Przejdź do głównej zawartości

Przykre skutki zdrowienia

To nie fair. Człowiek rezygnuje z żywności przetworzonej, przechodzi na dietę wegetariańską, mówi nabiałowi adiós!, zaczyna uprawiać jogging, nie podjada między posiłkami, wysypia się, ogranicza sytuacje stresowe... i co? Czuje się fatalnie! Jak to możliwe? Czemu zdrowy tryb życia powoduje złe samopoczucie?

Odpowiedź, podobnie do całej istoty ludzkiej, nie jest prosta: zdrowie, tak jak bardzo wiele rzeczy w życiu, kosztuje. Na szczęście cenę za wyzdrowienie płaci się krótko, a efekty trwają długo, czyli dokładnie odwrotnie niż w przypadku głównego procesu odpowiedzialnego za niszczenie zdrowia.

Nie zniechęcajcie się więc, jeśli — podobnie jak wiele osób, które dla odzyskania zdrowia i przedłużenia życia dokonały w swoim życiu zmian — miewacie okresy kiepskiego samopoczucia. W tym przypadku bóle głowy, niedyspozycje żołądkowe, utrata energii i ogólne złe samopoczucie to paradoksalnie oznaka, że idzie ku lepszemu.


Zasada przyjemności

Pierwsza przeszkoda siedzi w waszej głowie. Pyszna rafinowana żywność, którą tak uwielbiacie (rozkoszy smakowych dostarcza zwłaszcza wysoko przetworzona żywność, od której uginają się półki w sklepach), zawiera dużo tłuszczu, cukru i soli. Jecie coś i myślicie sobie: ale pychota! Mózg, reagując na rozanielone kubki smakowe, uwalnia dopaminę, substancję chemiczną wywołującą uczucie przyjemności i potęgującą zadowolenie ze spożywania tych pokarmów. Odtąd ilekroć chcecie zaznać przyjemności, mózg podpowiada: Ej, pamiętasz tę smakowitą przekąskę, którą jadłeś wczoraj? Skubnijmy jej troszkę! Tak rodzi się nieodparty apetyt, a z czasem uzależnienie od niezdrowej żywności.

To powszechne zjawisko opisuje w książce Breaking the Food Seduction (Zwodniczy urok pożywienia) doktor Neal Barnard, stwierdzając, że niektóre substancje chemiczne „wynaleziono” po to, aby nas zniewoliły: „Heroina, kokaina, alkohol, nikotyna i wszystkie używki oddziałują na ośrodek przyjemności w mózgu, wyzwalający zdecydowanie zbyt duże ilości dopaminy. Ktoś wynalazł też batony, ser żółty, ciastka i pączki. Wszystkie te pokarmy stymulują dokładnie tę samą część naszego mózgu, która reaguje na heroinę. Dlatego właśnie można się od nich uzależnić”.

Pewnego pięknego dnia po przeczytaniu książki, artykułu albo obejrzeniu płyty DVD o zdrowiu ładujecie w sklepie do wózka świeże warzywa, owoce, rośliny strączkowe i inne zdrowe produkty. Zaczynacie jeść smaczne, syte posiłki składające się z nieprzetworzonej żywności. Ale czujecie, że to nie to samo. Czegoś wam brak i wasz mózg o tym wie.

Na tym etapie wielu myśli, jakoby popełniło błąd, przechodząc na zdrową dietę roślinną. Każdy, kto próbował zerwać z nałogiem, przechodził przez coś takiego. Wasz organizm buntuje się i krzyczy: chcę mojej soli! cukru! tłuszczu!

Dotkliwość objawów odstawienia różni się w zależności od osoby. Mogą to być bóle głowy, brzucha, niepokój, dezorientacja. Umysł chce wyjść na prostą, ale ciało odmawia mu posłuszeństwa.

