Przejdź do głównej zawartości

Nowalijki – na zdrowie?

Jeśli wiosna to i nowalijki, czyli młode warzywa pojawiające się po raz pierwszy w sezonie. Dożyliśmy czasów, nieznanych naszym rodzicom i dziadom, gdy dostęp do ”świeżych” warzyw i owoców jest przez cały rok. Choć wyglądają jak zerwane prosto z pola czy sadu, w rzeczywistości odbyły długą podróż i niekoniecznie pochodzą z gruntu… Więc oczekiwanie na nowalijki nie jest już tak silne, jak kiedyś. Jednak trudno oprzeć się pokusie na kolorowym straganie i nie kupić botwiny, koperku czy młodych ziemniaczków.

Nowalijki, jeśli wyrosły na własnej, nawożonej obornikiem działce, pod folią czy w szklarence, dostarczają rzeczywiście bogactwa minerałów i witamin, wzbogacając naszą dietę po zimie. Niestety, te kupowane w marketach, są sztucznie pędzone w taki sposób, by najszybciej trafiły na stół konsumenta. Przemysłowy sposób uprawy sprawia, że nowalijki są mało odżywcze, aby nie napisać toksyczne… Warzywa i owoce wyprodukowane metodą ekologiczną, mają wyższe poziomy składników odżywczych, np. więcej żelaza jest w ekologicznym szpinaku, kapuście włoskiej, marchwi, a nawet w ekologicznym chlebie.

Tych, którym nowalijki wydają się idealne, chcę powiedzieć: nie zatruje was liść sałaty na kanapce czy mała rzodkiewka w sałatce, jednak regularne, wieloletnie "podtruwanie" organizmu - już tak. Największym problemem wydaje się być nagromadzenie substancji azotowych w nowalijkach. By zapewnić im szybki wzrost, uprawia się je najczęściej w bogatej w składniki mineralne glebie, a dodatkowo intensywnie nawozi. Czy możemy ufać, że nawozi się nie więcej niż dopuszczają normy? Hm… Rośliny nie kontrolują ilości nawozu, pobierają tyle ile dostaną. Choć same azotany nie stanowią wielkiego zagrożenia dla zdrowia człowieka, to w organizmie człowieka łatwo mogą ulec redukcji do azotynów, a następnie brać udział w powstawaniu nitrozoamin, które mają działanie silnie rakotwórcze i mutagenne. Wspomnę na marginesie, że głównymi źródłami nitrozoamin w diecie człowieka są przetwory mięsne, piwo, ryby i sery dojrzewające.

Jeśli już koniecznie chcemy zjeść nowalijki, to najbezpieczniej kupować młode warzywa bezpośrednio z gospodarstw ekologicznych, albo od rolnika, gdyż wtedy mamy pewność, że użycie chemii było ograniczone do minimum. Duże, dorodne młode warzywa są lekko podejrzane, kupujmy więc te mniejsze, karłowate, nawet z robaczkiem… na pewno będą smaczniejsze i zdrowsze.

Nowalijki zakupione w marketach należy dokładnie myć, w celu usunięcia z ich skórki pestycydów i środków chemicznych, jakimi zostały potraktowane w transporcie w celu uodpornienia i zachowania jędrnej formy. Niektórzy uważają, że młode warzywa trzeba też obierać (większość toksycznych związków umiejscowiona jest w zewnętrznych warstwach warzyw). Inni, że wręcz przeciwnie, bo właśnie zaraz pod skórką młodego warzywa gromadzi się najwięcej wartości odżywczych. I jedni i drudzy mają rację. Jeszcze inni zalecają moczenie warzyw i owoców w nadtlenku wodoru, a potem ich dokładne szorowanie. Warto wiedzieć, że starsze warzywa zawierają więcej azotynów niż młode. Poza tym przechowywanie warzyw w pokojowej temperaturze stymuluje przetwarzanie azotanów w azotyny.

Ale jakieś nowalijki możemy wyhodować przecież na domowym parapecie! Nawet w krótkim czasie i bez chemii. Nie tylko pachnącą rzeżuchę, ale i szczypior, które wcale nie domagają się ziemi. Jak zasiać rzeżuchę, chyba każdy wie. Siejmy ją nie tylko na święta. A szczypior otrzymamy wkładając kiełkujące cebule do naczynia z wodą, o czym pisałam niedawno na blogu.

Wiemy już, że z nowalijkami trzeba ostrożnie. Co więc wiosną jeść?? Joanna Banaś, w jednym z niedawnych numerów Gazety Wyborczej sugeruje, aby spytać babcię co jeść. Babci już niestety nie mam, ale zapytałam mamę, która powiedziała to, co odkąd pamiętam, lubi stale powtarzać: „W sezonie truskawkowym zamróź truskawki. Jak będzie wysyp jagód w lasach, zamróź jagody. Pamiętaj o malinach. Wsadź śliwki do słoików. W sezonie ogórkowym zrób przetwory z ogórków (najzdrowsze kiszone). Zamróź natkę pietruszki i koperek. We wrześniu zrób przetwory z pomidorów i jabłek. W październiku kisi się białą kapustę. Zimą wyciągaj ze spiżarni zapasy – te słoiki z kapustą, ogórki, jabłka do szarlotki, śliwki do drożdżówki, poza tym groch i fasole, kasze, orzechy, miód i nasiona. Podlewaj świeżą zieloną pietruszkę w donicach. Hoduj kiełki i rób dzieciom soki z marchwi. Z owoców i warzyw jedz zimą głównie te krajowe. Wiosną, drogie dziecko, od nowalijek trzymaj się z daleka... Wyjadaj resztę z zimowych zapasów i opróżnij zamrażarkę. Pamiętaj o wyrastających cebulach, aby wyhodować z nich zielony szczypior na kanapki. Przyjdzie lato, zdążysz się jeszcze nacieszyć sałatą, rzodkiewką, pomidorami itp, itd.”.

No i mama ma chyba rację, bo ma swoje doświadczenie i wie co mówi. Jeśli wszystko pod niebem ma swój czas, jak pisał król Salomon, dajmy też czas roślinom, by dorosły w pełnym słońcu i na ile to tylko możliwe – naturalnie.

Agata Radosh
www.siegnijpozdrowie.org

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...