Przejdź do głównej zawartości

Jak właściwie odżywiać przedszkolaka?

Wywiad z Martą Żak – Jędrzejewską, nauczycielką przedszkola, mamą pięcioletniego Kuby i trzyletniej Hani, która czuwa nad realizacją projektu dotyczącego zdrowego żywienia w jednym z podpoznańskich przedszkoli, w którym pracuje.

Pani Marto! Pracuje pani w przedszkolu. Porozmawiamy więc o jedzeniu w przedszkolach. Czy polskie przedszkola zdrowo odżywiają przedszkolaków?

Dieta przedszkolaków powinna być odpowiednio skomponowana pod względem proporcji węglowodanów, białek, cukrów i tłuszczy. Zwykle tak jest, ale często są to produkty złe jakościowo. Węglowodany to najczęściej pszenne pieczywo i ziemniaki, białka to - oprócz mleka UHT- (bo takie łatwiej przechowywać) często słodkie serki i jogurty, wysokoprzetworzone sery (ser żółty, ser topiony). Warzywa to często mrożonki, które zawierają duże ilości środków przeciwgrzybiczych. Do zup dodawane są przyprawy typu Vegeta, które oprócz soli zawierają masę środków chemicznych wzbogacających smak. Owszem, na pierwszy rzut oka dzieci w przedszkolu mają odpowiednio skomponowaną dietę, ale wchodząc głębiej w temat, a tak naprawdę zaglądając do przedszkolnej kuchni i spiżarni, okazuje się, że posiłki przygotowywane są z produktów przetworzonych, czyli mniej wartościowych od świeżych, naturalnych.

Dlaczego tak jest?

Myślę, że poniekąd wynika to z racji kosztów – wybieramy to, co tańsze i łatwiejsze w przechowywaniu, a poniekąd ze zwykłej niewiedzy, nieświadomości osób sporządzających przedszkolne jadłospisy (niestety co do tego nie ma żadnych wymogów – intendent, który odpowiedzialny jest za jadłospis w przedszkolu, nie musi być dietetykiem z wykształcenia).

Czym tak naprawdę karmione są przedszkolaki?

Dominuje białe pieczywo, zasolone i konserwowane chemicznie wędliny, wysokoprzetworzone sery żółte i topione, przekąski w postaci słodyczy...

Więc trzeba wołać o poprawę jakości odżywiania dzieci przedszkolnych i szerzenie świadomości w zakresie naturalnego odżywiania wśród rodziców.

Osobiście uważam, że byłoby najlepiej, gdyby odbyła się ogólnopolska kampania na ten temat. Rodzice nie są świadomi, nie zdają sobie sprawy, że czekoladowe kulki zalane mlekiem UHT to tylko zapychacz na początek dnia, a nie pożywne ciepłe śniadanie. Poza tym, często wybierają produkty, które są dostępne w pobliskim markecie i które można po prostu szybko przygotować, szybko podać dziecku. Nie zwracają uwagi na pochodzenie owych produktów. Nie przywiązują wagi do tego czy warzywa są świeże, czy mrożone – chętniej nawet wybierają mrożonki, bo są to już przygotowane do zagotowania warzywa. Nie zwracają uwagi na termikę jedzenia i popełniają podstawowe błędy: zimą podają dzieciom wychładzające, nafaszerowane chemią cytrusy. Żeby dziecko zjadło cokolwiek, podają mu cały czas te same, ulubione produkty, w żaden sposób nie urozmaicając diety. Rodzice zapominają o podstawowych zasadach zdrowego żywienia, takich jak: urozmaicone posiłki składające się z produktów naturalnych, jak najmniej przetworzonych, w miarę stałe pory posiłków, owoce i warzywa do każdego posiłku.

Coraz częściej mówi się o konsekwencjach nieprawidłowej diety wśród dzieci i młodzieży. Tym samym, coraz częściej rodzice, zwłaszcza Ci o większej orientacji zdrowotnej zainteresowani są tym jak zadbać o swoje pociechy i jak je zdrowo żywić. Czy od każdego przedszkola mogą oczekiwać zdrowych posiłków dla ich malucha?

W przypadku przedszkoli publicznych Rada Rodziców, a więc właśnie rodzice przedszkolaków, to jeden z trzech (oprócz Dyrektora i Rady Pedagogicznej) organów przedszkola, który współdecyduje o kształcie funkcjonowania przedszkola. Dotyczy to również żywienia - rodzice mogą oczekiwać zdrowego żywienia, powiem więcej, mogą sami wiele zdziałać w tym zakresie. Ale muszą przede wszystkim chcieć.

Jak wygląda współpraca z rodzicami w państwa przedszkolu?

W przypadku naszego przedszkola, ani w pierwszym, ani w drugim roku wprowadzania programu promocji zdrowia, żaden z rodziców nie zadeklarował chęci wywierania wpływu na jakość żywienia naszych przedszkolaków. Rodzice podchodzą do tego raczej sceptycznie. Nie ma co się oszukiwać - rodzice zwykle nie praktykują zaleceń zdrowej kuchni w swoich domach. Łatwo nie jest też dlatego, że nieświadomi rodzice protestują przeciw zdrowemu żywieniu... Tak, tak - trudno w to uwierzyć, ale rodzice chcą, by dzieci w przedszkolu były karmione tym, co w domu. Nieważne dla nich jest, co dzieci jedzą, ale czy w ogóle jedzą. Dla przykładu podam sytuację z naszego przedszkola, kiedy wprowadziliśmy ciepłe śniadania. Tłumaczyliśmy rodzicom, jakie wartości ma np. kasza jaglana, jak na odporność w okresie jesienno-zimowym wpływa ciepły posiłek z samego rana, a odpowiedź rodziców była prosta: „mnie nie interesuje żadne zdrowe żywienie, ja chcę, żeby moje dziecko było najedzone”… Mimo tego, cały czas zachęcamy, ciągle próbujemy. Nie poddajemy się. Cieszymy się z tego, co udaje nam się osiągnąć w przedszkolu - a oferujemy dzieciom trzy zdrowe posiłki dziennie.