Gruntowne porządki

Mniej więcej na tym etapie dzieje się jeszcze coś bardzo ważnego dla zdrowia, co także może powodować złe samopoczucie. Organizm − nagle pełen pokarmu, który nie powoduje chorób i dolegliwości, tylko leczy − postanawia wysprzątać dom. Dietetycy mają na to specjalne słowo: detoksykacja, które znaczy mniej więcej: witajcie, zdrowe nowości, żegnajcie, zgubne zaszłości.

Wyobraźcie sobie wynoszenie z domu śmieci, które uzbierały się przez lata. Trzymaliście je w szafkach, szufladach, pod łóżkami, na strychu. Ponieważ przybywały stopniowo, przywykliście do ich zapachu, teraz jednak, gdy robicie największe porządki w życiu, okropnie cuchną.

Tak właśnie mniej więcej wygląda detoksykacja ustroju. Gdy wywołany zdrową żywnością proces zdrowienia osiąga wyższy poziom, wtem substancje chemiczne, trucizny, nadmiar hormonów, a nawet pozostałości lekarstw, które odłożyły się w tkance tłuszczowej i chorych narządach, zaczynają swobodnie krążyć.

Być może zastanawiacie się, dlaczego toksyny skumulowały się w waszym organizmie. Odpowiedź jest prosta: wysoko przetworzona żywność, na ogół pozbawiona błonnika, nie pobudza ustroju do pozbycia się produktów przemiany materii. Większość ludzi Zachodu cierpi na zaparcia, a dodatkowo — z powodu picia niewystarczającej ilości wody — na odwodnienie. Wszystko to spowalnia proces wydalania (w waszym organizmie nie odbywają się regularne porządki) i począwszy od toksyn w żywności przez zanieczyszczenia w powietrzu po produkty końcowe metabolizmu odkłada się w tłuszczu, a z czasem przenika do poszczególnych układów w ustroju, gdzie sieje zniszczenie.

Trzymacie więc w ręku jabłko, w żołądku macie produkty pełnoziarniste i rośliny strączkowe, przez cały dzień popijaliście wodę, a mimo to czujecie, jakby wasze ciało wypełnione było szlamem. Bo jest.
Ale gdy błonnik z pokarmu łączy się z dużą ilością wody, którą teraz pijecie, układ wydalniczy się odblokowuje. Produkty przemiany materii zaczynają stymulować ustrój do regularnej, niemal radosnej aktywności. Każdy układ dokłada coś od siebie do tego wielkiego exodusu, usuwając do krwi nagromadzone od dawna toksyny.

Nic dziwnego, że czujecie się trochę słabo! Że macie nudności, bóle głowy! Że macie mniej energii i czasem nie potraficie myśleć tak jasno, jak byście chcieli! Wasz organizm przestawił się na zakrojony na szeroką skalę tryb oczyszczania, który stanowi niezbędny krok do uzyskania i zachowania optymalnego stanu zdrowia.

Doktor Janice Stanger w książce The Perfect Formula Diet (Doskonała dieta) stwierdza, że tego rodzaju niepożądane skutki może wywołać gwałtowny spadek wagi spowodowany niezdrową dietą: „Amerykanie bez względu na wiek mają w organizmie średnio 116 sztucznych substancji chemicznych, które nie powinny się w nim znajdować, m.in. DDT, ołów, rtęć, dwufenyle polichlorowane (...). Gros tych toksycznych substancji kumuluje się w tkance tłuszczowej. Zbyt szybkie tracenie na wadze może nadwerężyć wątrobę, główny narząd odpowiedzialny za usuwanie tych szkodliwych substancji, uwalnianych podczas chudnięcia (...). Nadmiernie szybkie spalanie tłuszczu może doprowadzić do fatalnego samopoczucia, wątroba bowiem, aby przeprowadzić detoksykację substancji chemicznych uwalnianych przez komórki, zmuszana jest do pracy ponad siły”.

