Przejdź do głównej zawartości

Język – lekarz czy zabójca?

Wyobraź sobie pewne bardzo osobliwe uniwersum. Składa się ono z pojedynczych bytów, które definiuje suma przeżytych przez nich zdarzeń oraz środowisko i relacje, w które przyszło im wejść na przestrzeni całej swojej bytności. Z pozoru każdy z tych bytów posługuje się podobnym językiem, jednak mimo podobnego zasobu słów i reguł łączących słowa w wypowiedzi między owymi bytami bardzo często dochodzi do napięć i nieporozumień. Szereg pozornych podobieństw w komunikacji usypia bowiem czujność i wrażliwość na wyjątkowość każdej jednostki. Czy w tym opisie odległego uniwersum dostrzegasz pewne znajome elementy?

Relacje – słowo klucz niniejszego artykułu to temat rozległy jak ocean, bowiem gdy już wydaje nam się, że znaleźliśmy idealny sposób na skuteczną komunikację z drugim człowiekiem, to nagle przychodzi nam zmierzyć się z sytuacją, w której cała nasza misternie opracowana teoria pada wzbogacona kolejnym niepasującym do niczego fragmentem układanki. Każdy z nas zna człowieka, który może powiedzieć, że jego życie zmieniła jedna rozmowa z kimś bardzo wyjątkowym, z kimś kto nadał sens jego życiu. Z drugiej zaś strony znamy ludzi, którzy z trudem mierzą się ze zwykłymi wyzwaniami codzienności, ponieważ w przeszłości ktoś wtłoczył im do głowy, że są niewiele warci i niezdolni do osiągnięcia sukcesu w życiu.

Chcielibyśmy otaczać się wyłącznie ludźmi, których słowa nas uskrzydlają, lecz często zmuszeni jesteśmy wchodzić w relacje z osobami, których słowa jak pociski atakują nasze poczucie własnej wartości. Nierzadko wskutek takich relacji sami zamieniamy się w ludzi, którzy  – uruchamiając mechanizmy obronne  – wypluwają z siebie jad toksycznych słów. Nikt z nas tego nie chce. Niemal każdy z nas choć raz zmierzył się z podobną sytuacją.

Wyznaję zasadę, że zmianę całego świata należy rozpocząć od zmiany samego siebie, dlatego w niniejszym artykule chciałabym dokonać subiektywnego przeglądu czynników warunkujących skuteczną komunikację. Na koniec zaś spróbuję przedstawić kilka wskazówek, które pomogą uczynić nasz sposób komunikacji jasnym i nastawionym na budowanie pełnych i owocnych relacji z innymi ludźmi.

Granice mojego języka oznaczają granice mojego świata (Ludwig Wittgenstein)

Powyższe zdanie pochodzi z „Traktatu logiczno-filozoficznego” Ludwiga Wittgensteina, XX- wiecznego austriackiego filozofa, zajmującego się kwestiami logiki i języka. Jego przemyślenia inspirowały i po dziś dzień inspirują badaczy języka i procesu komunikacji. Funkcjonujące we współczesnych badaniach lingwistycznych pojęcie językowego obrazu świata (dalej: JOŚ) zakłada, że język, jakim się posługujemy, jest odbiciem, sumą naszych doświadczeń życiowych[1]. Postęp tego procesu najłatwiej będzie nam zaobserwować na przykładzie rozwoju mowy u dziecka, które im większej ilości nowych sytuacji jest poddane, tym większą ma potrzebę nazywania nowych zjawisk; w tym celu albo tworzy własne nazwy, albo skwapliwie wysłuchuje i wzbogaca swój słownik na podstawie tego, co zasłyszy od bardziej doświadczonych użytkowników języka[2]. Proces ten postępuje wraz z rozwojem każdej jednostki, więc od razu nasuwa się prosty wniosek: im więcej różnych doświadczeń przeżyjemy, tym bogatszy będzie nasz język i nasz obraz świata. Pewnie każdy z nas spotkał na swojej drodze człowieka, o którym może powiedzieć, że nosi w sobie wielką mądrość życiową, wiele doświadczył i potrafi być autorytetem w wielu sprawach. Nierzadko kontakt z taką osobą jest jednym z najcenniejszych życiowych doświadczeń, a osobę tą cechuje często pokora i dystans do osądzania postaw innych osób.

W świetle tej wiedzy łatwo wysunąć również inny wniosek: każdy z nas jest wyjątkowy i patrzy na świat nieco inaczej, zgodnie z tym czego w życiu doświadczył. Inaczej będzie myślał o stereotypie ojca ktoś, kto miał szczęście być wychowywanym przez zaangażowanego, pełnego miłości ojca, inaczej ktoś dla kogo ojciec to tylko imię i nazwisko w akcie urodzenia, jeszcze inaczej ktoś kto zaznał krzywdy ze strony swojego ojca. Jeśli w naszych kontaktach z innymi ludźmi będziemy pamiętać o tym, że to co mówią i to jak mówią, a także to jak się zachowują wynika częściowo z tego, czego doświadczyli, wówczas łatwiej nam będzie nie tylko zrozumieć postawy innych ludzi, ale także znieść ewentualne krzywdy ze strony tych osób. Inną korzyścią ze świadomości znaczenia JOŚ w naszym życiu jest większa otwartość na nowe doświadczenia oraz otwarta postawa na naukę płynącą z różnych sytuacji, które nam się przytrafiają, bo żadne doświadczenie nie zostawia nas takimi samymi, jakimi byliśmy zanim się wydarzyło.

