Przejdź do głównej zawartości

Wywiad z morsem

Myślę, że zdecydowana większość ludzi lubi się kąpać. Jestem jednak przekonana, że zimą większa "większość" wybrałaby kąpiele w basenie rekreacyjnym lub solankowym... Mors to ktoś uprawiający kąpiele zimą - w lodowatej wodzie. Brrr... Powiało chłodem...

Wywiad z Andrzejem Zydorem, prezesem Wydawnictwa Nakom, mającym ekstremalne hobby - morsowanie. Andrzej przekonał się na własnej skórze o zdrowotnych walorach zimnych, wodnych zabiegów. Zimowe kąpiele zapisały się w jego terminarzu jako zajęcie obowiązkowe każdego tygodnia.

Dlaczego morsujesz? Skąd w ogóle pomysł by kapać się przez cały rok?

Pomysł o zimowych kąpielach zrodził się 7 lat temu, za namową moich znajomych - grona czynnych sportowców amatorów, którzy morsowali już wcześniej.

Czy mieszkanie w pobliżu jeziora miało na tę decyzję jakiś wpływ?

Tak, to duże ułatwienie. Mieszkam w pobliżu jeziora strzeszyńskiego w Poznaniu. Moi bliscy znajomi - czynni sportowcy amatorzy, grali w każdą sobotę w piłkę nożną, a po meczu zażywali kąpieli. Tak się składa, że jestem wyjątkowy...(śmiech) - bo nie cierpię footbolu, i to na każdym polu, czy to jako bierny kibic czy piłkarz. W wyjątkowych sytuacjach, by pomóc moim kumplom piłkarzom, „grałem” jako bramkarz. Tego, co od drużyny nasłuchałem się o moich piłkarskich umiejętnościach, po moich, niestety nieudanych „paradach”, nie powiem. To nie nadaje się do tego wywiadu (śmiech). A po meczach, tak z rozbiegu, podobnie jak oni, zacząłem wchodzić do jeziora! I czynię to, jak oni, bez względu na temperaturę, warunki atmosferyczne i porę roku.

Zwykle po pracy wsiadasz na rower i pedałujesz nad jezioro.

To niestety już przeszłość. Głównym motorem codziennej popołudniowej jazdy nad jezioro był mój ukochany pies, marki beagle – Stuart. Ona kochała rowerowe spacery nad jezioro, choć kąpiele letnie i zimowe traktowała z rezerwą... Chyba, że do wody wrzucałem „małe co nieco”. Wówczas temperatura wody nie miała znaczenia. Stuart była łakomczuchem. Beagle nie są psami wodnymi. To są płochacze. Ich żywiołem jest ziemia – nie woda. Niestety, po jej „odejściu”, motywacja do codziennego rowerowego spaceru straciła sens…

Co jest najważniejsze przy morsowaniu? Trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje?

Motywacja jest bardzo ważna, ale nie bez znaczenia jest i dobra kompania. Nie mógłbym kapać się w przerębli w samotności. To jest także niebezpieczne. Jakieś specjalne predyspozycje? Żadne, tylko chęć i silna wola. Nie powinny morsować osoby z chorobami serca i układu krążenia.

Jak należy przygotować się do morsowania? Na pewno trzeba wcześniej przyzwyczaić organizm do zimnej wody.

Tak – należy. Organizm musi stopniowo przyzwyczajać się do zmniejszającej się temperatury wody. To jest proces powolny. Należy zacząć we wrześniu. I co najmniej raz w tygodniu kąpać się w jeziorze. Bez względu na to, czy pada deszcz czy śnieg. Nie bez znaczenia w przygotowaniu do morsowania jest codzienne hartowanie się przy okazji brania prysznica. Te kilka minut dziennie ma wpływ na naszą rekcję na zmianę temperatur. Kąpiąc się warto zaobserwować reakcję naszego ciała po wyjściu spod gorącego prysznica - otoczenie wydaje się być wtedy chłodne, jest nam zimno. Jeżeli zaś wyjdziemy spod zimnego prysznica, reakcja będzie odwrotna, będzie nam przyjemnie ciepło. Osoby zahartowane są bardziej odporne na zimno.