Dalej autorka przypomina czytelnikom, że wolna od białka zwierzęcego doskonała dieta, na którą składają się nierafinowane, pełnoziarniste pokarmy roślinne, zapewnia nieśpieszne, sukcesywne tracenie wagi, pozwalając wątrobie lepiej wykonać swoje zadanie. Toksyny również się wtedy uwalniają, ale ustrój może sobie z nimi poradzić bez skutków ubocznych.

Odzyskiwanie zdrowia boli


Każdy, kto był kiedyś ranny lub miał operację, wie, że proces zdrowienia bywa bolesny. Organizm musi naprawić zniszczenia lub szkody, regenerując między innymi zakończenia nerwowe, wrażliwe tkanki, odpryśnięte kości, zerwane mięśnie.

Niezdrowa dieta prowadząca do cukrzycy, nadciśnienia, przypadłości sercowych i niektórych nowotworów rani i kiereszuje ustrój. Choroba to nic pięknego: kaleczy organizm, zmienia go, znaczy bliznami, wgryza się w ciało, w kości, w tkankę narządów. Rzut oka na szkody pozwala stwierdzić, że choroba nie pieści się z organizmem. Na szczęście, większość szkód z czasem zostaje naprawiona. Proces zdrowienia jednak bywa bolesny. Nawet leki mające wywołać dobre samopoczucie mogą spowodować przeciwne rezultaty.

Wielu pacjentów jest zaskoczonych, że niektóre najsilniejsze leki na rynku to tak naprawdę „wzbogacone” zioła i inne rośliny. Naukowcy, wiedząc, jak niesamowite skutki w procesie zdrowienia mogą mieć niektóre rośliny, dodają do nich jedną czy dwie substancje chemiczne, aby móc opatentować swój wynalazek, a potem sprzedają taki lek po zawrotnych cenach.

Kiedy siadacie do posiłku złożonego z pełnowartościowych pokarmów roślinnych, pomijacie koncerny farmaceutyczne, zapewniając organizmowi leczniczą moc roślin bezpośrednio, bez tabletek. Nagle znajdujące się w przyrodzie naturalne substancje chemiczne atakują chorobę w was, powodując bolesne reakcje. To znak, że wracacie do zdrowia. Wielu nie rozumie, co się wtedy dzieje, za sporadyczne dolegliwości wini pokarmy roślinne i obiecuje sobie trzymać się z dala od takiej „szkodliwej” żywności. Jednak prawdziwy problem polega na tym, że zdrowe jedzenie, mające dać dobre samopoczucie, wywołuje niekiedy odwrotny skutek.

Ale oto wspaniała nowina: bez względu na to, czy na zdrową żywność reagujecie objawami odstawienia, pozbywaniem się toksyn, czy osobliwym bólem procesu zdrowienia − wszystko to skutki przejściowe, wyrządzające dużo mniej szkód niż szalejące w organizmie choroby. Jeśli proces zdrowienia cechuje się nieprzyjemnymi objawami, cieszcie się, bo jesteście na drodze do optymalnego dobrego samopoczucia. Wkrótce przypomnicie sobie to doświadczenie i powiecie: nie było to przyjemne, ale z pewnością warto było!

Jak pomóc ciału?

Ludzki organizm ma niesamowitą zdolność zmieniania nawyków, usuwania toksyn oraz leczenia uszkodzonych komórek i tkanek. Oto siedem prostych wskazówek, dzięki którym proces zdrowienia może przebiegać sprawniej i mniej boleśnie:

• Jedzcie duże, zdrowe śniadania. Wypełnianie z rana żołądka bogatym w błonnik pokarmem o właściwościach leczniczych (czyli owocami, zbożami, orzechami, roślinami strączkowymi) znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo chęci sięgnięcia po niezdrowe przekąski w ciągu dnia i przyśpiesza proces wydalania.

