Przejdź do głównej zawartości

Rewolucja w kuchni sposobem nawet na grzybicę

Wywiad z Moniką Cieślińską, instruktorem fitness, mamą dwójki dzieci - 8 letniego Piotrusia i 4 letniej Majki, której udało się odejść od pewnych stereotypów i zrewolucjonizować domową kuchnię, tym samym wyleczyć uciążliwą chorobę.

Dlaczego zdecydowałaś się odejść od tradycyjnej kuchni polskiej i dokonać zmian w sposobie żywienia swojej rodziny?

Było to niezwykle trudne, ale może zacznę od początku. Miałam 25 lat, kiedy usłyszałam, że jestem uczulona już niemal na wszystko (alergia pokarmowa, wziewna, kontaktowa). Drapałam się potwornie, miałam zmiany skórne, egzemy, atopowe zapalenie skóry, od dziecka cierpiałam na astmę oskrzelową. Dodatkowo życie uprzykrzała mi uciążliwa i ciągle nawracająca grzybica, na którą nie działały już żadne zaordynowane przez lekarza leki farmakologiczne. Lekarz pulmonolog poinformował mnie, że sterydy wziewne będę stosować już do końca życia. Powiedział, że nie można mnie odczulać, bo nie ma takiej szczepionki, która odczulałaby wszystko… W tym czasie pracowałam po 10 godzin dziennie w biurze, prowadząc zdecydowanie siedzący i mocno stresujący tryb życia. Kiedy niedługo po wizycie u pulmonologa skontaktowałam się z alergologiem i zobaczyłam wyniki testu alergologicznego, usiadłam i po prostu płakałam. Okazało się, że nie powinnam jeść już niczego, co stanowiło do tej pory podstawę mojej diety. Byłam wrakiem człowieka mając zaledwie 25 lat... Na szczęście po długich poszukiwaniach okazało się, że przyczyną moich zdrowotnych problemów jest ogólnoustrojowa grzybica organizmu. Candida albicans, bo o niej mowa, powoduje m.in. liczne zaburzenia i nietolerancje, oraz alergie w organizmie, a z tymi borykałam się przecież od dziecka. Diagnoza mówiła, że muszę radykalnie zmienić dietę, a po pół roku ścisłej diety rozpocząć odtruwanie, leczenie i wzmacnianie organizmu. Zawiedziona medycyną akademicką i chorobotwórczą, tradycyjną polską kuchnią, zdecydowałam się na propozycję zmiany diety i skorzystanie z alternatywnych metod leczenia, do których wtedy nie miałam przekonania.

Jakie badanie wykazało zakażenie grzybami?

Było to badanie skanerem diagnostycznym.

Co oprócz diety miało decydujący wpływ na wyleczenie z grzybicy?

Używałam zioła i preparaty ziołowe. W pewnym okresie stosowałam też leki homeopatyczne*.

Co dla Ciebie było w tym czasie przewrotu kuchennego najtrudniejsze?

Rezygnacja z białej mąki pszennej (a to przecież chleb, który codziennie jadłam), białego cukru, mleka krowiego i wszystkich jego przetworów oraz mięsa. Byłam załamana i ciągle głodna. Trudno było mi początkowo zrezygnować ze wszystkich rafinowanych produktów, które oferuje przemysł spożywczy. W tym trudnym czasie wyciągnęła do mnie pomocną dłoń osoba, wtedy jeszcze dla mnie zupełnie obca, obecnie moja najlepsza przyjaciółka i bratnia dusza. Stanka zaprosiła mnie do swojego domu i przez cały tydzień uczyła mnie zdrowo gotować, otwierając moje oczy na różnorodność produktów żywnościowych i możliwości kulinarnej ich obróbki. Odkryłam wtedy bogactwo świata roślinnego. Nauczyłam się komponować na ich bazie roślin znakomite potrawy. Stopniowo przyzwyczajałam się do nowych smaków.

To było u Stanki. A co rewolucja kuchenna wprowadziła na stałe do Twojego, domowego jadłospisu?

