Przejdź do głównej zawartości

Tradycyjna dieta jest zabójcza – wywiad z lekarzem pediatrą

Co można powiedzieć o diecie przeciętnego polskiego dziecka? "Tradycyjna dieta jest zabójcza w tym pełnym swoim wymiarze" - mówi prof. Janusz Książyk, lekarz pediatra, kierownik Kliniki Pediatrii i Żywienia w Instytucie "Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka" w wywiadzie dla portalu Wegemaluch.pl.

Dieta wegetariańska wśród dzieci wzbudza wiele kontrowersji. Jak to się stało że Instytut "Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka" promuje ten sposób żywienia?

Zespół lekarzy z CZD wychodzi z założenia, że promowanie diety, która jest zbliżona do diety śródziemnomorskiej w odniesieniu do swojej populacji w Polsce ma sens. To jest dieta, która zawiera w sobie dużo elementów diety wegetariańskiej także, ale oprócz tego owoce morza, wino czerwone* i oliwę z oliwek. Zalety tej diety są znane w Europie, ale także znany jest jej efekt prozdrowotny w kontekście dzieci na etapie rozwojowym oraz w kontekście dorosłych, na przykład zmniejsza ryzyko chorób sercowo-naczyniowych i innych chorób znanych w populacji Polski.

Dieta wegetariańska wzbudzała kontrowersje ze względu na historię, ponieważ uważano, że stosowanie tej diety w żywieniu dzieci jest szkodliwe, może prowadzić do niedoborów żywieniowych, do zaburzeń rozwoju i była kiedyś nawet traktowana jako forma agresji, forma maltretowania dziecka przez rodziców wobec bezbronnego dzieciaka, który nie jest w stanie ocenić, czy to jest dla niego korzystne czy też nie.

Z drugiej strony, wychodząc z założenia, że dieta tradycyjna wiąże się z większym ryzykiem rozwoju chorób wieku dorosłego czyli cukrzycą, miażdżycą, nadciśnieniem, chorobami sercowo-naczyniowymi, można sobie powiedzieć, że to też jest forma maltretowania dziecka.

Ja wychodzę z założenia, że dieta tradycyjna w tradycyjnej formie, z dużą ilością tłuszczu zwierzęcego, prostych węglowodanów może być także uznana za formę maltretowania dziecka, pozbawionego wyboru pożywienia. Dieta wegetariańska jest korzystna w kontekście prewencji zdrowotnej.

Naszym celem jest taka zmiana sposobu postrzegania diety, która troszkę jest w opozycji do uznanych już tradycji i nawyków wyniesionych z domu i wybiega w przyszłość, jeśli chodzi o to co będzie się działo w najbliższych latach. Musi bowiem dojść, lub też już dochodzi, do przełamania pewnego tabu myślenia o diecie tradycyjnej i chcemy ten proces przyspieszyć. Chcemy skonfrontować dietę tradycyjną, która jest dla mnie dietą zabójczą w tym pełnym swoim wymiarze – z dużą ilością tłuszczu zwierzęcego, przeładowania białkiem, także węglowodanami, w tym węglowodanami prostymi i porównać ją do diety, która tych elementów ma znacznie mniej, albo w ogóle, jak to się dzieje w przypadku diety.

Prowadzą Państwo badania na temat wegemaulchów. Skąd pomysł na taką „działalność”?

To zasługa dietetyczki – Pani mgr Małgorzaty Desmond, która mnie zainspirowała tym tematem. Przedstawiła wiarygodne badania naukowe i kilka lat temu zaczęliśmy prace na ten temat. Ponieważ wyniki były zachęcające, stąd wzięła się konsekwencja dalszych moich działań w tym temacie. Jeżeli mamy dane, wyniki badań – swoich własnych oraz literaturę na ten temat to można wyrobić sobie zdanie i dalej kontynuować pracę.

O czym powinni pamiętać rodzice wegemaluchów w kontekście żywienia wegetariańskiego?

Rodzice dzieci, które mają być wegetarianami i sami są wegetarianami powinni ocenić swój sposób odżywiania i zobaczyć czy nie mają niedoborów żywieniowych. Jeżeli stosują dietę wegetariańską przez lata, mają do niej przekonanie i podlegają pewnym rygorom oceny stanu odżywienia i stanu intelektualnego również, to po prostu wiedzą czy ta dieta jest bezpieczna. Bo jeżeli ktoś ma 20-30 lat i od kilku stosuje dietę wegetariańską, pozostając w pełni zdrowia, to znaczy, że ta dieta nie prowadzi do żadnych skutków ubocznych.

