Przejdź do głównej zawartości

Chorzy od zdrowej diety?

Czy zdrowa żywność może okazać się niezdrowa?  
Czy pragnienie, by jeść zdrowo, może prowadzić do niezamierzonych skutków? 
Czy zdrowe jedzenie może przynieść więcej szkody niż pożytku? 
Czy zdrowe odżywianie może wzmocnić ciało, a osłabić psychikę? 
Czy można być chorym od zdrowej diety?


Warto odżywiać się zdrowo. To w XXI wieku nie podlega dyskusji. Nie można zaprzeczyć słuszności zaleceń zdrowego trybu życia, który stawia na zdrowe odżywianie! Współczesne badania potwierdzają, że właściwie zbilansowana dieta (zrównoważona jakościowo i ilościowo), połączona z innymi elementami zdrowego trybu życia (patrz: http://blog.siegnijpozdrowie.org/2009/03/osiem-prezentow-dla-ciebie.html) to szansa na dobre zdrowie i samopoczucie, słowem - świetną formę aż do późnej starości. Jednak gdy troska o własne zdrowie staje się dominująca w życiu, gdy staje się z czasem chorobliwa i męcząca, to jest to sygnał, że coś poszło nie w tę stronę. Dieta przecież to nie wszystko! Zdrowe ciało nie wystarczy, aby być zdrowym. Gdy psychika nie korzysta ze zdrowej diety, gdy „coś” zabiera radość z życia, radość ze społeczności, z relacji, to sygnał, że zboczyło się z kursu…

Okazuje się, że można być chorym od zbyt zdrowej diety! Ortoreksja definiowana jest jako silna obsesja na punkcie jakości (nie mylić z ilością) przyjmowanego pokarmu. Polega na przykładaniu nadmiernej uwagi do tego, aby spożywać wyłącznie zdrowy (właściwy, bezpieczny) pokarm, w obawie przed zagrożeniami jakie niesie ze sobą spożywanie produktów, uważanych za niekoniecznie zdrowe. Ortorektyk może wcale nie zdawać sobie sprawy z powagi swojego problemu. Może też z początku w oczach przyjaciół, nie uchodzić za osobę chorą. Na pierwszy rzut oka wydaje się być całkiem ok. Dba o siebie… Niby nie ma w tym nic złego. Jednak tu, jak i wszędzie, są pewne granice, a ortorektyk je przekracza. Gdy ktoś staje się ukierunkowany jedynie na obszar odżywiania, gdy trudno z nim porozmawiać o relacjach, kwiatach, podróżach, muzyce, filmie czy sporcie, to może oznaczać, że wpadł w pułapkę ortoreksji.

Człowiek chory na ortoreksję, skoncentrowany na zdrowym (zwykle też ekologicznym) jedzeniu, spędza większą część dnia na myśleniu o tym co będzie jadł. Dokładnie planuje swoje posiłki. Nie kupuje nic, zanim nie przeczyta etykiety. Narzuca sobie surowy reżim w kuchni. Ortorektykowi trudno myśleć o czymś innym, niż jakość przyjmowanego pożywienia. Bezustannie analizuje. Angażują dużą część swojego czasu na obmyślanie tego, co zjeść, aby miało to wartość odżywczą. Posiłek musi też być wolny od GMO, konserwantów, tłuszczów trans, pestycydów itp.

Zaburzenie nazwane ortoreksją opisane zostało po raz pierwszy w historii medycyny całkiem niedawno. Przyczynił się do tego amerykański lekarz Steven Bratman. Bratman stworzył termin nowej jednostki chorobowej - ortoreksji, gdzie „ortho” znaczy prawidłowy, a „orexis” - apetyt. Brzmi to wprawdzie jak oksymoron! Choroba (zaburzenie) prawidłowego apetytu…. Bratman, w trosce o zdrowie, w pewnym okresie swojego życia wpadł „w sieć” zarzuconą przez zdrową żywność. Pragnąc się prawidłowo odżywiać, zauważył, że jego całe życie zostało podporządkowane zdrowemu jedzeniu. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, zaczął szukać pomocy. Efektem terapii, której się poddał, jest książka napisana przez Bratmana o tytule „W szponach zdrowej żywności”, wydana w 1997 (nie przetłumaczona na język polski).