Jakie uczucie towarzyszy ci gdy wchodzisz do zimnej, bardzo zimnej wody?

Zanim wejdzie się do wody trzeba zrobić rozgrzewkę. Rozgrzewką może być rozegramy wcześniej mecz, ale wystarczy też bieg i rozciąganie każdej partii ciała. Gdy poczujemy, że jest nam wewnętrznie ciepło, to zaczynamy wówczas wstępować do wody. Początkowo to okropne uczucie!!! Łatwiej jest wtedy, gdy psychicznie odpowiednio wcześniej oswajamy się z lodowatą wodą. Tak zwane morsowanie składa się z czterech etapów: po primo – wchodzenie – bardzo nieprzyjemne; po secundo primo – przebywanie w wodzie – również nieprzyjemne; po tercio primo – wychodzenie z wody – to już początek przyjemności – bo zaraz za chwilę… (cytuję Juliana Tuwima Grande Walse Brillante);  po qwarto primo – już poza tą lodowatą wodą!!!! Jest super. Naczynka krwionośne się rozszerzają. Czujesz że żyjesz!!! Warto było!!!! To tak paradoksalnie - osoby morsujące doświadczają więcej ciepła niż te, które wolą przytulać się do grzejnika.

Przy jakiej najniższej temperaturze powietrza kąpałeś się?


Nad wodą helikopter filmujący morską imprezę.
Są trzy ważne czynniki. Nie tylko temperatura wody, ale też powietrza i siła wiatru. Zresztą, jest jeszcze jeden czynnik - ciśnienie, ale na nizinach do pominięcia. Mój rekord to minus 20 stopni Celsjusza  - temperatura powietrza. Wody – zawsze powyżej 0 stopni. To wynika z fizyki, bo obracamy się przy ciśnieniu na nizinach, a nie w wysokich górach. Tam temperatura wody przed zamarznięciem ma inne parametry. Bardzo ważnym czynnikiem jest wiatr. Przy minus 20 stopni Celsjusza bez wiatru jest łatwiej wejść do przerębla, niż przy plus 10 stopniach, przy silnym wietrze. Naprawdę.

Jak długo trwa taka kąpiel? Kiedy trzeba wyjść z wody, aby kąpiel nie zaszkodziła?

Jak długo - to jest czynnik osobniczy. Nasza koleżanka, Beata Siwik, jest prawdziwym hardkorowcem. Ona bije nas „na głowę”! Gdy my wchodzimy i wychodzimy, to ona jeszcze płynie do pomostu i z powrotem. Są twardziele, którzy przebywając w przerębli dopytują się asekurujących ich na brzegu - ile minut jeszcze do 10 (sic!!!).  Z wody trzeba wyjść wtedy, kiedy organizm mówi „WYJAZD!!!!”. Ważna uwaga – nie należy zamaczać głowy, ani rąk. Dla obserwatorów wygląda to śmiesznie - kąpiel w lodowatej wodzie w specjalnych butach, w czapce i w rękawiczkach. Komiczny wygląd komicznym wyglądem, ale tak jest zdrowiej. Ja niestety nie stosuję się do tych reguł. Ale… - nobody is perfect. Trzeba chronić się przed wyziębieniem organizmu. Zdrowotnie przyjmuje się granicę od 1 do 2 minut zimnej kąpieli. Osoby początkujące wchodzą do wody na kilka lub kilkanaście sekund. Potem koniecznie należy podnieść temperaturę ciała, więc nie można pozostać w bezruchu. Ciepła herbata w termosie dobrze robi. 

A co czujesz wychodząc z wody?

No, tego nie można wyrazić. Morsowanie - tak jak już powiedziałem - to jest wychodzenie z wody. Czuje się rześkość, pobudzenie, chęć do stawania wyzwań życiu.

Wychodzisz na brzeg i nie jest Ci zimno...?