• Skończcie z niezdrowymi zwyczajami i smakami. Spożywanie szkodliwej żywności wiąże się często z określonymi zwyczajami. Zmieńcie więc swoje nawyki. Zamiast oglądać telewizję, wybierzcie się na spacer. Zamiast zatrzymywać się po pracy w barze szybkiej obsługi, zróbcie rekonesans na targu ze zdrową, naturalną żywnością. Zmieńcie swoje zwyczaje i smaki, a wróci wam zdrowie.

• Usuńcie toksyny z organizmu. Nie bójcie się pocić. Posiedźcie sobie w saunie albo w wannie z gorącą wodą. Gimnastykujcie się, żeby pobudzić gruczoły potowe. Spożywanie dużej ilości wody i pokarmów bogatych w błonnik pozwoli wam regularnie się wypróżniać (co najmniej raz na dzień). Toksyny z ustroju pomoże usunąć aktywny węgiel drzewny z wodą.

• Szukajcie Bożej pomocy. W przeciwieństwie do Boga wszyscy jesteśmy słabi i skłonni do popełniania błędów. Proście Najwyższego o pomoc w dokonaniu niezbędnych, czasami nieprzyjemnych zmian, abyście stali się tym, kim chcecie być. Ta odrobina bólu da wam mnóstwo korzyści.

• Zbierzcie sprzymierzeńców. Otoczcie się znajomymi i członkami rodziny, którzy w realizacji waszego postanowienia będą wam nie przeszkadzać, lecz pomagać, podnosząc na duchu w trudnych chwilach, których na pewno nie braknie. Nie traćcie przekonania, że jesteście na dobrej drodze.

• Usuńcie toksyny z otoczenia. Wybierajcie środki czyszczące przyjazne środowisku (zwłaszcza wchodzące w kontakt ze skórą). Zadbajcie o dostęp świeżego powietrza w miejscach, gdzie pracujecie, spędzacie wolny czas i śpicie. Jak najmniej czasu bądźcie wystawieni na pestycydy, uliczne spaliny i inne zanieczyszczenia.

• Wspomagajcie proces zdrowienia. Spożywajcie pokarmy roślinne, mające właściwości lecznicze. Rafinowana żywność, która w organizmie wymaga znacznego przerobienia i odkłada się, okrada go z surowców potrzebnych do procesu zdrowienia. Pomóżcie ciału szybko wyzdrowieć, dostarczając mu skutecznych narzędzi znajdujących się w przyrodzie. Pamiętajcie, że kiedy śpicie, organizm się regeneruje. Nie żałujcie więc sobie czasu na sen.

Charles Mills

[Przedruk z „Signs of the Times” 1/2013. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl].
źródło: Miesięcznik "Znaki Czasu" 4/2013.

Komentarze

  1. właśnie o tym już kiedyś słyszałem, że zmiana trybu życia na zdecydowanie zdrowy, powoduje spadek samopoczucia. Powiem więcej, sam to przechodzę, mam przy najmniej taką nadzieję ..że jest to tym spowodowane. Co do tego zdrowego jedzenia, niestety rano jakoś nie potrafię jeść owoców i warzyw. Jako drugie śniadanie, owszem ..ale nie rano. Rano kanapka z wędliną, pomidorem, białym serkiem ..to owszem. Mam nadzieje, że to bardzo nie burzy całości.

    Ważne wg mnie, by jeść ogólnie dużo warzyw i owoców, równoważyć je wagowo z pozostałymi posiłkami, w tym mięsem i wędlinami. To tyle o jedzeniu :)
    thnx :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrą kompozycją śniadaniową są zboża i owoce. Polecam granolę z mlekiem sojowym, do tego orzechy, wkrojony banan, kiwi i jabłko, albo zamiast granoli - ugotowane na gęsto płatki, z tymi samymi dodatkami. Całość można posypać wiórkami kokosowym i podprażonymi lekko nasionami słonecznika. Na wierzch mus z owoców. Pycha :-P Warzywa polecam szczególnie do obiadu.