Zasady, które wyznaje ortorektyk, prowadzą niejednokrotnie do błędów dietetycznych. "Starannie" wybierając produkty, często rezygnuje niestety z tych, które mogłyby dostarczyć składników odżywczych, a w to miejsce nie wprowadza nic w zamian. Jego dieta staje się zbyt monotonna, uboga. Może to prowadzić do powstania niedoborów pokarmowych, co w konsekwencji prowadzi do rozwoju chorób.

Jego postawa prowadzi do konfliktów interpersonalnych i izolacji. Tych, którzy sugerują mu danie sobie nieco luzu, uważa za swoich wrogów i osoby nie dbające o swoje zdrowie. Czując się nierozumiany i odrzucony, spożywa swoje posiłki przeważnie w samotności; izoluje się. Przestaje się z czasem angażować w życie społeczne. Stroni od rodziny, znajomych i współpracowników, którzy zmęczeni są w rzeczywistości jego koncentrowaniem się tylko i wyłącznie na wszystkim co związane jest z zakupem, przygotowywaniem, przechowywaniem i spożywaniem produktów żywnościowych.

Ortoreksja, to – jak się pisze – choroba duszy. Zwykle dotyka osoby mocno koncentrujące się na sobie, na dążeniu do bycia perfekcyjnym, idealnym w różnych dziedzinach życia. Świadomość, że wszystko ma się pod kontrolą (nawet każdy kęs wkładany do ust), daje ortorektykom wolność od poczucia winy. Uważają oni, że ciąży na nich wielka odpowiedzialność troski o własne ciała. Siebie widzą jako osoby „żywieniowe oświecone”. Mogą przejawiać też tendencję do bycia nieomylnym autorytetem w kwestiach żywienia, a nawet do wywyższania się w towarzystwie.

Ortorektyk unika jedzenia na mieście. Zadowolony jest wówczas, gdy sam skomponuje posiłek i zna każdy jego składnik. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdy kto woli domowe jedzenie jest ortorektykiem! Nie każda osoba dbająca o dietę to ortorektyk. To w pewnym stopniu zrozumiałe, że myślący człowiek wybiera właściwe miejsce, gdzie może zjeść zgodnie z jego zasadami i upodobaniami. Ludzie o większej orientacji zdrowotnej, o ile sami nie przyrządzą posiłku, to ominą McDonalda i przydrożną budkę z zapiekanką, frytkami czy kebabem. Z kolei chętnie odwiedzą sklep ze zdrową żywnością i wegetariańską restaurację. Brawo, jeśli takich wyborów dokonujesz! Dziś to rozsądny wybór! Unikanie tego co wolne od GMO, co przetworzone, rafinowane, konserwowane, barwione, smażone w głębokim tłuszczu, jest dowodem większej świadomości prozdrowotnej! Wybór surówki zamiast cheeseburgera jest lepszy, bez dwu zdań. Nie wrzucajcie także do worka z ortorektykami osób, które rezygnują z tłuszczów zwierzęcych, zakupu jaj i mięsa z masowej hodowli, słodyczy, chipsów, frytek i coca-coli…, i tych, którzy pieką w domu pełnowartościowy chleb dla swojej rodziny, czy uprawiają przydomowy ogródek.

Obecnie, gdy społeczeństwo trapione jest chorobami dietozależnymi, organizacje zajmujące się promocją zdrowia publicznego podnoszą potrzebę wcielenia w życie zasad zdrowego stylu życia. Zdrowe żywienie to ważny, ale nie jedyny jego aspekt. Wydaje się, że ortorektycy mogą o tym zapominać. Ruch, spokojny umysł i serce wypełnione pokojem nie są mniej istotne w trosce o zdrowie niż zdrowa dieta, bo jak się okazuje, zdrowa dieta, może być niezdrowa… że można chcieć zdrowo, a wychodzi niezdrowo. Tak jak w niemal każdej dziedzinie życia, tak i w podejściu do zasad odżywiania, należy zachować przede wszystkim zdrowy rozsądek. Ortorektyk nie chce przecież źle… on chce się tylko właściwie zatroszczyć o siebie… Nie może jednak trafić w złoty środek i dlatego traci radość codziennego życia, przyjaciół. Zostaje sam ze swoim zdrowym jedzeniem. I problemem. Zamiast będąc zdrowym, choruje na ortoreksję...

