Przejdź do głównej zawartości

Gdy stajesz się swoim wrogiem – jak pokonać choroby z autoagresji (1)

Choroby autoimmunologiczne stają się równie powszechne jak choroby układu krążenia i nowotworowe. To plaga XXI wieku. Choć uznano je za nieuleczalne, można z nimi wygrać.

Według wielu badaczy choroby autoimmunizacyjne, bo taka jest ich prawidłowa nazwa, plasują się na trzecim miejscu na liście najbardziej rozpowszechnionych chorób przewlekłych w USA – tuż za chorobami układu krążenia i nowotworami. Są też tacy lekarze, którzy uważają, że chorych na choroby z autoagresji jest nawet więcej niż pacjentów kardiologicznych i onkologicznych razem wziętych. Takiego zdania jest dr Mark Hyman, założyciel Instytutu Medycyny Funkcjonalnej oraz Ultra Wellnes Center, dyrektor medyczny Cleveland Clinic Center for Functional Medicine, znany mówca i edukator zdrowia, jeden z dziesięciu najlepiej sprzedających się autorów według dziennika New York Times – m.in. współautor książki Plan Daniela napisanej wspólnie z pastorem Rickiem Warrenem na temat „najstarszej i najskuteczniejszej diety świata – prosto z Biblii”. Lekarze medycyny funkcjonalnej oraz specjaliści medycyny spersonalizowanej i medycyny żywienia odnoszą ogromne sukcesy w leczeniu pacjentów z chorobami autoimmunologicznymi. Medycyna funkcjonalna zakłada, że zachowanie zdrowia nie jest kwestią wyleczenia pojedynczych objawów czy nawet chorób, ale ciała jako całości – przy założeniu, że poszczególne jego układy nieustannie na siebie oddziałują. Przy zastosowaniu odpowiednich protokołów leczniczych, opartych przede wszystkim na zmianie odżywiania i wspomagającej suplementacji, choroby z autoagresji można zatrzymać, a nawet cofnąć.

Hashimoto i spółka

Najpowszechniej występującą chorobą z autoagresji jest choroba Hashimoto – najczęstsza przyczyna zapalenia tarczycy i jej niedoczynności. Wśród innych znanych chorób można wymienić cukrzycę typu pierwszego, reumatoidalne zapalenie stawów (RZS), toczeń rumieniowaty układowy, stwardnienie rozsiane (SM), chorobę Leśniowskiego-Crohna, wrzodziejące zapalenie jelita grubego, łuszczycę, bielactwo, a wśród rzadziej spotykanych - sarkoidozę. W sumie chorób tych naliczono około stu.

W ostatnich latach obserwuje się stale zwiększającą się zapadalność na choroby autoimmunologiczne. Ich wspólną przyczynę stanowi produkowanie przez organizm przeciwciał niszczących komórki własnego organizmu. W normalnych warunkach przeciwciała służą do walki z wrogami zewnętrznymi: bakteriami, wirusami, grzybami i toksynami, ale nadwyrężony układ odpornościowy zaczyna atakować własne białka. Za głównych winowajców długo uważano bakterie i wirusy, jednak obecnie coraz częściej wymienia się obok nich nieprawidłowo funkcjonujące jelito. Czynnik genetyczny odpowiada za choroby autoagresywne jedynie w 25 proc.

Problem się pogłębia, ponieważ w medycynie nie ma specjalizacji: choroby autoimmunologiczne. Zwykle pacjenta kieruje się do lekarza zajmującego się leczeniem konkretnego układu, który zaatakowała choroba: endokrynologa (np. hashimoto), reumatologa (np. RZS), dermatologa (np. łuszczyca), gastroenterologa (np. choroba Crohna). Jeśli objawy dotyczą dwóch chorób z autoagresji, pacjent leczy się u dwóch specjalistów. Medycyna alopatyczna skupia się na postawieniu diagnozy i leczeniu objawów. Tymczasem choroba autoimmunologiczna obejmuje cały organizm – choruje cały układ odpornościowy, dlatego medycyna funkcjonalna leczy nie chorobę, lecz człowieka, i poszukuje zależności między poszczególnymi układami organizmu, koncentrując się na zwiększaniu ich wydajności.