Ale w odniesieniu do dzieci ta sytuacji jest inna, bo są one w okresie wzrastania i do okresu pokwitania a nawet później, pozostają pod szczególnym nadzorem w kontekście spożywanych posiłków. I tak jak powiedziałem, polska dieta tradycyjna nie jest najlepszym rozwiązaniem. Proponujemy dietę wegetariańską, ale musi być ona zbilansowana, czyli zawierać wszystkie niezbędne elementy, które są potrzebne do wzrastania. Trzeba pamiętać o monitorowaniu stanu odżywienia takich dzieci przez dietetyków i pediatrów. Po to, żeby uzyskiwać prawidłowe parametry wysokości i masy ciała oraz rozwoju intelektualnego. Dzieci osób, które stosują diety wegetariańskie, są bardziej świadomie tego, co jedzą. Rodzice tych dzieci zwracają baczna uwagę na to, co sami jedzą i na to, co oferują swoim dzieciom.

Witamina B12 – jedni lekarze doradzają suplementację inni nie. Gdzie upatrywać źródeł lekarskich rozbieżności?

Myślę, że głównie z niewiedzy. Witamina B12 powinna być suplementowana, ponieważ jej źródłem są produkty zwierzęce. Źródłem witaminy B12 jest też flora jelitowa. Stężenie witaminy B12 bada się w surowicy krwi. Nie ma jednak sensu badać stężenia Wit. B12 w surowicy w populacji. Bezpiecznie jest suplementować tę witaminę, wiedząc, że jej niedoborów można się spodziewać.

Nie jest Pan Profesor wegetarianinem. Jaki jest Pana prywatny stosunek do wegetarianizmu?

Mój model żywienia zawiera w sobie dużo elementów wegetarianizmu, choć wegetarianinem nie jestem. Bo wegetarianizm wiąże się z określonym postrzeganiem świata i subtelnym podejściem do Braci Mniejszych. Znając historię od czasów paleolitu – jesteśmy częścią świata zwierzęcego, który nie jest wegetariański w większości. Według mnie naturalnym sposobem żywienia człowieka od początków jego istnienia jest spożywanie także produktów zwierzęcych. Kiedyś naturalne było polowanie na zwierzynę. Teraz niestety przetwórstwo mięsne jest przemysłem. Jestem też przeciwnikiem polowań – nie akceptuję tej formy okrucieństwa, nie potrafię już też czerpać radości z łowienia ryb - choć kiedyś byłem miłośnikiem tej formy aktywności. Mój jadłospis oparty jest na bardzo dużej ilości warzyw, trochę mniej owoców, rybach, czasem jajkach, z bardzo małym naciskiem na produkty zwierzęce.

Soja – temat bardzo kontrowersyjny. Przeciwny wegetarianizmu bardzo często przywołują ten temat w kontekście GMO, co Pan na ten temat sądzi? Czy Pana zdaniem dzieci powinny spożywać produkty sojowe?

Pojęcie produktów sojowych wiąże się z fitoestrogenami, które u dziewczynek, szczególnie na etapie wzrastania, mogą modyfikować ich rozwój. Gdyby jednak była to prawda to cała Azja – ich żeńska część wyglądałaby dziwnie, a tak nie jest. Ale rzeczywiście są badania, które głoszą, że spożywanie produktów sojowych w okresie niemowlęcym i wczesnodziecięcym może nie być korzystne. Moim zdaniem spożywanie mleka sojowego we wspomnianym okresie rzeczywiście nie jest zbyt korzystne, ale spożywanie ziaren soi w różnej postaci nie przynosi szkód, niczym nie grozi. Natomiast w kontekście GMO, cóż, według mnie blokowanie produkcji roślin jest największym barbarzyństwem. które się dzieje w ówczesnym świecie. Te produkty mogłyby być stosowane w krajach gdzie z głodu giną ludzie. Walka z GMO jest walką o afrykański ląd, który za sprawą głodu, zakażeń, walk plemiennych stanie łatwym łupem do zaludnienia obcymi przybyszami. Nie znam ani jednego przypadku opisanego, który byłby potwierdzeniem szkodliwości działania żywności modyfikowanej genetycznie. Nikt na świecie tego nie opisał i nie widział, a przecież spożywanie produktów GMO jest powszechne na przykład w USA. Jeżeli ktoś pokaże mi niebezpieczne skutki stosowania GMO na podstawie badań prowadzonych przez kilka lat to zmienię swoje zdanie. Na razie nikt tego nie udowodnił**.

Wróćmy do osoby Pana Profesora – robi Pan bardzo dużo również dla wegetarianizmu. Mimo Pana zasług co chwilę spotyka się Pan z falą krytyki. Skąd czerpie Pan siły by dalej działać?