Nie, nie jest. Dopiero po wyjściu z wody to jest naprawdę To! Naukowe opracowania mówią o wydzielaniu się jakichś endorfin, pochodnych związków znieczulających. Zwał jak zwał, to jest naprawdę przyjemne. Ludzie lubiący ciepło powinni brać regularnie zimne kąpiele, zimne prysznice (naprzemiennie z ciepłą wodą), lżej się ubierać i zmniejszyć temperaturę w domu. Zwykle cierpią z powodu zimna ci, którzy wcześniej przegrzewali swój organizm, którzy unikali zimna. Tolerancję na zimno trzeba niestety wyćwiczyć.

Morsowanie sprzyja zdrowiu. Czy zauważyłeś na swoim przykładzie pozytywne efektu zimnych kąpieli?

Mówi się, że ci, którzy nie lubią zimna częściej się przeziębiają, częściej tez cierpią na bóle stawów i kręgosłupa. Ja na sobie rzeczywiście zauważyłem pozytywne skutki zimnych kąpieli. Nie szczepię się przeciw grypie i od lat nie choruję. Chociaż nasz druh Wojciech, czasami po Zlocie w Mielnie, jest przeziębiony... Może ta morska woda..? Generalnie morsy cieszą się lepszym wigorem i nie wiedzą co to takiego katar.

Wspominałeś o Twoich znajomych -  sportowcach amatorach, z którymi morsujesz. Czy stworzyliście jakąś sekcję, grupę?

Najlepiej mieć kogoś, z kim się razem wchodzi do wody. Nasza grupa to Morsy Strzeszynek Poznań. Słowo „Poznań” dodaliśmy - aby na corocznych Zlotach Morsów w Mielnie być bardziej zauważalnymi. W czasie uroczystości prezentacji grup na plaży w Mielnie miło jest nam, gdy spiker czyta: "Witamy Morsy Strzeszynek Poznań!!!". Dwa tysiące uczestników i widzów pozdrawia nas i Poznań! To nie małe przeżycie brać udział w tak spontanicznym wydarzeniu - wśród podobnych, przyjaznych światu i sobie ludziom. Bez obawy można wtedy zostawić najdroższą komórkę na ręczniku przed wbiegnięciem do morza. Ona dalej tam będzie, gdy wrócimy z lodowatego Bałtyku.

10 lutego, właśnie w Mielnie, odbędzie się X Międzynarodowy Zlot Morsów. I my też tam będziemy. Trzy lata temu Zlot w Mielnie został wpisany w Księgę Rekordów Guinnessa, jako zlot najliczniejszej grupy osób kąpiących się wspólnie w określonych zimowych warunkach. Wpisanych jest tam 1054 morsów! Poprzedni rekord był ustanowiony w 2009 roku w Nowym Jorku. Tamtych morsów było zaledwie 579... Dziś czekamy na ich odpowiedź. I…. . I znów ich „pobijemy” (śmiech).

Do jakiego wieku chcesz morsować?

Do 100? Żartuję (śmiech). Tak powiedział mój lekarz, ale rozsądek jest ważniejszy, a najważniejszy - mój organizm. W jego sygnały będę się wsłuchiwał. Jak nie będę miał ochoty na zimowe kąpiele to ich po prostu zaprzestanę.

Na co dzień kapiesz się w jeziorze, ale korzystasz też z kąpieli morskich. Jest w tym jakaś różnica?

Jest różnica natury geograficznej. Działa wyobraźnia. Ogrom wody bez drugiego brzegu – to robi wrażenie. A zimowa kąpiel na plaży w Portugalii… gdzie dalej za Wielką Wodą - Ameryka!!! Wrażenie jeszcze większe.

Czy udało Ci się kogoś zarazić morsowaniem?

Tak, i jest to mój wielki sukces! Interlokutorkę (śmiech). Morsowanie podobno wciąga....

Dziękuję Ci za rozmowę i życzę nie tylko uciechy z zabawy w lodowatej wodzie, ale przede wszystkim - jak w powiedzeniu - zimna woda niech zdrowia doda.

Rozmawiała Agata Radosh
www.siegnijpozdrowie.org

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...