W niektórych przypadkach leki pozwolą na wyeliminowanie symptomów, jednak mimo to choroba przybierze na sile – uważa dr Amy Myers, specjalistka w dziedzinie schorzeń autoagresywnych, założycielka ośrodka medycyny funkcjonalnej Austin UltraHealth, autorka książki pt. Możesz wyleczyć choroby autoimmunologiczne, która w ubiegłym roku ukazała się w Polsce. I przestrzega: wystąpienie choroby autoimmunizacyjnej trzykrotnie zwiększa ryzyko pojawienia się kolejnych! Protokół Myers (terapia opracowana przez lekarkę) ma na celu wyeliminowanie źródła problemu, czyli usunięcie czynników, które zaburzyły pracę układu odpornościowego, i wzmocnienie go. Wśród czynników inicjujących choroby autoimmunizacyjne dr Myers wymienia alergie pokarmowe, zespół nieszczelnego jelita, obciążenie toksynami, ukryte infekcje i stresujące życie. Jej program, podobnie jak innych specjalistów (lekarzy zajmujących się tymi chorobami, dietetyków klinicznych, immunologów), obejmuje zmianę sposobu odżywiania (wykluczenie alergenów i czynników prozapalnych), wyleczenie jelit i infekcji, detoksykację i obniżenie poziomu stresu.

Jelito jak sito

Jako pierwszy tematem przesiąkliwości jelit i negatywnego wpływu glutenu – czym zrewolucjonizował podejście do chorób autoimmunologicznych – zajął się dr Alessio Fasano, światowej sławy gastroenterolog, specjalista w dziedzinie zaburzeń związanych ze spożywaniem glutenu, założyciel Ośrodka Badań nad Celiakią w Massachusetts General Hospital w Bostonie, autor książki pt. Wolni od glutenu. W przeciwieństwie do większości lekarzy Fasano też uważa, że proces autoimmunologiczny może być powstrzymany po wyleczeniu nieszczelnego jelita i wyeliminowaniu czynnika wyzwalającego, gdyż te dwa czynniki w większym stopniu odpowiadają za chorobę niż czynnik genetyczny (tzw. trójnogi stół autoimmunologii).

Termin „zespół jelita przesiąkliwego” dopiero od niedawna gości w podręcznikach medycyny, przyznaje dr Anna Stobierska, lekarka współpracująca z Fundacją „Jak Motyl”, która zajmuje się chorymi na hashimoto. Wyjaśnia, że do problemu przyczyniają się m.in leki. „My, lekarze, stosujemy bardzo dużo leków [u pacjentów], nie wiedząc tak naprawdę do końca, jak one wpływają na stan naszych jelit, na naszą całą florę bakteryjną – mówi. – To są głównie antybiotyki, ale również leki przeciwzapalne mają ogromny wpływ na zaburzoną florę bakteryjną”. Do najczęściej stosowanych przez Polaków leków z grupy NLPZ należą aspiryna i ibuprofen. Ale na rozszczelnienie jelita mają też wpływ leki obniżające kwasowość żołądka, tabletki antykoncepcyjne, chemioterapia, mykotoksyny (toksyny wytwarzane przez pleśnie), pasożyty, zespół rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego (SIBO), drożdżyca. Przyczyniają się również do niego niektóre pokarmy: nabiał, jajka, gluten, lektyny zawarte w ziarnach, roślinach strączkowych i warzywach psiankowatych, cukier, alkohol, organizmy transgeniczne, a także nietolerancje pokarmowe i niedobór enzymów trawiennych. Nie bez wpływu na stan jelit pozostaje stres – zarówno ten emocjonalny, jak i fizyczny.

