Przejdź do głównej zawartości

Lecznicze właściwości mózgu (3) Każdy potrzebujący uzdrowienia może je znaleźć w mocarnym uzdrawiającym trio — wierze, nadziei i miłości

Każdy potrzebujący uzdrowienia może je znaleźć w mocarnym uzdrawiającym trio — wierze, nadziei i miłości.

Nadzieja

Nauka udowodniła, że nadzieja jest czymś więcej niż pragnieniem czy oczekiwaniem pozytywnej zmiany w przyszłości. Badania wykazały, że jest ważniejsza od poziomu IQ. Osoby pełne nadziei wywierają pozytywny wpływ na innych. Są bardziej kreatywne i elastyczne w osiąganiu celów; potrafią je modyfikować, jeśli okazuje się, że te zaplanowane są nie do osiągnięcia. Osoby takie mają większą zdolność do dzielenia dużych, trudnych zadań na mniejsze, łatwiejsze do realizacji. Są też mniej podatne na depresję i lęki i bardziej stabilne emocjonalnie.

Doświadczenia pokazały, że wrodzony temperament można zmienić przez zaszczepianie nadziei i strategie zmiany nawyków. Charakter nie jest przeznaczeniem! Nie musimy tkwić w tym, w czym się urodziliśmy. Nadzieja mobilizuje, daje siłę do działania i wytrwania. Jest kotwicą dla najgłębszego ja. Pozwala mieć pozytywne spojrzenie na życie pomimo trudności. Ta pozytywna aura jest tak realna jak pole magnetyczne, które nas otacza. Bez nadziei nie ma motywacji do psychicznego rozwoju, a wtedy też jest mała szansa na wyzdrowienie. Dlatego rozmawiając z osobą przygnębioną, należy zawsze starać się wlać w nią nadzieję.

Wiara

Wiara redukuje stres i wspomaga zdrowie. Zmodyfikowanie postrzegania zagrożenia zarówno realnego, jak i wyimaginowanego usuwa stres na poziomie psychologicznym i fizjologicznym. Osoby dotknięte kataklizmami łatwiej radziły sobie z zespołem stresu pourazowego, jeśli były wierzące. Po przejściu w Stanach Zjednoczonych huraganu Andrew przeprowadzono obserwacje i stwierdzono, że traumatyczne przeżycia matek w ciąży (stres prenatalny) przenoszą się bezpośrednio na dzieci. Te urodzone po przejściu jeszcze przez wiele miesięcy doświadczały stresu objawiającego się zamrożeniem wszelkich emocji. Nie wydawały dźwięków, nie płakały, nie dopominały się jedzenia. Odpowiednie działania matek, wsparte przez doświadczonych terapeutów, pomagały szybko dojść tym dzieciom do normy. Interesujące jest jednak to, że niektóre tak samo doświadczone dzieci, nie miały tych objawów. Były to dzieci matek doświadczona tym samym huraganem, ale takich, które potrafiły znaleźć w tym trudnym doświadczeniu dowody niezwykłego Bożego prowadzenia i mimo wszystko ufały Bogu. Dzięki temu nawet wyszły z tego doświadczenia mocniejsze. I nie ma się czemu dziwić, gdyż już w starotestamentowej Księdze Izajasza czytamy: „Temu, którego umysł jest stały, zachowujesz pokój, pokój mówię, bo tobie zaufał”1. Zaś Nowy Testament tę ufność nazywa wiarą: „A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy”2.

Nauka udowodniła, że u pacjentów wierzących organizm wytwarza więcej białych ciałek krwi, dzięki czemu wzrasta ich odporność na choroby. Odwrotny efekt powstaje, jeśli pojawiają się wątpliwości i myśli negatywne — ilość białych ciałek się zmniejsza.

Jezus mówił otwarcie o tym, że Bóg jest gotów odpowiadać na modlitwy o uzdrowienie. „Wiara twoja uzdrowiła cię” — słyszano z Jego ust3. Psychiatra William Sadler powiedział, że jeżeli u osoby wierzącej nie następuje wyzdrowienie z neurotyzmu, to znaczy, że powinna zmienić religię… Wielu pacjentów przekonało się, że w procesie wyleczenia pomogło im studiowanie Biblii połączone z zapamiętywaniem niektórych fragmentów, zwłaszcza tych zawierających obietnice ratunku i uzdrowienia. Jednym z nich jest fragment z Księgi Izajasza, zawierający aż pięć obietnic: „Nie bój się, bom Ja z tobą, nie lękaj się, bom Ja Bogiem twoim! Wzmocnię cię, a dam ci pomoc, podeprę cię prawicą sprawiedliwości swojej”4. Nic tak nie wzmacnia wiary jak regularne i poprzedzone modlitwą studium Słowa Bożego5.

Miłość

Czynnikiem uzdrawiającym jest też miłość. Oczywiście rozumiana jako zasada, a nie jako li tylko emocja (choć miłość angażuje emocje). Miłość to tak naprawdę głęboka troska o drugą osobę. W znanym hymnie o miłości apostoł Paweł opisuje ją następująco: „Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się”6.

Miłość rozprasza lęk i niepewność. „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą”7. Rezultatem pielęgnowania uczucia miłości i wierności jest wydzielanie w płacie czołowym mózgu hormonu oksytocyny. Jeśli aktywujemy te połączenia komórek mózgowych, pozwolą one trzymać w ryzach destrukcyjne emocje nienawiści, lęku, zazdrości, niewierności, przemocy.

