Przejdź do głównej zawartości

Książka o diecie, która leczy

W ostatnim czasie otrzymałam możliwość zapoznać się z książką George Malkmusa pt. "Dieta Alleluja leczy raka", którą wydało w Polsce wydawnictwo Vocatio. Książka w oryginale nosi tytuł „God’s Original Diet” i przyznam, że – według mnie – ten tytuł zdecydowanie bardziej odpowiada treści książki, która skupia się na tym, co Pismo Święte naucza o zdrowiu i żywieniu.

Autor książki przytacza wiele wersetów biblijnych – począwszy od stworzenia człowieka i dania mu najlepszej dla niego diety, które wskazują na prozdrowotny i terapeutyczny efekt właściwego stylu życia. Opisuje w jaki sposób człowiek, wykorzystując daną mu wolną wolę, odłączył się od Boga, co pociągnęło za sobą zmiany w pierwotnej diecie i liczne konsekwencje. Dzieli się osobistym doświadczeniem powrotu do zdrowia. Dużo uwagi poświęca odpowiedzi na pytania: dlaczego chrześcijanie, ludzie oddani i poświęceni Bogu chorują i umierają oraz gdzie jest Bóg, gdy cierpimy.

Malkmus przestrzega przed sposobem odżywiania promowanym przez branżę spożywczą, bo to właśnie ona – w jego przekonaniu – tworzy pacjentów dla branży medycznej. Przekazując swoje spostrzeżenia dotyczące powszechnych problemów zdrowotnych, takich jak rak, cukrzyca, osteoporoza, choroby układu krążenia, alergie, astma, itd., akcentuje, że w większości przypadków ich sprawcami jest zły styl życia, z tradycyjną dietą na czele. Jest przekonany, że szacunek do Bożych praw zdrowia (spożywanie właściwej żywności, uprawianie ćwiczeń fizycznych, dotlenianie organizmu, korzystanie ze słońca, kontrola stresu, odpoczynek, pielęgnowanie wiary i zaufania) może przynieść nieopisane korzyści dla ciała i ducha.

Omawiając kwestie dietetyczne charakteryzuje opracowaną przez siebie dietę podtrzymującą zdrowie i dietę przywracającą zdrowie. Komunikuje, że – w zależności od choroby i jej zaawansowania – niektórzy ludzie powinni jej przestrzegać bardziej rygorystycznie w celu osiągnięcia lepszych rezultatów; inni mogą stosować naturalną dietę spożywając produkty wspomagające ich układ odpornościowy. Gwarantuje, że istnieją tysiące ludzi, którzy propagowaną przez niego dietą roślinną pokonali poważne choroby, wobec których konwencjonalna medycyna często była bezsilna.

Osobiście znam przypadki osób, którzy uporali się z pewnymi kłopotami zdrowotnymi po zastosowaniu zaleceń George Malkmusa.

Niniejsza recenzja prezentuje treści zawarte w książce George Malkmusa. Nie ma na celu odprowadzenia kogokolwiek od wszelkich prób ratowania zdrowia metodami konwencjonalnymi. 

Ponieważ Dieta Alleluja według wielu specjalistów jest dietą kontrowersyjną, pragnę podkreślić, że wybór rodzaju diety jest osobistą sprawą każdego człowieka, który decydując się na określoną dietę, powinien kierować się rozsądkiem i poczuciem odpowiedzialności.

Zainteresowanych treścią zachęcam do nabycia książki u wydawcy.

Agata Radosh
siegnijpozdrowie.org

Komentarze

Popularne posty

Niebezpieczne owoce morza

Coraz częściej na polskich stołach goszczą frutti di mare , czyli mięczaki (małże, omułki, ostrygi, ślimaki, ośmiornice, kalmary) i skorupiaki (krewetki, kraby, homary, langusty). Dietetycy chwalą owoce morza ze względu na cenne wartości odżywcze, jednak ich spożywanie może wywołać zatrucia pokarmowe. Spożywanie owoców morza staje się w Polsce coraz popularniejsze, a więc i prawdopodobieństwo zatruć po ich spożyciu wzrasta. Większość zatruć wywołuje negatywne objawy neurologiczne lub ze strony układu pokarmowego. Niektóre mogą być śmiertelne dla człowieka — śmiertelność może sięgać 50 proc. przypadków. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, zatrucia są spowodowane zanieczyszczeniem środowiska życia tych stworzeń fekaliami ludzkimi, w których mogą być obecne bakterie z rodzaju Salmonella lub Clostridium. Po drugie, większość owoców morza to filtratory — działają jak bardzo wydajny filtr wody. Można to sprawdzić, wrzucając małża do akwarium, w którym dawno nie wymieniano wody ...