W zespole nieszczelnego jelita utrudnione jest wchłanianie substancji odżywczych, zwiększona przepuszczalność wyściółki i dochodzi do rozwarstwienia połączeń ścisłych. Do krwiobiegu zaczynają przenikać różne toksyny, zarazki i nie do końca strawiony pokarm. „Układ immunologiczny zaczyna szaleć. Opracowuje nowe przeciwciała mające zwalczać nieoczekiwanych intruzów – gluten, cząstki nabiału, jajek i inne, całkiem zdrowe pokarmy – wyjaśnia dr Amy Myers, dodając, że efektem jest przewlekłe zapalenie. – Układ immunologiczny staje w obliczu permanentnego oblężenia, a pacjent kwalifikuje się do spektrum autoimmunizacyjnego. Jeśli podwyższony stan zagrożenia utrzyma się przez dłuższy czas, może dojść do rozwoju choroby autoagresywnej”.

Winowajca gluten

Z glutenem powiązano ponad 55 różnych chorób. Celiakia należy do najpoważniejszych, ale gluten ma również związek z astmą, bólami stawów i innymi chorobami autoimmunologicznymi, w tym chorobą Hashimoto. Z uwagi na powinowactwo budowy tego białka do ciała tarczycy, układ immunologiczny po pewnym czasie produkcji przeciwciał glutenu na swą czarną listę „wpisuje” także tkankę gruczołu tarczowego. To zjawisko nazwano mimikrą molekularną – gdy organizm zaczyna traktować własną cząstkę jak intruza. W chorobach autoagresywnych pacjent – nawet jeśli testy wykażą, że nie ma alergii/nietolerancji na gluten – powinien na zawsze wykluczyć go z diety. Niedawno odkryto, że nawet niewielka ilość glutenu może spowodować podniesienie poziomu destrukcyjnych przeciwciał aż na trzy miesiące.

Dr Fasano, pionier badań nad wpływem glutenu na układ trawienny, odkrył, że gluten inicjuje produkcję zonuliny odpowiedzialnej za zwiększenie przepuszczalności nabłonka. U osoby zdrowej połączenia ścisłe znowu się zamkną, a układ trawienny wróci do pracy bez większego problemu, jednak u osoby chorej może dojść do nawrotu dolegliwości. Dlaczego nasi dziadkowie nie mieli takich problemów? Otóż wszystkiemu winna jest hybrydyzacja pszenicy i innych zbóż (gluten występuje jeszcze w życie i jęczmieniu, skażony jest nim również owies), która przyczyniła się do powstania nieznanych wcześniej odmian glutenu. Nowoczesna pszenica może wytworzyć ponad 20 tys. unikalnych rodzajów białek, a genetycy nie są w stanie przewidzieć, jaki to może mieć wpływ na zdrowie. Drugim problemem jest proces zwany deaminacją, polegający na usunięciu z białka glutenu grupy aminowej. Dzięki temu producenci żywności mogą nasycić swoje produkty glutenem – zaczęto go więc wykorzystywać w formie konserwantu i zagęszczacza w produktach, w których wcześniej nie występował. Znajdziemy go m.in. w wędlinach, cukierkach, czipsach, alkoholach, prażonych orzechach, przyprawach w kostce, ketchupie i sosach, wegańskich zamiennikach, kwasku cytrynowym, skrobi spożywczej, syropie glukozowym, zamiennikach tłuszczu, enzymach, proszku do pieczenia, lekach i suplementach diety, a nawet kosmetykach i paście do zębów. Lista jest bardzo długa, a na etykiecie gluten lubi ukrywać się np. jako białko roślinne, skrobia roślinna czy naturalne aromaty. „Osobiście jestem zdania, że to właśnie połączenie nowych rodzajów białka z przeciążeniem organizmu glutenem odpowiada za epidemię chorób autoimmunizacyjnych” – mówi dr Amy Myers. Jej opinię potwierdzają wyniki badań opublikowanych w prestiżowym dzienniku medycznym „Gastroenterology”. Z analizy próbek krwi 10 tys. pacjentów żyjących pół wieku temu kolejnych 10 tys. żyjących obecnie wynika, że w ciągu 50 lat częstotliwość występowania celiakii wzrosła o 400 proc. Szacuje się, że w USA 30 proc. osób pochodzenia europejskiego ma gen celiakii zwiększający ryzyko zachorowania pod wpływem glutenu. Warto też pamiętać, że gluten, niszcząc jelita, może wywoływać objawy nie zawsze typowo trawienne, a często neurologiczne, takie jak ból (także migreny), zaburzenia funkcji poznawczych, kłopoty ze snem, zmęczenie, depresja i wiele innych.