Rzeczywiście co chwila mam problemy, bo mówię, co myślę, a jeżeli ktoś chce tego słuchać, to reaguje w pozytywny lub negatywny sposób. Mam za sobą dużo doświadczeń zawodowych, kiedy moje propozycje lub metody były początkowo traktowane jak coś nie do zaakceptowania i burzące ustalony porządek, a po latach okazywało się, że stawały się praktyką, np. to dotyczyło nawadniania dzieci przy ostrych biegunkach. W latach 80-tych dzieci umierały z powodu biegunki, kiedy zaproponowałem metodę nawadniania na jednym z seminarium, luminarze pediatrii opuścili salę trzaskając drzwiami. Rzeczywistość jednak pokazała, że miałem rację i obecnie dzieci nie umierają na przewlekłe biegunki, będące konsekwencją złego leczenia biegunek ostrych. Podobnie było z glutenem. Forsowałem, aby gluten wprowadzać do diety dziecka zdecydowanie wcześniej niż 11-12 miesiąc. Oczywiście spotkałem się z fala krytyki, ale obecnie przyjmuje się, że gluten można podać dziecku już od 5-miesiąca życia. Zmieniono kalendarze żywienia dziecka i wytyczne, czyli miałem rację. Myślę, że mając wiedzę i doświadczenie, nieuczciwym byłoby nie uczyć i nie przekonywać innych do określonych tez. Gdybym przestał to robić, nie byłbym sobą. Jeżeli ktoś chce coś robić, oznacza to, że daje coś z siebie, nawet kosztem własnego wizerunku, pozycji. Najbardziej przykre są koszty emocjonalne, nie do uniknięcia, niestety.

Jakich cech nie lubi Pan u ludzi?

Nie znoszę nieuczciwości. Nie lubię donosicielstwa i gry żeby zyskać coś w nieuczciwy sposób. Ale wymiana argumentów nawet z przeciwnikami jest potrzebna, bo może coś zmienić. Nie zdarzyło mi się odwrócić się do kogoś plecami, nawet gdy nie darzyłem kogoś sympatią.

Załóżmy, że ma Pan wolny czas, jak Pan go spędza?


Totalny relaks mnie męczy, to znaczy, że nic nie robienie nie wchodzi w grę. Nawet jak nic nie robię, to robię - bo obserwuję. Uwielbiam turystykę, pływanie i zwiedzanie. Dla mnie formą odpoczynku jest też uczestnictwo w różnych warsztatach i seminariach. Zdarza się, że jak wyjeżdżamy z żoną na urlop, to przeważnie w czasie takiego wyjazdu piszę pracę lub uzupełniam zaległości. Bo muszę to przyznać, ale jestem pracoholikiem. Ale to mi sprawia przyjemność i wtedy także odpoczywam.

Idealny świat według Profesora Książyka?

Chciałbym żeby ludzie mieli przyjemność bycia ze sobą. Świat, według mnie, to świat w którym ludzie są dla siebie mili i przyjaźni. Taki właśnie mikroklimat próbuję stworzyć tutaj gdzie pracuję (Centrum Zdrowia Dziecka – przyp. red. Wegemeluch). Oczywiście czasami są nerwy i napięcia. Ostatnio wyniosłem bardzo przykre doświadczenia z kontaktu z polityką, chociaż nie do końca uświadamiałem sobie, że właśnie w politykę wchodzę. U nas polityczne jest prawie każde działanie. Zawsze można zrazić do siebie swoimi poglądami mocnego decydenta. Polityka powinna być służebna wobec nas wszystkich, ale politycy często pokazują, że przede wszystkim kreują siebie. Autokreacja jest dobra, jeżeli jest połączona z działaniem na rzecz innych.

rozmawiała Magdalena Sikoń
wywiad dla wegemaluch.pl
źródło: Dieta tradycyjna jest dietą zabójczą, rozmowa z Prof. Januszem Książykiem - WegeMaluch.pl


* (Przyp. admin) Pismo Święte zakazuje spożywania owoców morza oraz zaleca wstrzemięźliwość od jakiegokolwiek alkoholu, w tym fermentowanego wina. Więcej: http://www.youtube.com/watch?v=uIhl9s2HuBo
** (Przyp. admin)  Polecamy – przeczytaj na temat GMO artykuł pt. Karma Frankensteina. Poniżej fragmenty: "Dziś już wiemy — podkreśla dr John B. Fagan, dziekan Wydziału Chemii Uniwersytetu Maharashi w Faifield (Iowa, USA) — stosowanie inżynierii genetycznej w rolnictwie i produkcji żywności ma wpływ nie tylko na środowisko i różnorodność biologiczną, ale także na ludzkie zdrowie". „Organizmy genetycznie zmodyfikowane zagrażają zdrowiu człowieka z trzech powodów od dawna znanych ­— mówił w jednym z wywiadów dr Zbigniew Hałat, epidemiolog, były główny inspektor sanitarny, prezes Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Konsumenta. — GMO zagrażają pojawieniem się nowotworów złośliwych, reakcji alergicznych i oporności na antybiotyki”.
Więcej: http://www.siegnijpozdrowie.org/czytelnia/?p=862

Warto znać również stanowisko odnośnie GMO przedstawione w książce Nasiona kłamstwa, czyli łgarstwa przemysłu i rządów na temat żywności modyfikowanej genetycznie, której autorem jest Jeffrey M. Smith.

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...