Odpowiedzialność za własne słowa

Słowa to nasza wizytówka. Sposób w jaki się wyrażamy, zarówno forma jak i treść naszych wypowiedzi mogą dostarczyć naszym rozmówcom cennych informacji na temat naszego wykształcenia, poglądów politycznych, a nawet niektórych cech naszego charakteru. Pamiętam z dzieciństwa sytuację, gdy na obozie wakacyjnym jako kilkuletnia dziewczynka poprosiłam o dokładkę zupy używając słowa „kielnia” zamiast „chochla”. Cała grupa rówieśników popatrzyła na mnie ze zdumieniem i ktoś zapytał:  – Ty jesteś ze Śląska? To ty pewnie umiesz „godać”! Wniosek słuszny. Cały trud mojej polonistki, która walczyła, żeby jej ulubiona recytatorka Brzechwy nie zdradzała się ze swoim akcentem podczas konkursów, poszedł w las za sprawą jednego słowa. Tak, nasze słowa są naszą wizytówką. Powinniśmy brać odpowiedzialność za każdą swoją wypowiedź. Nie rzucać pustymi deklaracjami i obietnicami, bo po pewnym czasie ktoś może wywołać nas do tablicy i chcieć rozliczyć z tego, co wypowiedziały nasze usta.

Każda nasza wypowiedź jest podpisana imiennie. Wystarczy jednak zabrać jeden element z procesu komunikacji, jakim jest kontakt między nadawcą a odbiorcą wypowiedzi, by stworzyć wspaniałe warunki do rozwoju paskudnego chwastu, który daje wyraz najgorszym instynktom drzemiącym w głębi serca każdego z nas, tym zjawiskiem jest hejt, który poza internetem przejawia się w formie plotki. Poczucie braku odpowiedzialności za własne słowa przed osobą, do której lub o której mówimy, swego rodzaju anonimowość sprawia, że nie dbamy o formę wypowiedzi. Zdolni jesteśmy do najpodlejszych porównań i wniosków opartych na pomówieniach. Wielu z nas doświadczyło przykrych konsekwencji plotki. Dlatego warto pamiętać, że odpowiedzialność za słowa ponosimy nie tyle przed innymi ludźmi ile przed samymi sobą, a jeśli jesteśmy chrześcijanami to także  – a może przede wszystkim  – przed Bogiem, który znając mechanizm tego zjawiska, przestrzega nas także przed pielęgnowaniem złych myśli, które owocują brzemiennym w skutkach postępowaniem (por. Jk 1,14-15).

Ponadczasowe rady

Uwielbiam to w jaki sposób Biblia dotyka najbardziej palących problemów. Zdumiewa mnie to, jak definiuje zło oraz motywuje do zmiany postępowania. W trzecim rozdziale Listu Jakuba czytamy jeden z najbardziej dosadnych i wyczerpujących fragmentów, które definiują omawiany w niniejszym tekście problem. Wszyscy bowiem często upadamy. Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało. Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. Oto nawet okrętom, choć tak są potężne i tak silnymi wichrami miotane, niepozorny ster nadaje taki kierunek, jak odpowiada woli sternika. Tak samo język, mimo że jest małym członkiem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi![3].

Temat ten podjął również autor Księgi Przysłów:

Rozsądek posiadł, kto w słowach oszczędny, kto spokojnego ducha  roztropny. (Prz. 17, 27)

Serce rozważne szuka mądrości, usta niemądrych sycą się głupotą. (Prz 15, 14)

Nie uniknie się grzechu w gadulstwie, kto ostrożny w języku  – jest mądry. (Prz 10, 19)

Słowa, język, komunikacja, relacje – te pojęcia jako przedmiot badań mogłyby stanowić motywację do napisania niejednego traktatu filozoficznego. O jego złożoności stanowi skala zjawiska. Każdy z nas się komunikuje, nawet jeśli nie potrafi mówić, każdy z nas próbuje nawiązać kontakt z innymi ludźmi, to jedna z naszych podstawowych potrzeb. Jesteśmy istotami stworzonymi do relacji i społeczności. Już na pierwszych kartach Biblii Bóg stwierdza: nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” (Rdz 2, 18).

Jak zatem realizować się w relacjach z innymi bytami w naszym uniwersum osobliwości? Na pewno z uwzględnieniem autonomii i wyjątkowości innych istot, z poszanowaniem dla samego siebie i ze świadomością mocy jaką posiada każde wypowiedziane przez nas zdanie. Niech naszym życiowym celem stanie się to, by być inspiracją, pocieszeniem i motywacją dla innych, by być osobą o przejrzystym usposobieniu. Rozmówcą, który potrafi dochować tajemnicy. Bądźmy dla siebie po prostu życzliwi!

Sandra Piecha-Olech

[1] Patrz: Bartmiński J., „Językowe podstawy obrazu świata”, Lublin 2006.

[2] Por. Synowiec H., Bula D., Krzyżyk D., Niesporek-Szamburska B., „Dziecko w świecie języka”, Kraków 2004.

[3] Wszystkie cytaty biblijne pochodzą z: Biblia Tysiąclecia: http://biblia.deon.pl/rozdzial.

Komentarze

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...