Uczulenie na jedzenie

„Opóźniona alergia pokarmowa jest najczęściej niezdiagnozowaną przyczyną naszych dolegliwości” — oświadczył już w latach 50. ub. wieku dr. Theron Randolph. Alergie opóźnione (Ig-E niezależne) mają ogromne znaczenie w przypadku chorób o podłożu zapalnym – spożywając produkty powodujące reakcję alergiczną opóźnioną, można zainicjować bądź pogłębić stan zapalny organizmu. Większość chorób (poza chorobami uwarunkowanymi genetycznie oraz na tle urazowym) ma swoje źródło w procesie zapalnym, który poprzez stopniowe postępowanie wyniszcza organizm. Wyciszając procesy zapalne w organizmie i poznając ich źródło – na przykład poprzez wykrycie pokarmów, które są szkodliwe – można spowolnić proces chorobowy lub nawet doprowadzić do całkowitego wyleczenia. Zatem eliminacja produktów spożywczych na podstawie testów nietolerancji pokarmowej jest kluczowym elementem. Często samodzielne ustalenie takich pokarmów jest trudne z uwagi na to, że objawy w przypadku alergii opóźnionej występują dopiero po kilku dniach. Dlatego warto wykonać testy badające reakcję przeciwciał IgG na dany pokarm.

Dr Anna Romaniuk, mikrobiolog, psychodietetyk, immunolog kliniczny, uważa, że wszystko zaczyna się od dysbiozy jelitowej, czyli zaburzonej równowagi między korzystnymi i niekorzystnymi gatunkami bakterii – jeśli jest poważna, to następuje osłabienie układu odpornościowego i zaczynają się zmiany. Ma to jej zdaniem związek z nietolerowaniem pewnych pokarmów, na przykład glutenu, oraz insulinoopornością. A im większa dysbioza, tym większa nietolerancja pokarmowa. Dlatego leczenie jelit musi jednocześnie objąć dysbiozę i alergię opóźnioną. Dr Mark Hyman przyznaje, że każde leczenie rozpoczyna od usunięcia z diety pacjenta alergenów. Często już to wystarczy, by nastąpiła szybka poprawa samopoczucia.

Nie istnieje jedna dieta w chorobach autoimmunologicznych, ponieważ pacjenci nie tolerują różnych pokarmów i w ustalaniu jadłospisu należy brać to pod uwagę. Jednak są pokarmy, których wszyscy chorzy powinni unikać – jeśli nie zawsze, to przynajmniej podczas stosowania tzw. Protokołu Autoimmunologicznego (AIP), który pomoże uszczelnić jelito i zmniejszyć proces zapalny.

Katarzyna Lewkowicz-Siejka

[Kontynuacja: Protokół autoimmunologiczny i detoksykacja].

źródło: Miesięcznik Znaki Czasu, luty 2017.

Komentarze

  1. Nie wiedziałam ze łuszczyca to też choroba autoagresji. Miałam już tę chorobę i wyleczyłam w 4 m-ce w 98% a po kolejnych 2 m-cach resztę bez grama maści, jak słusznie przypuszczałam głównie żywieniem i cytryną którą piłam do 1 litra dziennie w porcjach przed i po jedzeniu. Myslę ze mogłam to zrobić szybciej, ale nie miałam wystarczającej determinacji, aby masować stopy, bo tez trzeba mieć w sobie troszkę masochizmu. Minęły 4 lata i nie powraca!!!





    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...