Miłość to również więzi międzyludzkie. Interesujące okazały się tu badania nad społecznością z miejscowości Roseto w Pensylwanii. Jej mieszkańców charakteryzuje niska umieralność z powodu chorób wieńcowych. Choć wszystkie czynniki ryzyka (palenie, spożycie tłuszczów, siedzący tryb życia, otyłość itp.) występowały u nich na podobnym poziomie jak u pozostałych Amerykanów, to coś ich jednak wyróżniało. Było to niezwykłe poczucie wspólnoty, społeczności, więzi. Wszyscy się znają. Wiedzą o swoich smutkach i radościach. Chętnie sobie pomagają i się wspierają. Co ciekawe, u tych, którzy się stamtąd wyprowadzali, szybko statystyka chorób serca się zrównywała z poziomem pozostałych Amerykanów.

A jakie są twoje więzi z innymi? Kiedy ostatnio o kogoś się zatroszczyłeś? Zrób to, a pomożesz swojemu sercu! Społeczne wsparcie jest wielkim i często niedocenianym czynnikiem antystresowym.

„Zrób to sam”

Terapeuci i lekarze nie leczą, mogą co najwyżej uśmierzyć ból, pobudzić emocje, dać nadzieję, zmotywować, pokazać drogę, zachęcić lub po prostu nam towarzyszyć. Uzdrowienie zaczyna się, jeśli to my sami zrobimy pierwszy krok w jego kierunku. To my musimy zmobilizować się do działania, zmiany nawyków, stylu życia. To my musimy wytrwać, aż nowy nawyk czy styl życia stanie się trwały i automatyczny. Nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku!

Psychiczny rozwój nie będzie miał miejsca, jeśli nie uruchomimy w sobie w sposób ukierunkowany naszych wewnętrznych zasobów. Wsparciem będzie wspomniane studium Biblii i modlitwa. Dzięki nim nawiążemy właściwe relacje z Bogiem — prawdziwym źródłem uzdrowienia. Sesje terapeutyczne polegające na biernym słuchaniu, bez zaangażowania z naszej strony, nie przyniosą pożądanego sukcesu. Będziemy tylko jeszcze bardziej rozczarowani, zawiedzeni i przepełnieni goryczą.

Kilka rad może okazać się tu pomocnych:

  • Dostrzegaj nawet najmniejsze sukcesy. Stare, złe nawyki nie znikają łatwo, ale nie rozpamiętuj ich. Za każdym razem, kiedy podejmujesz pozytywny wysiłek, natychmiast tworzą się nowe połączenia nerwowe w mózgu. Jeśli się modlisz, te nowe połączenia zasilane są „niebiańską energią”. A co Bóg rozpoczął, to i skończy!
  • Zastanów się nad kłopotami, jakie możesz napotkać na swej drodze, i przygotuj się na nie. Na przykład jeśli postanowiłeś codziennie maszerować lub biegać, przygotuj się też na niepogodę. Kiedy taka nastanie, nie będziesz szukał wymówek, tylko po prostu ubierzesz się tak, jak wcześniej zaplanowałeś.
  • Zastanów się, czego tak naprawdę chcesz; wyznacz sobie cel, zanim skoncentrujesz się na działaniu. Tylko prawdziwe pragnienia są w stanie nas zmobilizować na dłużej i zmusić do poświęceń.
  • Zainteresuj się historiami ludzi, którzy przeszli już swoją drogę. Internet może być tu pomocny, aby dowiedzieć się o zwycięskich doświadczeniach innych.
  • Wizualizuj proces zdrowienia twojego mózgu. Wyobrażaj sobie siebie funkcjonującego tak, jak chciałbyś funkcjonować.

Umysł adaptuje cokolwiek, co w nim zamieszka. Nawet nieprzyjemna rzecz, ale przyjemnie opakowana, może się zadomowić mocno w umyśle. Przy uwalnianiu się od takich problemów powinno się zwracać uwagę na otoczenie (na przykład na kolegów, jeśli się chce przełamać nałóg alkoholowy). Oczywiście są okoliczności, kiedy środowiska nie można zmienić. W takich sytuacjach należy się skoncentrować na tym, co w tym otoczeniu jest najlepsze, a ignorować to, co w nim irytujące i negatywne. Jezus modlił się nie o to, żeby Bóg nas z tego świata zabrał, ale żeby nas w nim zachował8. W dużym stopniu to my możemy wybierać, zdecydowanie zmieniać lub tworzyć nasze otoczenie. Przez trening umysłu możemy stworzyć nowy potencjał — umiejętność wyboru, jakim kursem podążać w niesprzyjającym otoczeniu. Wybory, jakich dokonujemy odnośnie do programów telewizyjnych, książek, czasopism, muzyki, stron internetowych itp., mają wpływ na wzmacnianie emocjonalnego i mentalnego zdrowia naszych umysłów. Sami możemy rozpoznać wiele sytuacji pożądanych i niepożądanych dla zdrowia naszego umysłu. Uważajmy, na co patrzymy i czego słuchamy, bo może to mieć decydujący wpływ na nasze życie. 

Mózg ludzki i procesy w nim zachodzące są wciąż niezwykłym polem badań naukowych. Okazuje się, że wiara, nadzieja i miłość to nie tylko emocje, ale niezwykły i mocny fundament zdrowego funkcjonowania naszego mózgu. „Lecz z nich największa jest miłość”9.

Oprac. Mariusz Radosh

1 Iz 26,3. 2 Hbr 11,1. 3 Mt 9,22; Łk 18,42. 4 Iz 41,10. 5 Zob. Rz 10,17. 6 1 Kor 13,4. 7 1 J 4,18. 8 Zob. J 17, 15. 9 1 Kor 13,13 . 

[Opracowano na podstawie książki Eldena M. Chalmersa pt. Healing the broken brain. Autor książki jest licencjonowanym psychologiem z 30-letnią praktyką i jednocześnie pastorem Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego].

źródło: Miesięcznik Znaki Czasu

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...