mieć uprawnień hodowcy czy rzeźnika. Chodzi tylko o to, żeby jak najszybciej i jak najwięcej wcisnąć do klatek, łamiąc im przy tym skrzydła i kości.

Ogromny stres przeżywają świnie. Trzeba je wypędzić z zagród, poza którymi nie widziały świata.

Ciężarówki jadą setki kilometrów również w czasie silnych mrozów i upałów. Cielęta wiezione z Polski na południe Europy nie są pojone.

Istnieje humanitarny sposób zabijania zwierząt?

Są sposoby bardziej i mniej okrutne. W niektórych krajach  na przykład skandynawskich  zwierzęta są zagazowywane. Dotyczy to ptaków i świń. Stopniowo zwiększa się stężenie gazu w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu.

Co z krowami i bykami?

W tym przypadku cierpienie może ograniczyć człowiek. Pracownicy ogłuszający strzałem w głowę muszą być dobrze przeszkoleni i dysponować sprawnym sprzętem. Trzeba koniecznie zlikwidować akord, bo nie da się ogłuszyć setek sztuk zwierząt na zmianie dobrze i szybko. Konieczna jest też zmiana mentalności przy doprowadzaniu krów na sam ubój. One nie znają rozumowania przyczynowego i nie wiedzą, do czego służą te maszyny, które za chwilę je zabiją. Boją się jednak ludzkiej agresji, a tej w rzeźniach nie brakuje. Dlatego jakimś wyjściem byłby nakaz instalowania kamer w ubojniach, czego domaga się coraz więcej ludzi w Europie. I nadawanie certyfikatów zakładom, które zachowują humanitarne standardy. W tym kierunku idzie przemysł mięsny w Niemczech i Wielkiej Brytanii, zmuszony jednak do takich działań przez konsumentów.

Jak to wygląda w Polsce?

Statystycznie jemy bardzo dużo mięsa  ponad 5 kg miesięcznie  głównie wieprzowiny i drobiu. Gdzie te czasy, w których mięso jadło się od święta czy niedzieli? Dzisiaj  codziennie. O prawach zwierząt praktycznie nie rozmawiamy, a głównym czynnikiem, który wpływa na nasz wybór podczas zakupów, jest cena. Hodowla masowa w Polsce jest bardzo opłacalna i jeżeli nasze nastawienie się nie zmieni, taka tendencja będzie się utrzymywać. Powiedzmy sobie szczerze  ekologiczne mięso z humanitarnego uboju musi kosztować drożej. Czy jako społeczeństwo jesteśmy na to gotowi?

Dyskusja o uboju rytualnym pokazała, że aspekt humanitarny jest ważny dla dużej części społeczeństwa.

Taką postawę wywołała świadomość okrucieństwa tego procederu. Media głośno informowały, co to znaczy zabijać zwierzęta bez ogłuszania. Całkowite unieruchomienie, podcięcie gardła, agonia trwająca od kilkudziesięciu sekund do paru minut, z bólem przeciętej szyi, dławieniem się własną krwią i gwałtownym spadkiem ciśnienia. Niewyobrażalne barbarzyństwo. Ale trzeba teraz dokonać refleksji nad ubojem tradycyjnym, do którego większość Polaków na co dzień się przyczynia. Może warto się nad tym zastanowić, kiedy w domu tulimy swojego kota albo psa. Kura, kaczka, świnia, krowa mają takie same podstawowe doznania jak nasz kot.

Pan nie je mięsa?

Ponad 30 lat. Już w stanie wojennym budziłem duże zdziwienie wśród przyjaciół, którym oddawałem swoje kartki na mięso. Przestałem jeść ze względów etycznych. Nie było żadnego przełomu, dojrzałem do tego moralnie.

Jedzenie mięsa jest niemoralne?


Jeśli moralność rozumieć jako system zastanych standardów w pewnej społeczności, to jest moralne, bo przecież nasi dziadowie jedli mięso i nasi rodzice i nic się nie działo. Ale jedzenie mięsa ze świadomością cierpienia zwierząt i obecnych możliwości jego uniknięcia z pewnością nie jest etyczne.

Wyobraża pan sobie świat, w którym wszyscy są wegetarianami?

Tak. Ograniczenie produkcji zwierzęcej jest imperatywem zarówno etycznym, jak i ekologicznym. Ludzkość ma liczyć niebawem dziewięć miliardów, a może więcej. Jak chcemy wyżywić tyle ludzi? Zabijając biliony zwierząt?

Komentarze

  1. Potrzeba takich mocnych, drastycznych artykułów. Człowiek uświadomiony nigdy już nie przyczyni się do niewiarygodnego cierpienia zwierząt. Pies, kot, świnia czy krowa - wszystkie zwierzęta są oddechem duszy świata, dzięki nim świat tętni życiem. Człowiek, gdy zrozumie, że także jest zwierzęciem, nie będzie już mógł krzywdzić innych współbraci. Szacunek dla zwierząt pojawi się wraz ze zrozumieniem, że jesteśmy tak podobni, choć zewnętrznie tak różni. ..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...