Przyjęłam wszystko czego mnie nauczyła. W naszej diecie jest teraz wiele nieprzetworzonych pełnoziarnistych zbóż (kasza jaglaną, kasza gryczana niepalona, żyto, jęczmień, kukurydza, owies, amarantus), warzyw, owoców, roślin strączkowych, orzechów, nasion, oraz ciepłe śniadania, ale gotowane na wodzie, nie na mleku krowim. Krótko mówiąc, wprowadziłam bogactwo pełnowartościowych, nierafinowanych produktów roślinnych.

Czego od czasu rewolucji nie ma w Twojej kuchni?


Zdecydowanie wszelkich rafinowanych i wysokoprzetworzonych produktów, mleka krowiego i jego przetworów (m.in. żółtego sera, serów pleśniowych), białej mąki pszennej, ani produktów, które ją zawierają. Poza tym nie używamy białego cukru. Staramy się także unikać drożdży piekarniczych.

Czy łatwo Tobie nie ulegać reklamowej ułudzie?


Teraz już łatwo. Tak naprawdę, to przestałam robić zakupy w marketach, bo zauważyłam, że niewiele jest w nich tego co rzeczywiście odżywia i wzmacnia mój organizm. Jeśli już coś jest, to raczej ma niską jakość.

Czy mąż również otwarty był na tak daleko posunięte zmiany w jadłospisie?

Na początku nie, ale cały czas mnie wspierał w dążeniach do powrotu do zdrowia. Tak samo jak ja, od dziecka wyrastał na tradycyjnej kuchni polskiej, opartej głownie na mięsie, cukrze i białej mące. Stopniowo, kiedy dostrzegał poprawę mojego zdrowiu, przekonywał się do rewolucji. Teraz już razem podążamy ścieżką zdrowszej kuchni.

Zaraziłaś zdrową kuchnią mamę. 

Tak, to prawda. Staram się z całych sił wprowadzać zmiany kulinarne w kuchni moich rodziców, przekazać im tę nową wiedzę i doświadczenie. Niestety (o ironio!) to właśnie moja mama nieświadomie i w dobrej wierze karmiła mnie od dziecka kaszką manną na mleku z cukrem, białą mąką w postaci wspaniałych biszkoptów z twarożkiem i jajkiem oraz zupkami z mięskiem na słodko, bo innych nie chciałam jeść… Mama jest dla mnie wielkim wsparciem.

Ty, jako mama…

Rozwijam się i stawiam na edukację żywieniową Piotrusia i Majki. Tłumaczę i zachęcam do jedzenia tego co zdrowsze. W dobie fast foodów to nie łatwe, wie to każdy rodzic wybierający zdrowy styl życia.

Czy z perspektywy czasu warto było przeprowadzać rewolucję w kuchni?

Naturalnie! Udało się wygrać nie tylko z grzybicą! Od jakiegoś czasu nie zażywam żadnych leków farmakologicznych, nawet astma odeszła. Dzięki rewolucji weszłam na ścieżkę upragnionego zdrowia i nie chcę wracać do starych nawyków żywieniowych. Nie byłoby mojej radości gdyby nie pomoc jaką odebrałam po drodze. Chciałabym podziękować tu przyjaciółce Stance za praktykę, jakiej mi udzieliła, rodzinie za wsparcie w najtrudniejszych chwilach oraz prelegentom udzielającym się w Stowarzyszeniu Promocji Zdrowego Stylu Życia za dzielenie się wiedzą i doświadczeniem, za inspirujące wykłady, za warsztaty pieczenia chleba, dzięki którym w moim domu jest zdrowy i pachnący chleb, słowem - za ogromne wsparcie jakiego mi udzielono w podążaniu drogą zdrowia.

Życzę Ci więc sukcesów na tym polu i wytrwania!

*Stowarzyszenie Promocji Zdrowego Stylu Życia nie uznaje homeopatii jako bezpiecznej metody leczenia.

Rozmawiała Agata Radosh (www.siegnijpozdrowie.org)

Komentarze

  1. Bardzo przydatny jest ten wywiadzik :P Dużo cennych porad w nim znalazłam. Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zdrowa dieta- jak najbardziej, homeopatii nie polecam w żadnym (!) wypadku

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...