      Usuń
  2. Największa głupota z możliwych to dla mnie rezygnacja z nabiału. Rozumiem, że ktoś nie je mięsa, ale bez przesady. Ludzie od tysięcy lat jedli zróżnicowane produkty i byli zdrowi. Teraz się podnosi lament, że ser zły, mleko niepotrzebne. Wcale nie uważam by takie radykalne zmiany były dobre dla organizmu

    OdpowiedzUsuń
  3. No to są dosyć fajne porady. Dodałbym: sportowy tryb życia, posiłki częste i w mniejszych ilosciach

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane są po zatwierdzeniu. Jeżeli szukasz swojego komentarza lub odpowiedzi na niego, sprawdź czy wszystkie są wczytane - użyj polecenia "Wczytaj więcej".

Popularne posty

Czy Jan Chrzciciel był wegetarianinem?

Zgodnie z twierdzeniem zawartym w Mt 3,4 oraz Mk 1,6 dieta Jana Chrzciciela składała się z „szarańczy i miodu leśnego” [gr. akrides , l.mn. słowa akris ]. Nie wiadomo, czy ewangeliści mieli na myśli, że Jan nie jadał niczego innego poza szarańczą i miodem leśnym, czy też, że stanowiły one główne składniki jego pożywienia. Możliwe jest również, że „szarańcza i miód leśny” uważane były za składniki wyróżniające dietę proroka, podobnie jak „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany” sprawiały, że był uważany za następcę starożytnych proroków. Jan mógł też ograniczać się do spożywania „szarańczy i miodu leśnego” tylko wtedy, gdy inne produkty spożywcze nie były łatwo dostępne. „Szarańcza i miód leśny” mogły w końcu stanowić jedynie przykłady różnorodnych produktów spożywczych dostępnych w naturze, a nazwy te należy traktować jako stosowany w krajach Orientu obrazowy sposób na podkreślenie jego samotniczego, pełnego wstrzemięźliwości życia, które wiódł z dala od ludzi. Z uwagi na fak...

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

Człowiek i zdrowie

Posłuchajcie bajki... Bajka Ignacego Krasickiego „Człowiek i zdrowie” jest smutną uwagą nad bezmyślnością, z jaką ludzie traktują swoje ciała. W utworze przedstawione zostają dwie postacie – człowiek, który oczywiście oznacza wszystkich ludzi i zantropomorfizowane zdrowie. Bohaterowie idą razem jakąś nieokreśloną drogą – drogą tą jest oczywiście życie. Na początku człowieka rozpiera energia, chce biec i denerwuje się, że zdrowie nie ma ochoty podążać za nim. Nie spiesz się, bo ustaniesz – ostrzega zdrowie, ale człowiek nie ma ochoty go słuchać. Wreszcie człowiek się męczy i zwalnia – przez pewien czas idą ze zdrowiem obok siebie. Po pewnym czasie to zdrowie zaczyna wysuwać się na prowadzenie, jego towarzysz zaś nie może nadążyć. Iść nie mogę, prowadź mnie – prosi zdrowie, to zaś odpowiada, że trzeba było słuchać jego wcześniejszych ostrzeżeń i znika, zostawiając człowieka samego. W ten sposób przedstawione zostają trzy etapy życia. Najpierw, w młodości, człowiek nie dba o swoje ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

O rybach dobrych i złych

Nie, to nie będzie bajka o posłusznych i niegrzecznych rybkach, choć z pewnością nie jeden z nas chciałby oderwać się od codziennej rzeczywistości, powspominać okres dzieciństwa i poczuć, przynajmniej na chwilę, błogą beztroskę. Czy ktoś dziś słyszał o rybach dobrych i złych? Prędzej możemy się dowiedzieć o rybach świeżych lub zepsutych; o tym, że cuchnące odświeżają, zmieniają datę przydatności do spożycia i sprzedają prawie jako wczoraj złowione. Ale o dobrych i złych ktoś słyszał? Rzadko, a szkoda, bo dobre mogą przynieść z sobą dobro, a złe...