Szanuję ludzkie wybory. Sama, na pełnych płaszczyznach, mam dość sztywne zasady, które raczej rzadko łamię. Kiedy jednak widzę korzyści (nie zdrowotne) wypływające ze złamania zasad, świadomie od nich odchodzę. W życiu nie liczy się przecież to co jesz, lub to czego nie jesz… Jesteśmy powołani nie do jedzenia, ale do czynienia świata szczęśliwszym i radośniejszym! Moja dieta to nie moja religia … U ortorektyków powiedzenie, że „je się po to, aby żyć”, wydaje się być odwrócone: ortorektyk żyje po to, aby jeść – zdrowo jeść…

Analizujmy nasze własne decyzje i obserwujmy (we właściwym duchu) ludzi wokół siebie. Nie po to, by ich (broń Boże!) osądzać czy potępiać, ale by im pomóc zidentyfikować zaburzenie i skierować na terapię. Nieleczona ortoreksja prowadzi do pogorszenia się ogólnego stanu zdrowia, zerwania relacji osobistych oraz emocjonalnego dołu. Często towarzyszą jej również niedobory składników odżywczych. Podczas psychoterapii chorzy uczą się nowego stosunku do jedzenia oraz radzenia sobie z poczuciem zagrożenia, wynikającego ze spożywania niekoniecznie "zdrowych"produktów.

Ćwiczmy się w okazywaniu bezinteresownego zainteresowania sobą nawzajem. Każdemu może zdarzyć się w czymś przegiąć... Póki człowiek żyje, ma drugą szansę. Okazujmy ją częściej tym, którzy są wokół nas. Wybaczajmy, wspierajmy, mądrze pomagajmy, bo jak to ktoś pięknie napisał: „Życie, jak wojna, jest serią błędów i nie ten jest najlepszym chrześcijaninem, czy najlepszym generałem, kto błędów popełnia najmniej. Najlepszy jest ten, kto odnosi najwięcej zwycięstw pomimo błędów. Zapomnij o błędach i dąż do zwycięstwa” (Christian Herald, 5/1968. [w:] Perły Biblii, Znaki Czasu, W-wa 2011, s. 133). Gdy więc zauważysz u kogoś wyraźne objawy ortoreksji - nie bądź obojętny na cudzy los. Niech liczy się człowiek.

Agata Radosh

Komentarze

  1. Hmmm w takim razie kazdy z nas jest szalony. Nie jesz na miescie i analizujesz swoje posilki:zle! Jesz na miescie i pakujesz w siebie co popadnie:jeszcze gorzej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry, wyważony i potrzebny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie sobie uświadomiłam, że znam wielu ortorektyków... Smutne to. No nic, teraz umiem ich przynajmniej nazwać :)
    Świetny artykuł!

    OdpowiedzUsuń
  4. we wszystkim należy zachować rozsądek

    OdpowiedzUsuń
  5. tez uwarzam ze warto stanowic o swoim zyciu i diecie, starannie wybierajac produkty, jednak nie nalezy przesadzac. Warto mysles zarowno o produktach jak i kosmetykach, by nie wprowadzac do organizmu chemi, ale pamietac by to wszytsko bylo zbalansowane.

    OdpowiedzUsuń
  6. Artykuł niezły.. daje do myślenia

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak nowe choroby XXI wieku :)

    Ciągłe myślenie o zdrowym jedzeniu
    Ciągłe myślenie o zakupach
    Ciągłe myślenie o rozrywkach

    Niedługo będą powstawały specjalne kliniki zajmujące się tego typów schorzeniami na tle psychologicznym.

    Zdrowe ekologiczne jedzenie jest jak najbardziej ok... Jednak nie dajmy ponieść się teorią spiskowym, że jedzenie na mieście nas zabije.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...