Powiedziała Pani, że aby dzieci zachowały zdrowie, to na ich talerzu powinna gościć różnorodna żywność. Pełnowartościowa. Świeża. Minimalnie przetworzona. Naturalna. Dużo warzyw i owoców. Co to oznacza dla przedszkoli, a co dla rodziców?

Oznacza to koniec z fast foodami, produktami z puszki, garmażerką, przetworami mięsnymi, kupnymi serkami terminizowanymi, koniec z białym lekkim pieczywem każdego dnia na śniadanie i dżemem. Różnorodna dieta to po pierwsze - korzystanie z całej gamy produktów zbożowych. Najlepsze to pełnoziarniste. Czyli, nie codziennie pieczywo pszenne, bo przecież jest jeszcze chleb mieszany, żytni, orkiszowy i różnorakie płatki, od owsianych począwszy, a na jęczmiennych skończywszy. Po drugie – to bazowanie na świeżych, krajowych warzywach podczas przygotowywania głównego posiłku dla dzieci. To wyzwanie dla przedszkoli.

W pewnym przedszkolu powiedziano mi, że dzieci nie chcą jeść zdrowych potraw, bo nie znają tych smaków. Jak zachęcić dzieci do zdrowego jedzenia? Jak nakłonić by jadły warzywa, owoce i kasze?

Przede wszystkim trzeba umieć to podać w taki sposób, by swym wyglądem i smakiem zachęcało do zjedzenia. W naszym przedszkolu do każdego śniadania z kanapkami dzieci dostają bukiet warzyw i sami mogą sobie z niego komponować kanapki. Kiedy dzieci same przygotowują kanapki, zjadają je chętniej niż kiedy muszą zjeść, to co przygotował ktoś inny według swojego gustu. Kasze podajemy z owocowymi sosami, albo „przemycamy” w zupach warzywnych. Pieczywo wybieramy typu graham – to pieczywo nie jest zbyt ciemne, a dzieci nauczone są jedzenia pszennego, białego pieczywa. Owoce i warzywa podajemy również jako przekąski między posiłkami i w odpowiedni sposób zachęcamy do ich zjedzenia wymyślając różne historie o danym owocu, czy nietypowe nazwy. Marchewki dzieci zaczęły jeść dopiero wówczas, kiedy zaczęliśmy kroić je w słupki i nazywać „marchewkowymi frytkami” – tradycyjnymi frytkami dzieci są karmione w domach i chętniej sięgają po marchew, kiedy jest podawana w postaci frytek [śmiech]. Zachęcamy również poprzez własny przykład – nauczycielka je razem z dziećmi to samo, co dzieci mają na talerzach.

Jak przekonać rodziców do prowadzenia w domach zdrowej kuchni - przyrządzania prostych past, pasztetów i kotletów na bazie roślinnej?

To jest trudniejsze zadanie. W przedszkolu dzieci łatwo przełamują bariery, bo działa tu siła grupy. Rodzice natomiast mają swoje przyzwyczajenia... W naszym przedszkolu, przy okazji każdego spotkania z rodzicami informujemy, dlaczego dany produkt pojawia się w jadłospisie, aby rodzice nabywali tę świadomość i sami w domu zaczęli się zastanawiać nad tym, co podają swoim dzieciom na talerzu. Dużą wagę przywiązujemy do wzmacniania odporności, myślę, że to też przemawia do rodziców. Przedszkolaki narażone są na infekcje, często chorują. Rodzice szukają wszelkich sposobów na podniesienie odporności swych pociech nie mając czasem pojęcia o tym, jakie znaczenie tu ma odpowiednia dieta. Dla rodziców prowadzimy gazetkę przedszkolną, na której umieszczane są informacje dotyczące wartości odżywczych oferowanych przez nas produktów. Dodatkowo przygotowujemy dla nich ulotki z przepisami zdrowego jedzenia przygotowanego w sposób taki, w jaki smakował dzieciom w przedszkolu.

Gdyby Pani miała poprosić o coś rodziców przedszkolaków, to co by to było?

Być może poprosiłabym o bardziej świadome podejście do żywienia dzieci, czyli o zwracanie uwagi na pochodzenie produktów, którymi karmimy dzieci, o czytanie etykiet umieszczonych na produktach, o wybór produktów jak najbardziej naturalnych, czyli jak najwartościowszych. A może wystarczyłoby poprosić o wywieszenie w każdym domu w widocznym miejscu słów Benjamina Diraseli: „Zdrowie człowieka to fundament, na którym opiera się całe jego szczęście i wszystkie umiejętności”, z dopiskiem, pogrubioną czcionką: „Dieta decyduje o zdrowiu bądź chorobie”

Już na koniec – skąd w Pani to pragnienie realizowania programów edukacji zdrowotnej wśród przedszkolaków?

To co robię, jest tak naprawdę realizacją mojego wykształcenia w dwóch kierunkach: promocja zdrowia i wychowanie przedszkolne. Wierzę, że to, co w dzieciństwie zakiełkuje, rozkwitnie w dorosłym życiu. Jeżeli zdrowe nawyki zaczniemy kształtować już we wczesnym dzieciństwie, zdrowe odżywianie przyszły dorosły będzie miał we krwi.

Życzę nieustającego zapału do realizacji tego pięknego celu. Dziękuję za rozmowę.

Wywiad prowadziła Agata Radosh (www.siegnijpozdrowie.org)

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...