O przaśnych chlebach, czyli podpłomykach i macach

W dawnych czasach chlebem nazywano cienki placek - z roztartych kamieniami ziaren, wody i odrobiny soli, wypiekany na rozgrzanych kamieniach. Taki, nazwijmy go dalej chleb, był przaśny (nie podlegał fermentacji) i dlatego określano go słowem "przaśnik". Słowianie takie pieczywo nazywali podpłomykami. Hindusi mówią o nim czapatti, Żydzi maca, a Indianie tortilla. Więc bez cienia wątpliwości rzec można, że chleby przeszłości posiadały zdecydowanie inną recepturę niż dzisiejsze chleby. Nie było w nich przede wszystkich ani drożdży, ani zakwasu. Świeże, przaśne pieczywo jest zdrowe, w przeciwieństwie do świeżego pieczywa na drożdżach czy zakwasie. Przaśne podpłomyki nie obciążają żołądka kwasem i fermentacją. Dziś, wzorem naszych prapradziadów możemy także spożywać przaśny, niekwaszony chleb. Najprostszy przepis na podpłomyki to: wziąć mąkę, wodę i trochę soli. Z tych składników zagnieść ciasto, dodając mąkę w takiej ilości, aby ciasto nie kleiło się do palców. Z kolei r...

Czy cholesterol z jajek, mięsa, masła, mleka i smalcu faktycznie nie szkodzi?

Na antenie Polskiego Radia jakiś czas temu ukazała się  rozmowa z gośćmi redaktora Romana Czejarka o "największych mitach żywieniowych", w której dziennikarka Krystyna Naszkowska, autorka książki "Jedz co chcesz. Sąd nad polskim stołem" twierdzi, że wiedza specjalistów, osób mających ogromną wiedzę na temat żywności, często nie przedostaje się do opinii publicznej i dlatego społeczeństwo tkwi w stereotypach. Uważa, że pogląd głoszący, iż cholesterol jest naszym potwornym wrogiem jest największym oszustwem, a jaja możemy jeść w dowolnej ilości, bo są zupełnie nieszkodliwe. Wiele podobnych w treści informacji znajduje się także w Internecie. Można spotkać nawet specjalistów, którzy mają kompletnie odmienne spojrzenie na ten sam problem. To budzi niepewność i brak zaufania do instytucji służby zdrowia, bowiem społeczeństwo oczekuje konkretnych, jednolitych zaleceń. Trzeba pamiętać, że każdego roku towarzystwa naukowe czy grupy robocze z różnych dziedzin publikują...

Czy chrześcijanie mogą jeść mięso?

Jakiś czas temu wpadł na moją skrzynkę pocztową list nawiązujący do wywiadu jakiego udzieliłam kiedyś dla wegemaluch.pl. A w liście pytanie. Poniżej zamieszczam treść listu i moją odpowiedź na niego. Wydaje mi się, że ta korespondencja może zainteresować czytelników bloga, a nawet być może odkrywczą... * ** Szanowna Pani, W wywiadzie „Wegetariańska ścieżka” zaciekawiła mnie Pani wypowiedź, gdzie cytuje Pani Biblię (ja również jestem chrześcijaninem). Być może niewłaściwie ją odebrałem – czy uważa Pani, że chrześcijanie nie mogą jeść mięsa? Gdy czytam Dzieje Apostolskie 10,9-16, znajduję pełne potwierdzenie, że spożycie mięsa (w tym tzw. nieczystego) jest aprobowane przez Pana Boga, a nawet jesteśmy do tego zachęcani („bierz i jedz”). Postrzegam wegetarianizm jako kwestię wyboru stylu życia, przy uwzględnieniu jego wpływu na zdrowie i samopoczucie, ale nie jako jedynej alternatywy dla chrześcijanina, który chce żyć zgodnie z własnym sumieniem. G. Odpowiedź na list:

INOX – czyli o garnkach ze stali nierdzewnej

Czym kierujesz się kupując garnki czy sztućce? Czy wybierasz te ze stali nierdzewnej? Czy wiesz co oznacza symbol 18/10?  Przy okazji poszukiwań szybkowaru w minionym tygodniu, rozczytałam się w temacie. A ponieważ uznałam to za interesujące, dzielę się tym. Garnki mogą być wykonywane z różnych materiałów odpornych na wysoką temperaturę i deformację np.: ze stali węglowej (najczęściej emaliowane i zdobione), stopów aluminium, stopów miedzi, stali nierdzewnej chromowo-niklowej (INOX to jej symbol), żeliwa, szkła i ceramiki (w tym gliny). Niewątpliwie, naczynia do naszej kuchni powinny być mądrze wybrane, ponieważ używając nieodpowiednich naczyń, łatwo o kłopoty ze zdrowiem .